niedziela, 26 czerwca 2022

Przystanek CLXIII: Otwórz oczy Gębura

 

Autor: Rafał Gębura
Tytuł: Otwórz oczy
Wydawnictwo: Altenberg
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 288
Gatunek: Reportaż
Ogólna ocena: 10/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie, ale mocno wstrząsnęła dotychczasowym światopoglądem Kocyka 



Czy ja go kojarzę? Tak! Gębura jest dziennikarzem, który wsławił się słynną serią talk-show internetowego "7 metrów pod ziemią". Jako że jest to reportaż, sam pomysł opisania poszczególnych najróżniejszych historii jest niezwykły i wciągający, ponieważ opisuje świat wokół nas - ten, o którym nie mamy zbytnio pojęcia.

Powiem szczerze, że gdybym czytała okładki - hehe - to bym raczej po tą książkę nie sięgnęła. Czytamy tam bowiem o podróży windą do skrajnych podziemi niczym w jakimś horrorze... Dla mnie trochę dziwna metafora, która zupełnie wybijała mnie z klimatu, za to historii, jakich dotyczy - pełen respekt. W życiu nie wpadłabym na to, by np. wypytać rzeźnika, jak zabija świnie, a już na pewno nie podeszłabym do kolesia w tatuażach i koszulce z Pileckim, co on myśli o gejach i lesbijkach... Ponadto inicjatywa jest zacna, gdyż w ramach akcji Pajacyk kupując jeden egzemplarz funduje się posiłek dla jednego dziecka. Także jeśli coś nas swędzi z braku satysfakcji podczas lektury, to możemy sobie rekompensować to tym, że jednak nie był to pusty zakup. Bardzo miła kampania.

Książka - niezbyt przecież gruba - zawiera 20 historii, a każdy z rozdziałów to jak piętro, gdzie zatrzymuje się nasza wspomniana winda strachu. Także jest klimatycznie (teoretycznie przynajmniej). Po każdej opowieści pojawia się refleksja w formie notatki, rozdziały ładnie porozdzielane. Tematy są trudne i bardzo przypominają te ze wspomnianego programu. Też zostały stworzone na podstawie rozmów z ludźmi z danego kręgu, pozostały tylko imiona zmienione. W każdym razie książka wydaje się wiarygodna.

Nie będę przytaczać wszystkich historii tam występujących, nie taki jest wszak cel. Dowiemy się od kobiety, która dokonała aborcji, jak się z tym czuje żyjąc w Polsce i jak to wygląda, zstępując do takich podziemi. O matkach w szoku poporodowym i niezrozumienie społeczne, kompletne nieprzygotowanie medyczne i psychologiczne dla takiej osoby. Posłuchamy, jak hakerzy majstrują przy naszych komputerach zdalnie i czy jest na to lekarstwo. Jak wygląda praca na sekskamerze i sponsoring oraz jak się czują osoby je uprawiające, jak to widzą ich bliscy. Jak się kochają niepełnosprawni. Jak można zarobić na inwestycjach i jak oszukać. Mną jednak najbardziej wstrząsnęła pierwsza historia dotycząca pracy rzeźnika, człowieka, który zawodowo zajmuje się zabijaniem świń i jak to wygląda krok po kroku. Przyznam się, że nie chciałam takiej wiedzy posiąść, z drugiej strony przecież ja też jako obywatel jedzący mięso przyczyniam się do tego procederu, do masowego bezlitosnego mordu zwierząt. 

Co ciekawe - dawno nie spotykane przeze mnie we współczesnych książkach - ta pozycja ma morał. Jej przekaz pozwala "lepiej zrozumieć i ocenić świat, w którym żyjemy", zresztą, wszystkie opowieści dotyczą realiów naszego kraju. Ma na "otworzyć oczy" na rzeczy, o których na co dzień nie myślimy, nawet nie mamy pojęcia. Ponadto niektóre postaci przekazują nam wskazówki - np. jak chronić swój komputer przed hakerami, w sensie czego powinno się unikać (bo po tym, co przeczytałam to nie wiem, czy się naprawdę da...) <Kocyk przerażony>

Podumowując: tak, polecam, szczególnie dlatego, że jest to książka o układzie bardzo przemyślanym, dopracowanym, także w oprawie graficznej, a to trzeba doceniać. Niestety, większość historii nie jest łatwa, dlatego warto sie psychicznie do nich przygotować. Jest też duży wybór - jeżeli jakaś historia nas przytłoczy, możemy pójść do innej. Różne są też napięcia. Jedne historie są mocno traumatyczne, pozostałe to luźne opowieści. Prawdopodobnie też zależy od czytelnika - bardziej dla takich, które mało programów Gębury widziała. To idealny punkt, aby potem zacząć oglądać jego talk-show. 


czwartek, 23 czerwca 2022

Przystanek CLXII: Era Zero Olszańska

 

Autor: Michalina Olszańska
Tytuł: Era Zero. Ego: Ostatnie starcie
Wydawnictwo: Nowa Baśń
Rok wydania: 2020
Ilość stron: 601
Gatunek: Science fiction, literatura młodzieżowa
Ogólna ocena: 4/10
Czy wnerwiła Kocyk? Taaak! Będzie pogrom i jawna maskraaaaa! 


Powiem szczerze, że tą odsłoną się mocno zadzwiwiłam. Bo to nie jest tak, że to debiut czy coś i ogólnie lektura chwalona przez wielu, nawet przez Ćwieka, pewnego reprezentanta gatunku. No i te porównania do Ferdydurke, Monty Pythonów i kogo tam jeszcze na wakacjach... Może przyznać się trzeba, że po prostu nie spodziewałam się, że mam do czynienia z powieścią fantastyczną, psychologiczną, ale jednak - młodzieżówką, z wiodącą na czele najbardziej irytującą główną bohaterką, jaką do tej pory spotkałam.

Surrealizm, surrealizmem, ale fabuła jest, jak najbardziej. Główną wkurzającą bohaterką jest Spika (to imię zostaje nadane później), która wiedzie normalne zbuntowane życie nastolatki. Niestety - albo stety - nagle zostaje wybrana do innego, przyszłościowego życia i... wypluta przez kota. Trafia do Ery Zero, utopijnej społeczności, gdzie ludzkość wyewoluowała na wyższe byty, w której niby wszystko jest super idealnie, ale rzecz jasna nie do końca, a Spika ma podziałać w tzw. rebelii i obalić Opiekunów, co łączy się z wielką misją na pół tomu. A, i w międzyczasie ma podjąć się prób, aby zostać pełnoprawną obywatelką Ery Zero, władającą jednym z darów, w co akurat wielu nie wierzy, łącznie z nią samą. Oczywiście, zdobywa przyjaciół, oczywiście, nawiązuje romanse, oczywiście się zakochuje - ona, zbuntowana gwiazda roztoczy. Dziwne sny, jeszcze dziwniejsze zachowania i zadania - tak, to ta książka.

Ogólnie autorka starała się iść na bakier ze schematami i stworzyć nieszablonowych bohaterów, za co powinnam być jej wdzięczna, ale w zasadzie wszystko weszło w główną bohaterkę i czaru już dla reszty jakby nie starczyło. Chociaż... bardzo polubiłam Chal. I Nunaki, ale ona to była niczym domowe zwierzątko. Opisy są dość dobre, starające się wszystko zapodać na opak logicznemu myśleniu, na pewno bardzo przemyślany świat, obcięłabym jednak dialogi o połowę... Straszne zapychacze, szczególnie przy rozmowach z bogami.

Więc krótko mówiąc - nie. Owszem, wiem, że przecież surrealizm (słowo klucz?), że to takie odmienne spojrzenie, że kosmos, liczne teorie i chaos energetyczny - tak, wiem, czytałam. Rozumiem ciekawą formę, spojrzenie na wszystko z dystansu i pomieszanie reszty, nawiększy plus na sprowadzenie polskich realiów, czego przecież w książkach zagranicznych nie znajdziemy (choć moim zdaniem za mało tego było). Nie ścierpiałam jednak, powtarzam, namolnej głównej bohaterki, która po prostu musiała być usilnie śmieszna i sarkastyczna na każdym kroku, wymęczając świat przedstawiony. Przeładowane dialogi z mnóstwem różnych teorii wyglądających jak nauka dla ubogich. Ale fakt, najbardziej podobało mi się zakończenie, choć w większości można wszystkie następstwa przewidzieć. Bo ja wiem? Moim zdaniem są lepsze książki dostępne na rynku.

PS Na okładce panienka-kosmonauta w stroju japońskim, tak. Teoretycznie bohaterka była w połowie Japonką po matce, więc może o to chodzi...


wtorek, 21 czerwca 2022

Przystanek CLXI: Sfora Piotrowski

 

Autor: Przemysław Piotrowski
Tytuł: Sfora (II tom)
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 536
Gatunek: Kryminał, thriller
Ogólna ocena: 2/10
Czy wnerwiła Kocyk? Wnerwiony i wystraszony <Kocyk siedzi pod łóżkiem od 4 dni> 


A dzisiaj coś z rodzimej literatury. Przepraszam za małą przerwę w nadawaniu, jednak cztery dni mocno przechorowałam. Cóż, to nie jest kraj dla starych ludzi.

Nie obejdzie się też bez "sugestywnej krytyki". Niestety, nie mam dobrej opinii o tej książce i się tego nie wstydzę, mimo że chodzi o poczytnego autora, który nie jedną książkę ma już na swoim koncie. Bo akurat owszem, nie mam zwykle nic przeciwko kontrowersji, skandalom, wulgaryzmom, dobrze wiem, że świat nie jest słitaśnym i cieplutkim miejscem oraz nie uważam, że literatura powinna omijać fuj rzeczy i pokazywać tylko róż i tęczę (to z tęczą tak dwuznacznie zabrzmiało, nie?), ale... są granice. Cieszę się tylko, że przynajmniej nie było tak jak w "Bestii" opisu gwałcenia dziecka, za to ma u mnie autor duży plus, choć swoją drogą to pierwsza i ostatnia książka przeczytana przeze mnie, więc nie ręczę za resztę. Ale po kolei.

Powieść Piotrowskiego jest drugim tomem serii o Igorze Brudnym - jakże sugestywnie, och jo - z pierwszym akurat nie miałam przyjemności (lub nieprzyjemności). Szczerze mówiąc sama okładka odpychała mnie długo od lektury, ale za to zapowiada to, co w jej wnętrzu faktycznie się znajduje, co trzeba docenić. Tomy przedstawiają się obecnie tak i lepiej czytać je w poprawnej kolejności, mimo że autor na bieżąco przypomina niektóre sprawy z poprzednich części, aby czytelnik się nie pogubił:

- Piętno
- Sfora
- Cherub
- Zaraza
- Bagno

Tomy sa znaczne, liczą sobie po około 600 stron, na to trzeba być przygotowanym. Nie jest to też lekka lektura, klimat jest ciężki. Głównym jej bohaterem jest wspomniany wyżej Igor Brudny, policjant, zresztą sporo tu naleciałości odautorskich - Piotrowski był dziennikarzem śledczym, studiował w Zielonej Górze, gdzie toczy się akcja. To akurat uważam za dobrze, że na tym polu zdobył sporo doświadczenia, aby o tym pisać. Niestety przeznaję, że ogólnie dialogi mnie zawiodły - przydługie, rozciągnięte, jakby przepisane z serialu kryminalnego. Z drugiej strony jakoś trzeba było opisać przebieg śledztwa i autor robił to za pomocą właśnie dialogów. 

Akcja dzieje się zimą, tych zapomnianych już, bo z pełną pompą śnieżną. W Zielonej Górze. W tej scenerii nagle pojawiają się poszarpane części ludzkich ciał oraz doniesienia o licznej sforze wilków podchodzącej pod domostwa, a nawet o wilkołaku - ponieważ odnaleziona ludzka ręka nie została odcięta, a odgryziona za pomocą ludzkich zębów. Ofiarami pada zwykle kler, więc śledczy po raz kolejny zwracają się ku podejrzanemu z pierwszego tomu klasztorowi, w którym Igor Brudny był wychowankiem. Tak, będę SPOILEROWAĆ.

Ogólnie pomysł na fabułę uważam za dobry - rozbestwiony zakon, w którym działo się po prostu wszystko prócz modlitwy, zwroty akcji (szczególnie zejście do katakumb klasztoru), choć nawarstwienie wszystkich bezeceństw w jednym miejscu ok, jest możliwe, ale stosunkowo nudne podczas lektury (coś w stylu: kurde, znowu trup - no to pytaj w tym klasztorze). Bunkry winiarni sprzed II wojny światowej pod chatką były proste do skojarzenia (może z wyjątkiem tego, że "na wino"), więc nie wiem, czemu tak długo zwlekano z właściwą akcją, ale cóż, tak w życiu nawet bywa. Nie wiem także, po co komu był Lis - przestępca z pierwszej części - bo gdy już wchodzi do tego lasu, to jego rola staje się zbyteczna. Chyba że chodziło tylko o to, aby się go pozbyć. Ponadto pomysły policji z przebraniem, szukaniem masek (że mistyfikacja na wilkołaka), czyli coś, co samo cisnęłoby się do głowy standardowemu Kowalskiemu. Jako tako to kupuję.

Z racji bytu najbardziej denerwowały mnie tu przedstawienia kobiece, wszystkie zwykle seksowane laski na szpilkach, nawet kelnerki, łapczywie spoglądające na Brudnego i wyobrażające sobie od razu "brudne rzeczy" z nim w roli głównej. Zawadzka, biedna i głupia Zawadzka, która stara się zawzięcie przed nim machać tyłkiem, jak kiedyś przy jednorazowym numerku, w decydującym momencie leci na łeb na szyję do tunelu z tym wilkołakiem, aby go ratować - ranna, z połamanymi żebrami, na czworakach, zaraz po wypadku samochodowym. Ech... I pani prokurator w różowej bieliźnie (tak, różowej!), która nawiedza go z kajdankami, aby się zabawić. Serio? W tej "brudnej" serii nie mogła wykorzystać swojej władzy jakoś inaczej albo potem, gdy jej (mniej zdecydowanie) odmawia? No i Oksana, pracująca dla niego ciężko to przodem, to tyłem, bo na czym polega jej rola w tej książce prócz głównemu zadaniu oraz pobocznym (robieniu jajecznicy i pilnowania mieszkania), skoro zawsze jest gorowa na kację, w szlafroku? Cóż... mokry sen każdego faceta.

Zakończenia można się spodziewać, szczególnie od połowy książki, to motyw, który najczęściej się pojawia, gdy nie chcemy wprowadzać w życie paranormal. Tutaj pokuszono się o medyczne potwierdzenie - choroby nadmiernego owłosienia, co w połączeniu z skrzywieniem emocjonalnym w dzieciństwieurazów fizycznych, garbem dało równanie. Niech będzie, ale wyszło tak jakoś... mdławo. W sumie poprowadzenie akcji było dużo lepsze niż finał.

Podsumowując: może jestem zbyt delikatna i nie nadaję się do niektórych lektur, ale dla mnie to faktycznie było za dużo. Nie wyobrażam sobie, abym przeszła do następnych tomów, już po tym jednym miałam dość. To lektura dla osób, które lubują się w ostrym seksie (szczególnie tom 3, zapowiedź była w tomie 2), tematach pedofilii, opisach rozkładów ciał i kolejności rozrywania go na strzępy. Przeprowadzi was przez to wszystko facet, który bez przerwy musi odganiać się od nachalnych pięknych kobiet na szpilkach, pragnących go zakuć w kajdanki na jedną noc. Po prostu widać, jaki autor to pisał. Niemniej taki właśnie thriller grzmiał w zapowiedział - brudny i brutalny, więc wszystko się zgadza.

Na własne ryzyko.


czwartek, 16 czerwca 2022

Przystanek CLX: Nellie Payette

 

Autor: Sylvie Payette
Tytuł: Nellie. Wtajemniczenie (tom I)
Wydawnictwo: Dragon
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 272
Gatunek: Fantastyka
Tłumacz: Marzena Dupuis
Ogólna ocena: 1/10
Czy wnerwiła Kocyk? Tak, Kocyk dawno nie czytał czegoś porządnego! <chodzi po ścianach> 


To książka z rodzaju tych, które mnie zadziwiają. Gdybym miała jasno określić, jakie cechy skłoniły mnie do lektury, to chyba byłoby nią wyłącznie to, że zalegała mi na półce (oraz wcześniejsza promocja w Biedrze). No i ładna okładka. Jakimś cudem ta postać na niej przedstawiona zapowiada mi mądrą podróż przez meandry fantastycznego świata, a nie... bale i przystojnych książąt w alternatywnym świecie.

Wszystko, co mogło pójść nie tak... To poszło. A konstrukcja świata przedstawionego jawiła mi się nawet nieźle, nie powiem, za to ten plus u góry. Fabuła z grubsza opowiada o dziewczynie, która trafia w rozdarcie czasoprzestrzenne i ląduje w alternatywnym świecie, trochę jak taka Dorotka z Krainy Oz, tyle że nie przez burzę, a piorun. I skoro nic nie mogę powiedzieć złego na całą teorię (tylko podawano ją prawie jak w "Instytucie", czyli kompletnie bez polotu), ponieważ sporo tutaj kwestii zostało umotywowanych  - inne zakończenie wojny, inne zwyczaje, szukanie przyczyny, układanie tożsamości i przyzwyczajanie się do nowej roli - to ciągłego wzdychania do książąt lub nie-książąt w szybkim zapomnieniu o pozostawionym kochającym bracie i resztcie rodziny (serio, szybko się klimatyzuje, co w ogóle było nielogiczne) oraz niekończące się opisy... sukien. Ich stylu, koloru, długości, podkreślania krągłości... po pierwszym tomie miałam tego dość, dlatego nie sięgam po kolejne (seria liczy sobie trzy). Nie powiem, bardzo chciałabym wiedzieć, jak powraca do swojego świata (taki tytuł nosi część trzecia: "Powrót") i co z tymi alternatywnymi wersjami, ale tego ciągłego ślinienia się do bogatej płci męskiej i wychwalania co rusz nowej sukienki nie ścierpię. Naprawdę, to jest najważniejsze w książkach? Można powiedzieć, że to przecież "tylko dla młodzieży", ale weź... właśnie to interesuje młodzież? To się "fajnie czyta"?! To ciekawe, czemu jestem taka wnerwiona wraz z Kocykiem.

Nellie ma podobno osiemnasie lat, ale poza modą i facetami nie myśli o niczym więcej. To bohaterka z rodzaju tych, których się nigdy nie polubi - irytująca, wykonująca jakieś bezsensowne manewry, do tego wpadająca w jakieś dziwne sytuacje (zazdrość nowej koleżanki, jakby znały się od przedszkola, kompletne oczarowanie księcia, nieprzykładanie się do gry, w której najbliżsi mogą przecież stracić życie). To boli, gdy cały świat przedstawiony wygląda tak dobrze, ale występujące w nim postaci tak baaardzo źle. W ogóle czytałam, że ma być tam trójkąt miłosny, co jeszcze bardziej odstręcza mnie od tej serii, bo nie mam pojęcia, gdzie by tam można go było wstawić - ale hej, powodzenia!

Najgorzej zostało przedstawione wdrążenie się głównej bohaterki w nowy świat. Z jednej strony no dobrze, szybko poznaje przyjaciół, będących w tej samej sytuacji, którzy mogą jej w tym pomóc, więc rozumiem, że rzecz nie wygląda aż tak źle, ma gdzie mieszkać, ponadto dalej jest chyba w szoku, wszystko się tak szybko dzieje, z drugiej... jak pustą osobą trzeba być, skoro lecisz na misję poszukania profesora, który może ci pomóc w powrocie do dawnego życia, helloł, kochająca rodzina i te sprawy, a ty w minucie o wszystkim zapominasz, bo na horyzoncie pojawia się przystojniak. Ja wiem, że to tylko książka, ale mocno nielogiczna i tępa, w ogóle pomijająca delikatność natury ludzkiej i jego naturalną skłonność do miłości i przyzwyczajeń. Do wyższych wartości niż tyłek jakiegoś przebranego książulka!

Podsumowując: dla młodszych pewnie tak, dziewczynek, którym jeszcze opisy sukienek przypadną do gustu (szczególnie tych w wiktoriańskim stylu), ale szczerze mówiąc, namawiałabym na coś lepszego. To też nie są długie tomy, liczą sobie po około 200 stron, a przy tej czcionce to niewiele, więc nic się nie traci. Prawdę mówiąc można było tą powieść zrobić w jednym tomie, tylko opanować się z nadmiernym opisem głupich sytuacji. Ach...

Nawet Kocyka po tej czytaninie nosi.


wtorek, 14 czerwca 2022

Przystanek CLIX: Ingrid na tropie Abrahams

 

Autor: Peter Abrahams
Tytuł serii: Ingrid na tropie
Wydawnictwo: C&T Crime & Thriller
Rok wydania: 2010
Ilość tomów: 3
Gatunek: Literatura młodzieżowa, detektywistyczna
Tłumacz: Konrad Krajewski
Ogólna ocena: 5/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie, Kocyk jakoś przeżył <teraz boi się małych dziewczynek> 


Pierwsze, co powiem to to, że jest to pozycja skierowana do młodego czytelnika, lubującego się mocno w Sherlocku Holmesie, do którego można odnaleźć wiele powiązań podczas lektury. Zwykle wciela się ją w literaturę dziecięcą, ale myślę, że pisana jest dość dobrze, nawet starszy nie będzie miał nic przeciwko. Cechą charakterystyczną tej serii są specyficzne dialogi - z jednej strony powiedziałabym, że są słabe, z drugiej strony są tak dziwne, że zastanawiam się, czy czasem właśnie tak nie miało być. Niestety, w korekcie zdarzają się błędy, główne wizualne (brak przeniesień do następnego akapitu). Z drugiej strony to małe książeczki, więc może w ten sposób wydawnictwo chciało przyoszczędzić na papierze, kto tam wie.

Seria składa się z trzech tomów:
- W głąb króliczej nory
- Ktoś za kurtyną
- W ciemnym lesie

Wydaje mi się, że seria miała być dłuższa, a jednak nie wynalazłam, by autor pokusił się o ten zamysł. Abrahams w ogóle zajmuje się kryminałami z bardziej dorosłej strony, a Ingrid to tylko taka odskocznia, zresztą, widać, w końcu w tych tomach pojawiają się trupy, dzielnica nie wydaje się bezpieczna... W każdym razie krótkie tomy (ponad 200 stron) czyta się szybko, nie są wymagające, ponadto utrzymują klimat konkretnej baśni np. pierwsza część "W głąb króliczej nory" zasadza się na przedstawieniu, w którym Ingrid bierze udział - "Alicja w Krainie Czarów", stąd podczas fabuły wiele odniesień do tej książki. Niezwykle przemyślana fabuła i klimatyczna. Zagadka nie jest najtrudniejsza i najczęściej czytelnik sam się domyśli zakończenia, ale w sumie w zamyśle to literatura dziecięca, więc nie ma się co dziwić...

Ingrid wreszcie była postacią, która nie denerwowała i nie przejmowała się sukienkami, jak to zwykle bywa u niektórych autorek... Zresztą, miała poważniejsze problemy, takie jak mordertwo czy porwanie. Jedynie dziadunio wydawał mi się zbyt przesadzonym bohaterem, za to bywało zabawnie. Książki nie pomijają również takich problemów jak zdrady małżeńskie czy rozwody, co też jest dość ciekawe... Dobrze nakleślone postaci.

Podsumowując: dla młodszych czytelników jak najbardziej, dla starszych może byc trochę zbyt infantylnie. Za to jest wesoło.


poniedziałek, 13 czerwca 2022

Rozkład jazdy

 

Dzień dobry wszystkim wytrwałym!


Plan na najbliższy czas:


Michalina Olszańska "Era Zero"

Przemysław Piotrowski "Sfora"

Christopher Paolini seria "Eragon"

Sylvie Payette "Nellie"

Stanisław Grzesiuk "Pięć lat kacetu"

Józef Ignacy Kraszewski "Stara baśń"

Jakub Ćwiek "Stróże"

Wanda Markowka "Mity Greków i Rzymian"

Zygmunt Kubiak "Mitologia Greków i Rzymian"


Oraz z planów, które trzeba nadrobić:

Katarzyna Grochola "Zdążyć przed pierwszą gwiazdką"

Peter Abrahams "W głąb króliczej nory"

Peter Abrahams "W ciemnym lesie"


Pojawią się oczywiście pozycje dodatkowe, ale to w późniejszym czasie.

Do zobaczenia!





niedziela, 12 czerwca 2022

Przystanek CLVIII: Ćwiek Kłamca

 

Autor: Jakub Ćwiek
Tytuł serii: Kłamca
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2010
Ilość tomów: 4 (+dodatki)
Gatunek: Science fiction, fantastyka
Ogólna ocena: 10/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie, dla Kocyka bardzo spoko! Jak kłamać, to na całego.


"Ofensywa szulerów", "Ciemność płonie", "Chłopcy"... no a teraz "Kłamca", ponieważ taka sprawa, że mówienie o Ćwieku bez tej sztandarowej serii jest po prostu dziwne i naprawdę szkodliwe. W moim mniemaniu to jego najlepsza pozycja, w dorobku jego licznych pozycji, a podejrzewam, że potwierdzeniem tej tezy może być jej wznowienie przez kolejne wydawnictwo (Sine Qua Non) z licznymi dodatkami, nie mówiąc już o poprzednich wznowieniach z pionerskiej Fabryki Słów. Zresztą, Ćwiek debiutował zbiorem opowiadań o nazwie właśnie "Kłamca", także coś musi w tym być.

Kolejne tomy serii wyglądają tak: 
Kłamca. Viva l'arte (tom 0, z Dawidem Pochopieniem) -> komiks
- Kłamca. Writer's cut (tom 1)
- Bóg marnotrawny. Writer's cut (tom 2)
- Machinomachia (tom 2,5) -> zbiór opowiadań
- Papież sztuk (tom 2,8) -> opowiadania/ komiks
Ochłap sztandaru (tom 3)
- Kłamca 4. Kill'em all

Rzecz jasna pierwsze wersje wydane przez Fabrykę Słów zawierały jedynie 4 główne tomy, które ja spałaszowałam ochoczo. Reszte dodatki zasadzają się na nich, rozbudowane głównie o część komiksową, przypominają czasami tradycyjne zapychacze.

No dobra, o czym w ogóle mówimy? O przygodach Lokiego, znanego z mitologii skandynawskiej boga kłamstw i ognia w nietypowej konfiguracji - na usługach anielskich zastępów jako płatnego zabójcy innych bogów czy demonów, nazywany Kłamcą, działając tak, jak Niebo nie mogłoby sobie na to pozwolić. Cała seria jest nieprzewidywalna i przekazuje nam obraz zupełnie innego uniwersum wiary, gdzie religie różnych krajów krzyżują się, przeplatają, a ich bogowie nie są zwykle tacy, jak nam się wydawało - lub jak chcieliśmy ich widzieć. Ponadto Loki bezwolny wcale nie jest, pod przykrywką działa zwykle dla własnych celów.

Wiele się dzieje, mnóstwo zwrotów akcji, ale przede wszystkim mocny humor, często kontrowersyjny. Nie ważne, czy do Lokiego ktoś strzela, czy nie, on po prostu musi coś powiedzieć, wtrącić swój sarkazm, choćby uśmiechnąć się ironicznie. Dlatego czasem czytelnik ma dość, ponadto mnogość akcji, ich chaotyzm i niekoniecznie udowodniona celowość sprawia, że nie da się jej przeczytać "na raz", pomimo luźnej formy. Ja z ostatnią częścią czekałam dość długo, jednak ze smakiem.

Podobało mi się zupełnie inne spojrzenie na Mikołaja, nawet wsadzenie go do więzienia. Pomysł z "ułożeniem" idealnego ciała wysłannika boskiego, składającego się z elementów ludzi obdarzonych jakimś darem (np. u Jenny widzeniem, czyli oczami) budził we mnie niesmak, ale... byłam ciekawa, czy coś z tego wyjdzie. Przedstawienie Erosa mi bardzo spasowało - jako bohatera nie z łukiem w ręce i pieluchomajtkami, a pięknego niczym Afrodyta, z mocą wykorzystywaną idealnie współcześnie (rozkochiwanie w sobie osób, nakłanianie do decyzji itp.). Bachus również był niczego sobie, wreszcie bez typowego czerwonego nosa, choć już otyłość się zgadzała. Jeśli chodzi o ostatni tom - ucieszyłam się z finału, ponieważ się go nie spodziewałam. Owszem, nie jest idealny i podobnie twierdzi tak wiele osób, ale przynajmniej nie zakończono tej historii z wielką pompą dla Lokiego (takiego z drinkiem na plaży), zejścia się z jego żoną, która nagle w części 4 się pojawia, czy inne, a to naprawdę duży plus. No i wkońcu się dowiedziałam, po co mu był ten misiek (chociaż... nie całkiem?).

Tak więc muszę powiedzieć, że dobrze bawiłam się przez te cztery tomy. Nie bardzo wierzę w dodatki, szczególnie że ich akcje dzieją się między tomami, a ja historię z tym światem już po prostu zakończyłam, ale polecam wznowienie wszystkim, którzy cenią sobie porządną fantastykę. Po ponad dziesięciu latach od powstania serii potwierdzam, że łatwo nie schodzi z pamięci i stała się tym, co w Ćwieku lubię, pomimo jego ostatnich "skoków w bok" w mniej fantastyczne klimaty (nie ufam takim zabiegom). Wszystko potraktowane jest z przymrużeniem oka, nie na serio, z dużym poczuciem humoru i może dlatego tak dobrze się to czyta. 


piątek, 10 czerwca 2022

Przystanek CLVII: Świat Verity Schwab

 

Autor: Victoria Schwab
Tytuł serii: Świat Verity
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2018
Ilość tomów: 2
Gatunek: Urban fantasy, młodzieżówka
Tłumacz: Agnieszka Brodzik
Ogólna ocena: 8/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie! <Kocyk zaskoczony, bo nie pamięta, co się robi, gdy jest się zadowolonym z lektury> 


Cóż... ostatnio parę razy zmieniłam zdanie o tej serii... Ogólnie jest to młodzieżówka, choć wątek romasowy jest tam ładnie zminimalizowany, dzięki czemu egzystencja głównej bohaterki nie zasadza się wyłącznie na jej związku czy nie-związku (a może tylko przyjaźni?). To właśnie mi się najbardziej spodobało, stąd tak wysoka ocena.

Sama Vistoria Schwab jest dość płodną pisarką, ale jej powieści nie są tak chętnie tłumaczone na nasz grunt (albo po prostu się ociągają w tłumaczeniu). Cykl składa się z dwóch tomów:

- Okrutna pieśń
- Mroczny duet

Fabuła zasadza się na opisie życia w bardzo dziwnym świecie - postapokaliptycznym - ale spoko, bo daleko (Ameryka). Każda zbrodnia rodzi potwory szczególnego typu (Corsajów, Malchajów lub Sunajów), a potem oni mogą zobaczyć, na którym człowieku ciąży przestępstwo i go zabić lub wykorzystać do własnych celów. Dlatego świat podzielił się na tych, co bawi się w sumienną policję, likwidując jednostki zainfekowane zbrodnia (Flynnowie) oraz na tych, którzy robią wszystko dla własnych korzyści (Harker).

Głównymi bohaterami są Kate Harker i August Flynn, nastoletni następcy głównych przywódców miasta. Pierwszy tom opowiada o tym, jak Kate stara się dorównać w bezwzględności ojcu, który odesłał ją na kilka lat. Nie zabija on potworów, a trzyma na dość długiej smyczy, każąc ludziom płacić za ochronę przed nimi albo patrzy jak giną. August jest potworem (Sunajem), zrodzonym podczas przestępstwa w szkole (powstają przy wyjątkowo srogich akcjach), ale bardzo ludzkim i mocno specyficznym. Musi pożywiać się na ludziach (wybiera tych ze zbrodnią, tak to sobie tłumaczy), ludzie mają przemożną ochotę, aby mu się zwierzać, a gdy zagra na skrzypcach (jego "rodzeństwo" na innych instrumentach - choć posiada tylko dwójkę, więc chyba to nie takie "złe" miasto) może skraść duszę, na jego ciele pojawiają się kreski, liczone od dnia, gdy stracił kontrolę... Ale dom, w którym przebywa jest bardzo ludzki, wszyscy traktują go jak członka rodziny, a nie potwora. Gdy dostaje zadanie ukrywania się w szkole jako człowiek, czuje się wręcz w swoim żywiole, ale Kate szybko orientuje się, z kim ma do czynienia. Fabuła ogólnie nie jest skomplikowana, ale ten postapokaliptyczny świat został mocno rozbudowany, przez co czytelnik się nie nudzi. Nie ma naprogramowych dialogów i pobocznych akcji, każde wydarzenie ma znaczenie. Miasto wygląda bardzo realistycznie, nieschematycznie. Cóż - jak widać, jest naprawdę dobrze.

Drugi tom jest zupełnie inny. August próbuje pogodzić się z brakiem człowieczeństwa i staje się wyrafinowanym żołnierzem. Kate Harker przybita zdradą ojca sama poluje na potwory, szybko jednak okazuje się, że potrzebuje przyjaciół (tak, trochę zajechało moralizmem, ale w sumie to młodzieżówka). Niestety, pojawia się nowy rodzaj potwora i wszystko krzyżuje się jeszcze raz.

W ogóle pomysł na fabułę jest wielki, minusem uznałabym przy Sunajach zabijanie muzyką, ale cóż... nie jest to jakiś wielki minus, po prostu było to strasznie dziwne. Co ciekawe, prócz dopracowanych głównych bohaterów, którzy nie przynudzają i których czytelnik nie ma ochoty zabić, pojawiają się wyraziste postaci drugoplanowe, przemyślane, obecne. To naprawdę coś! Ja osobiście najbardziej polubiłam Ilsę, Sunaj, jej charakter, nietypowe dialogi i zabijanie śpiewem. Zakończenie było mocne. Tom drugi był co prawda słabszy według mnie, ale przynajmniej dowalił na koniec serii. Także jeśli ja miałabym kierować się czyjąś opinią - jako młodzieżówkę, warto sięgnąć po tą serię. Starsi czytelnicy moga pogubić się w tym mieście, ale dla nastolatków będzie jak znalazł.




czwartek, 9 czerwca 2022

Przystanek CLVI: Alyssa Howard

 

Autor: A.G. Howard
Tytuł serii: Alyssa z Innej Krainy (II tomy)
Wydawnictwo: NieZwykłe
Rok wydania: 2018
Ilość tomów: 3 (przetłumaczone 2)
Gatunek: Fantasy, młodzieżówka
Tłumacz: Janusz Maćczak
Ogólna ocena: 5/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie, dlaczego? <Kocyk przekopuje ogródek, szukając króliczej nory> 


Moja nieprzemijająca miłość do przeróbek "Alicji w Krainie Czarów" powinna być już powszechnie znana - jeśli tak nie jest, to usłużnie przypominam. Nic więc dziwnego, że po "Alyssę" sięgnęłam, wierząc ślepo w magię okładek i reklamy, bo przecież... może to będzie to?

Ogólnie muszę stwierdzić, że owszem, tęczy nie było, ale wyciągnęłam z tej lektury jakieś plusy, a to już coś. Albo po prostu po Gena Showalter poziom rozczarowania czytelniczego obniżył mi porządnie swoją poprzeczkę. Jakby nie było, to po pierwsze młodzieżówka, więc nic idealnego dla dorosłego, ale dostrzegam tam walory. Niestety, są romantyczne rozterki głównej bohaterki, mocno wahającej się pomiędzy jednym ciachem a drugim, bardziej ludzkim i tym mniej. Zaczynam myśleć, że to już nieuniknione we wszystkich romansach i nie-romansach... Ponadto klimat tej serii porównuje się do filmów Tima Burtona, na co trzeba uważać, ponieważ poziom dziwności faktycznie podobny, ale jednak Burton to geniusz... Takie porównania nie robią książkom młodzieżowym najlepiej.

Tomy w serii "Alyssa z Innej Krainy" wyglądają tak:

- Alyssa i czary
- Alyssa i obłęd
- Untamed (w zasadzie dodatek 3.5)
- Ensnared

To może od początku - główna bohaterka - bla bla bla - Alyssa Gardner, słyszącej głosy owadów i kwiatów jak jej matka, przesiadująca w zakładzie dla obłąkanych, potomkinie Tej Alicji Lewisa Carrolla. Rodzinna klątwa, wokół której wszystko się rozgrywa z wielką pompą. Wiele zwrotów akcji, intryg głównej fabuły, zmiany stron bohaterów i oczywiście słynna Kraina Czarów czy tam Dziwów, lawirowania pomiędzy światami.

Także ogólnie dużo się dzieje i to chyba największy plus tej serii. Kraina Czarów rozbudowana pod niebosa, bo co tam się znajduje - prócz postaci typowych dla Alicji, takich jak Kapelusznik, Królik (pomysł jego zamiany w schorowanego kościotrupa mnie przeraził), Czerwona Królowa, ale i Morpheus (chociaż to w sumie początkowo ta duża gąsienica), jakieś a la prządki ziejące makabrą... Ogólnie widać, że ktoś bardzo wczytał się w główną powieść i przerobił wszystko, co się dało, starając się zmienić pozornie cukierkową powieść okiem dziewczynki w mroczną historię dla nieco starszego czytelnika. Trochę walnęło mnie imię pierwszej miłości Alyssy - Jeb - to nie żart. Ale cóż, skąd obcojęzyczna autorka miała wiedzieć, że się nam będzie kojarzyć. Rzecz jasna Alyssa wiąże się w trójkącik miłosny, wycina też Jebowi (hehe) sporo wspomnień z życiorysu, momentami przypominało mi to wolną interpretację "Snu nocy letniej". Albo naczytałam się za bardzo "Żelaznej córki", którą niedawno omawiałam - tamtejszy śmieszek przypominał mi Morpheusa, choć jego humor bardziej doceniłam.

I Alyssa zdaje się zupełnie inną postacią. Już swoja drogą, że okładka pierwszego tomu ją przedstawiającą jest wprost idealna do jej wizerunku i tak ją sobie właśnie wyobrażałam przez całą lekturę, dodatkowo sama nie zgrywa bohaterki, nie kieruje się moralnością, a czasem jak typowa Scarlet z dogmatem "Pomyślę o tym jutro". To jej hobby mnie przerażało, układanie kompozycji z martwych owadów - a jeszcze bardziej to, że świat zdawał się mocno doceniać jej prace. Ale jakby nie było, miało to sens (zabijanie owadów, by uciszyć ich głosy w swojej manii). Początek historii naprawdę wskazuje na typową chorobę i gdybym nie czytała okładki, to bym sądziła, że fabuła poleci w zupełnie innym kierunku.  

Podsumowując: ja myślę, że nie ma dramatu. Ta seria będzie idealna szczególnie dla osób właśnie lubujących się w przeróbkach klasycznej Alicji, bo wątków jest co nie miara. To jednak typowa młodzieżówka z trójkątem miłosnym pośrodku, więc ewidentnie polecam młodszym czytelnikom. Oczywiście, uważam, że pierwszy tom jest najlepszy, drugi to już takie ciągnięcie dalej. Być może z tego powodu nikt nie przetłumaczył na polski rynek tomu trzeciego i czwartego, także nie wiadomo, jak zakończyła się ta historia. Można jednak zgadywać.


wtorek, 7 czerwca 2022

Przystanek CLV: Szept Noni

 

Autor: Lynette Noni
Tytuł: Szept (tom I)
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 432
Gatunek: Science fiction
Tłumacz: Janusz Maćczak
Ogólna ocena: 1/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie, aczkolwiek Kocyk już się uodpornił na takie bzdety


Tak sobie pomyśłam, że w związku z powstaniem kolejnego sezonu "Stanger Things", gdzie mamy Jedynastkę rozbijającą się po tajnym ośrodku badawczym i samej będącą eksperymentem, warto przytoczyć powyższą książkę. Niestety, w przeciwieństwie do wspomnienego serialu, książka nie jest tak dobra, w zasadzie nudna i bez polotu, jedynie początek wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Ale więcej poniżej.

Fabuła opowiada historię dziewczyny skazanej na przebywanie w ośrodku badawczym - i to od tego miejsca wszystko się zaczyna. Tak jak Jedynastka, ta też posiada numer, ale i przydomek - jakże wymowny. Czytelnik śledzi losy obiektu sześć-osiem-cztery, czasami nazywanej Jane Doe, ponieważ nie przyznaje się do swojego imienia, w ogóle nic nie mówi i odmawia współpracy, na ile to możliwe w otoczeniu strażników i własnej bezsilności czy apatii, w którą popada, będąc tam już ponad dwa lata. Sterylność białych pomieszczeń aż razi w oczy. Ten fragment fabuły bardzo mi się podoba - nic nie wiemy o głównej bohaterce, a i ona chce przekazać jak najmniej wiadomości. Jednak pojawia się Landon Ward, pod którego opiekę nieoczekiwanie przechodzi. Stabilne mury, jakimi się otaczała powoli słabną, szczególnie gdy zostaje przeniesiona ze swojej celi do zwykłego mieszkania, otoczona życzliwymi ludźmi.

I tutaj wszystko nagle upada, cały początkowy klimat. Okazuje się bowiem, że Jane w rzeczywistości posiada moc i to taką szczególną, podobną do pozostałych osób przebywających w ośrodku, zawartej w głosie, dlatego tyle czasu się nie odzywała. Włącza się także syndrom Pottera - jej rodzice byli obiecującymi potężnymi magami (ok, tutaj inaczej się ich nazywa), których każdy znał (chociaż podobno żyje jeden z nich), a ona jest nad wyraz piękna i oryginalna, bo jej moc jest nietypowa i jedyna. Pojawia się rzecz jasna opozycja do prawdy ośrodka, w którym i Jane jest przetrzymywana oraz prawdy, jaka szerzy się poza nim, w grupie oporu. Moce miały być także efektem ubocznym stosowania pewnego leku. Także pomysł ogólny może i fajny, ale jego wykonanie... początkowo książka zaczyna się estetycznie, nawet miło, a potem nagle nastaje "bum" i czytelnika zalewa fala informacji na temat mocy parapsychicznych, zamiast rozegrać to jakoś z polotem, poukładać choć mniej więcej. To tak jakby autorka nagle sobie przypomniała, że jej już niedaleko do końca książki i należy maksymalnie przyspieszyć. Wszelki klimat się zatraca, akcja teoretycznie przyspiesza, ale jakoś nie wciąga. A zdzwiwiłam się, ponieważ zwykle dziewczęce główne bohaterki wkurzają swoimi wielkimi rozmyśleniami - tutaj przy Jane było miło, oczywiście, do pewnego momentu. Dziwię się, że nie zostało to wykorzystane i pociągnięte dalej, widziałoby się tę lekturę zupełnie inaczej.

"Szept" w zasadzie liczy sobie dwa tomy, ale nie widzę sensu w dokończeniu tej historii, wszystko jest tak sztampowe i schematyczne, że zakończenie wiadome jest już od początku. Przeczytałam tę pozycję zaledwie parę dni temu, a już mało potrafię o niej powiedzieć - to nie jest książka, która pozostaje w pamięci. Z miłych rzeczy mogę powiedzieć, że ładna okładka i początkowy pomysł, a dalej? No w sumie już nic. Nie polecam. Być może młodzież potrafiłaby ją bardziej docenić, dla mnie była strasznie nudna.

Tak nudna, że nawet Kocyk nie chce się dzisiaj udzielać, a to coś znaczy.



czwartek, 2 czerwca 2022

Przystanek CLIV: Southern Reach VanderMeer

 

Autor: Jeff VanderMeer
Tytuł:  "Unicestwienia", "Ujarzmienie", "Ukojenie" - cykl Southern Reach
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2014-2015
Ilość tomów: 3
Gatunek: Science fiction
Tłumacz: Anna Gralak
Ogólna ocena: 9/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie, Kocyk nie śmiałby nawet twierdzić inaczej <Kocyk przestraszony potencjałem Southern Reach i woli z nim nie zadzierać

Źródło: amazon.pl

Jakiś czas temu opisywałam część pierwszą i byłam nią dość zszokowana. Dzisiaj jestem już po lekturze ostatniego tomu i miałam dość czasu, aby to sobie wszystko przemyśleć. Rzecz jasna, za mało. Czemu? To seria trudna, wymagająca i prawdę mówiąc codziennie zmieniam o niej zdanie, ale uważam, że to dobrze świadczy o tym cyklu - sporo emocji powoduje, nie jest jednoznaczna, sama wyobraźnia autora to głęboka studnia, do której lepiej nie wpadać.... Pozostaje w pamięci na długo!

Przede wszystkim pomysłowa i z cwanym zamysłem. Przypominam, że chodzi o pewien teren, anomalię - nazywaną Strefą X - która zaczyna żyć własnym życiem i nikt nie wie, jak powstała ani co ze sobą wnosi. Później nawet dowiadujemy się, że się rozrasta, że sięga dalej i nie zwalnia. Wnosi z sobą nowe organizmy albo przebudowuje te istniejące - to kwestia sporna, która znajduje rozwiązanie przy końcu - dotyka wszystkiego swoją energią, kto do niej wchodzi (choć potem i tak zasady się zmieniają). Dlatego wysyłane są ekspedycje badaczy, aby dowiedzieć się - w zasadzie czegokolwiek. Prócz żołnierzy, przerzucani są tam biolodzy, geolodzy, ale i lingwiści, słowem wszyscy, aby ugryźć ten problem od jakiekolwiek strony. Tytuł cyklu - Southern Reach - stanowi właśnie jednostkę, która zajmuje się tymi badaniami.

Seria Southern Reach składa się z trzech tomów:
- Unicestwienia
- Ujarzmienie
- Ukojenie

Każda prowadzona jest z inne perspektywy. W pierwszym tomie wkracza biolożka, która razem z kolejną ekspedycją chce poznać tajemnicę tej anomalii. W drugim tomie historia dotyczy perspektywy głównie Kontrolera, a w ostatnim - Latarnika. Strefa X czasem przypomina zwykłą anomalię biologiczną, czasem wojskowy eksperyment, czasem wpływ kosmitów - granice są płynne i autor sprawnie nimi operuje. Rzadko tu używa się imion lub nazwisk na rzecz ksyw, mimo że później poznajemy wręcz całe życiorysy poszczególnych osób, bardzo wiele definicji i literatury z zakresu biologii i psychologii - co zadziwiające - to nawarstwienie naukowego zacięcia nie przytłacza czytelnika. Strefa X opisywana jest wręcz z niemiecką precyzją, epatuje we wszystkie możliwe wyjaśnienia.

Sposób opisu również jest ciekawy - nie dostajemy jasnego i klarownego opisu Strefy X, informacje są dozowane, a czasem płynne, zmieniające się w zupełnie coś innego. To samo dotyczy poszczególnych osób - jedni są wrogami, inni wręcz przeciwnie, ale... czy na pewno wiemy, kto jest kto? 

Więc dlaczego tylko 9 punktów w skali? Cóż... czekałam na jakieś bum w zakończeniu, a w zasadzie nie wiem, co mnie spotkało. Owszem, nie było aż tak rozczarowujące, bym sie mściła na tej serii, ale... czegoś brakowało. Nie powiem, niektórym się to może spodobać - bez właściwego zakończenia, otwarte. Ja tam jednak brnęłam tak bardzo dalej, aby poznać tę tajemnicę... W każdym razie lektura niezła, ale podkreślam, że bardzo wymagająca, czasami trzeba się doczytywać między wierszami. Jak dla mnie VanderMeer to porządny autor, godny polecenia!