piątek, 20 maja 2022

Przystanek CXLIX: Seks w wielkim Bushnell

 

Autor: Candace Bushnell
Tytuł: Seks w wielkim mieście... i co dalej?
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2020
Ilość stron: 272
Gatunek: Literatura obyczajowa, romans
Tłumacz: Magdalena Hermanowska
Ogólna ocena: 7/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie, Kocyk został... uświadomiony <chowa coś za plecami> 


Gdy pozycja mnie zaskakuje, to powiem szczerze, że nie wiem potem, jak zareagować. Z ustanowieniem pułapu oceny również miałam szreg rozkmin. Dlaczego? Ponieważ już biorąc książkę tego typu do ręki nastawiałam się na ryzyko wkurzenia i rzucaniem rzeczami o ścianę, tymczasem... jedyne co zrobiłam z dziwacznych zachowań, to zaparzyłam melisy (tak naprawdę to mięty, ale w moim wieku co za różnica, uspokojenie czy wiatry?). Także lektura mnie zaskoczyła i muszę stwierdzić, że pozytywnie.

Tak, przyznałam się. Coś wpłynęło na mnie i Kocyka "pozytywnie". Dziwne słowo... "pozytyw"... trochę jak tęcza w grudniu.

Ale do rzeczy. Czy "Seks w wielkim mieście" widziałam? No widziałam, każda widziała. Może tylko nie każdy odcinek. A tutaj książkowa kontynuacja, bo przecież każdy się starzeje i tutaj mówi się to zarówno w kontekście biednych kobiet, które wydają majątki, aby jednak ten czas na swojej skórze zatrzymać, jak i na facetach, którym teoretycznie powinno być łatwiej. O wielu sprawach nie słyszałam, szczególnie o zabiegach uelastyczniających pochwę, ale zdaje się, że w Polsce długo tego i tak nie poznamy, chyba że w kontekście "k..., ile za taki zabieg?!". To jednak książka z perspektywy amerykańskiej, daleko nam do nich, ale ogólne wrażenie się zagadza.

Dla mnie niewątpliwym minusem było również to, że sprawa zwykle dotyczyła kobitek posiadających kilka domów, liczących podczas rozwodów i dla których ślub na plaży to nie marzenie, a plany życiowe, które nigdy nie bały się, że skończą na kasie w Biedrze, mimo że pojawiało się określenie, że "mąż zostawia je z niczym" (w sensie tylko jednym apartamentem czy domkiem, kurde, jaka bieda tam). To czasem wnerwia nas, maluczkich, na różnych etapach życia, zwykle gołodupców, których po prostu nie stać na taki luksus, jakim są śluby lub rozwody.

Ale tak już po prostu czasem jest. Powieść zasadza się na gruce kilku kobiet w średnim wieku (głównie także autorce, która jest tu narratorem). Pomimo wieku dalej próbują wkręcić się w klimat gorącego randkowania i budowania związków, tym razem w zaaktualizowanym środowisku, czyli w ruch idzie Tinder, Facebook i co tam jeszcze jest w zanadrzu. To mi się podobało. Rzeczywiście w wielu kwestiach takie właśnie odczucia miałam, a tutaj był jeszcze ktoś, kto to wypróbowywał, więc mogliśmy sobie porównać doświadczenia. Nawet o kangurzycach się też sporo dowiedziałam. Są wzloty i upadki, szczęście i nieszczęście, kolejne śluby, rozwody i śmierć. Jest też fabuła, więc to nie do końca taki a la poradnik, ale też i coś się dzieje.

Dlatego byłam pod wrażeniem. Zamiast przeskakiwać co chwila co akapit, wkurzając się na jakieś odrealnione sprawy, słowa kusiły mnie, aby odczytywać je nawet po kilka razy. Użyty język też jest niczego sobie, forma przemyślana, w końcu normalna rzecz. Dla mnie to była tym bardziej miła przygoda, że jednak mieszczę się już w kategorii, do której ta książka jest skierowana. Podejrzewam, że młodzież sie w niej nie odnajdzie, to książka dla zdecydowanych kobiet.

Inaczej: starszych. Bez nastoletnich biadolów, samo życie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz