poniedziałek, 30 maja 2022

Przystanek CLIII: Inygo Gale

 

Autor: Camille Gale
Tytuł serii: Indygo (tomt II+2,5)
Wydawnictwo: Poligraf (tom I), Novae Res (tom II)
Rok wydania: 2019
Gatunek: Romans, science fiction
Ogólna ocena: 5/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie <Kocyk zastanawia się, co w sumie o tym myśleć> 



Powiem szczerze, że jak zaczęłam tę serię, to się ucieszyłam - owszem, jest to cykl bardziej młodzieżowy, w zasadzie późna przeróbka "Zmierzchu", ale dobrze poprowadzona, zaskakująco dobrze w porównaniu z obecnymi na rynku frywolnościami mało-tematycznymi. Przemyślana szczególnie od strony językowej i charakterystyki postaci, a to jest dla mnie coś niesamowitego. I mimo że wszystko potem skończyło się nie tak i poszło jednak w schematy (wszystkie sceny seksu są takie same - w stylu: "robił to za mocno, bolało, ale tak mi się podobało" - bo nie chce mi się cytować).

Ale do rzeczy. Seria składa się z dwóch tomów plus dodatku dostępnego online na stronie autorki:
- Indygo
- Cyjan
- Od ósmej do ósmej
Jeśli miałabym polecać, to najlepszy stał się tom I (choć wydawniczo wyszło gorzej), a najgorszy II (a wydawniczo najładniejszy). Dodatek jest tylko i wyłącznie dla fanów postaci Tristana, aby i on zdobył w swojej historii happy end (w wersjii online, liczy sobie około 50 stron).

To może zaczęłabym od samej historii. Opowiada ona o Skye, czyli o - i tu dość niecodzienny zwrot - trzydziestoletniej kobiecie, którą czytelnik poznaje w dość smutnych okolicznościach, mianowicie gdy się rozwodzi na rzecz bardziej wyposażonej fizycznie kobiety (cycki), co mocno przekłada się na jej samoocenę. Pracuje jako agentka nieruchomości i skarży się na nudę, aż pewnego dnia nie odwiedza jej tajemniczy - i niebiańsko przystojny, rzecz jasna, jakże by inaczej - Daniel, klient, który prawie od razu zaprasza ją na imprezę. I tu totalne zdziwko - dopiero po znacznej ilości stron dowiadujemy się, że ichniejsze społeczeństwo dzieli się na ludzi i nieludzi. Trochę mnie to zaskoczyło, ale... nie jest to przecież jakiś błąd. Mimo to wydawało mi się, że ta historia miała potoczyć się inaczej, a weszły w nią w butach nagle krwiopijcy i inni, biorąc szturmem wszystko, co było akurat dostępne.

Ponieważ mamy przystojniaków w futrze, kłach i innych... Wiele postaci nie umiem nazw powtórzyć. Ogólnie to wampiry, wilkołaki, czarownice i... no ta, reszta. Skye okazuje sie być tajemniczym Indygo, czyli nie do końca człowiekiem. To też ma tłumaczyć jej powab, jaki nieodparcie czują do niej wilkołaki i wampiry. I nagle dla drogiej Skye świat się zmienia - z porzuconej kobiety w średnim wieku staje się nagle wielce pożądana i to przez wszystkie rasy. To wtedy właśnie zaczyna się ta gorsza historia tego cyklu, ale... cóż. Tak właśnie chciała autorka.

Dlaczego mówiłam na samym wstępie, że to jak dobrze znany i przetrawiony wielokrotnie "Zmierzch"? Bo są paranormalne zwierzaczki, towszem, ale i Skye jest... odporna na hipnozę wampirów. Dotrzegacie korelację? Uważam, że to dość dziwna kopia... Może autorka zamierzała poprawić wersję Meyer na jakąś powabniejszą? Nie mam pojęcia, co nią kierowało.

Drugi tom "Cyjan" w zasadzie mnie nie powalił, mimo że jest ładniej wydany od pierwszego tomu (przez inne wydawnictwo). "Cyjan" okazuje się jakimś cudownym składnikiem, dzięki czemu istota nadprzyrodzona posiada dar nieśmiertelności i jest nie do pokonania, ale... posiada ją wyłącznie jeden wampir (Dante). Zaczyna mieć też dziwne połączenie z Indygo (przez myśli), co ostatecznie prowadzi do poszerzenia kontaktów... I nietypowego zakończenia, przynajmniej w moim odczuciu (zmiana partnerów).

Ostatni tom (a raczej dodatek 2,5) opowiada historię Tristana i Ave, dzięki czemu ten uroczy wilkołak zyskuje happy end i wszyscy są nagle szczęśliwi. W sumie nie ma co o tym opowiadaniu pisać więcej, są tam same nowe postaci i jako opowiadanie na raz - dla tych, co np. chcą poznać Gale - jest ok. Jako zakończenie serii? No niekoniecznie, to po prostu side-story.

Chciałam jeszcze dodać coś o swoich plusach, tych, że nie postrzegam tak tego cyklu jako zło wcielone, co mam często w zwyczaju. Skye przez swój rozwód, mimo że z byłym mężem pozostaje w przyjaźni, nie myśli o sobie i swoim ciele w superlatywach, stąd w opisach jej wyglądu pojawiają się dokładne kwestie jej anatomicznej budowy razem z podkreśleniami, z czego jest zadowolona, a z czego nie. Pojawia się powód szczegółowego opisu, drodzy Państwo! Wow! Dawno czegoś takiego nie widziałam - logicznego układu w charakterystyce bohaterów. Co najlepsze - nie ma takiego przegromadzenia jak w typowych młodzieżówkach. Gdy Skye zakłada kieckę, to tłum nic nieznaczących postaci nie zaczyna szczebiotać o tym, że wygląda jak księżniczka, a raczy nas historią o tym, jak ją widział mąż, co łatwo można potem skonfrontować z uwagami uczestników imprezy. To bardzo doceniałam i dlatego pierwszy tom czytało mi się tak dobrze, wręcz zaskakująco. Owszem, były obecne przeładowania myśli głównej bohaterki o tym, kto i jak ją kocha-lubi-szanuje, ale w pierwszym tomie nie były one tak przytłaczające. Niestety, wraz z rozwojem opowieści wszystko zaczyna się walić i Skye zaczyna bardziej przypominać rozbestwioną nastolatkę niż dorosłą i doświadczoną kobietę po trzydziestce. Niemniej, dziewczyna zachowywała jakieś ramy przyzwoitości, a większość zdarzeń (w tym głównie poczynania Skye) miało swoją logiczną całość. I w tym sensie uważam, że jeśli już chcemy sięgać po paranormalny romans, to powinno nim być Indygo. Przeszkadzało mi jedynie to, że główna bohaterka jest po tydziestce, a tutaj bardziej pasowała na nastolatkę lub przynajmniej dwudziestkę. No bo co, kryzys wieku średniego dorwał tę panią, czy co?!

W ogóle, jeśli sięgamy po romans, to powinno być to Indygo. Autorzy powinni uczyć się od Gale, jak charakteryzuje się postaci, aby czytelnik na wstępie nie dostał sraczki.

Szkoda mi tego cyklu. Uważam, że chyba tym błędem, który się w nim pojawił, był po prostu podjęty temat. Odwołania do innej serii... albo jawne kopie. Postawenie Skye w tłumie super-mężczyzn, którzy wszyscy, jak jeden mąż, są na nią niezwykle napaleni. I żeby nie było, nie jest to harem (pomimo jednej małej niedokończonej scenki trójkąta), pojawiają się sceny seksu, ale są tak trywialne i kopiowalne, że nie bałabym się ich przekazywać młodzieży. Ponadto sę dość szybkie, nie ma się nad czym zatrzymywać, w pamięci nie pozostają na długo.

Posumowując: może dzięki temu wszystkiemu, czym się z Wami podzieliłam, nie dziwią tak stosunkowo dobre oceny na innych forach internetowych tego cyklu. Jest dość przemyślany, pisany w niezłym stylu i z dobrym językiem (w sensie: nie jest to suchy ton ani na siłę poetycki, jest po prostu ładnie właściwy, a to trzeba doceniać), ponadto albo ktoś się starał z korektą, albo autorka skrupulatnie sprawdziła swoją pisaninę (to Polka pisząca pod zagranicznym pseudonimem, taki myk), ponieważ ani w tomie I, ani w tomie II nie znalazłam literówek albo "dziwnych sytuacji" językowych. Jestem pod naprawdę dobrym wrażeniem, kupili mnie tym (Amber - widzicie? Da się!). Jedynie historia, jak została tu podjęta jest jakoś taka... średnia, co sie dość śmieszne, bo zwykle natrafiam na sytuacje odwrotną. Ale zdziwko... Moim zdaniem gdyby Gale podjęła się innego pomysłu na fabułę, to mogłaby tym coś ugrać. Ogólnie jest czynnie pisarsko, pisze romanse, ale... nie wróżę im zbyt dobrze, patrząc po bezbarwnych scenach seksu w "Indygo"... Może coś z obyczajówek, co?
  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz