piątek, 22 marca 2024

Przystanek CXCVII: Długi weekend Hagen


Autor: Wiktor Hagen
Tytuł: Długi weekend
Wydawnictwo: W.A.B.
Cykl: Komisarz Robert Nemhauser (tom 2)
Seria: Mroczna Seria
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 480
Gatunek: kryminał, sensacja, thriller
Ogólna ocena: 9/10
Czy wnerwiła Kocyk? Kocyk pokazuje podniesiony kciuk


Zdobyłam tą książkę przez zupełny przypadek, ale... przeczytałam i jestem z tego powodu zadowolona. Niestety, do końca nie wiedziałam, że to kolejny tom serii, drugi, ale też - nie zauważyłam nazbyt, by czegoś tu brakowało. Także... jak to woli, wolę zaznaczyć, że seria składa się z trzech tomów, do których nie zajrzałam. Jeszcze.

Nie znam się aż tak na Warszawie, by docenić całą topografię miasta występującą w niej, ale czytałam, że niektóre miejsca są wprost wyjęte z rzeczywistości. Więc na plus. Temat też ciekawy, wojna ekologów z politykami, ideałów z przyziemnych światem władzy i pieniędzy. Do tego Komisarz Robert Nemhauser, taki prosty człowiek, popełniający błędy, oddający się emocjom (choć w przypadku kobiety, to może nie aż tak, za to nie było romansu, a ja tak wolę), ale z wybitnie niezłym mózgiem do spraw. Swoją drogą nie mam pojęcia, jak on pracował w policji, zajmował się dziećmi i ogarniał restaurację kolegi. Moim zdaniem dwie rzeczy by przeszły, ale wszystkie trzy, to już nie. Chyba że zakładamy, że praca w policji wymagająco czasowo nie jest, gdy jesteś komisarzem... Coś jak freelancer. Ale w to nie będę wnikać.

Podsumowując: nie bardzo mam się tutaj nad czym roztkliwiać. Dobra powieść, satysfakcjonujące zakończenie (pasujące do naszych czasów), ciekawe zwroty akcji, dobry humor. Bardzo współczesna powieść, z zaakcetowaniem społecznych aspektów naszego obecnego życia. Sporo negatywnych. Wiele sytuacji wykorzystywania osób w pracy i podpisywania się pod tą robotą (lub po prostu pełny wyzysk). Jak dla mnie - całkiem niezła książka. 


wtorek, 19 marca 2024

Przystanek CXCVI: Czarownica Läckberg

 

Autor: Camila Läckberg
Tytuł: Czarownica
Wydawnictwo: Czarna Owca
Tłumacz: Inga Sawicka
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 592
Gatunek: Kryminał, sensacja, thriller
Ogólna ocena: 10/10
Czy wnerwiła Kocyk? Kocyk nie ma się do czego przyczepić!



Kawał tomiska, a ja za wiele o tej pozycji nie powiem. Może właśnie dlatego, że jest taka dobra. W końcu spotkałam się z dopracowaną formą, ciekawymi spostrzeżeniami, dobrą zagadką zwieńczoną ciekawą średniowieczną historią, która ponadto - wow! - ma sens. Także cieszę się po prostu jak dziecko.

W pewnym małym miasteczku, w którym sąsiad zna sąsiada dochodzi do morderstwa dziecka. Ponadto dzieje się to w podobny sposób, co kilka lat wcześniej. Do tego dochodzi powrót osób, które wcześniej przyznawały się do tego czynu. Część społeczeństwa chce, by przestępcami okazali się uchodźcy z Azji, zamieszkujący obrzeża miasteczka.

Prócz ciekawego zarysu postaci i przeskakiwania winy z osoby na osobę, mamy również część historii z dawnych lat dziewczyny, która zostaje oskarżona o czary. Pozornie dwie zupełnie niezwiązane ze sobą opowieści zaczynają się łączyć dopiero na samym końcu.

Od razu mówię, że dla mnie zagadka była poprowadzona tak, że nie wiedziałam prawie do końca, kto zabił (pierwszą i następną ofiarę itd.), ale nie jestem obeznana w kryminalnych sprawach i łatwo tu mną manipulować. Może dlatego tak się wciągnęłam w tę lekturę, dla mnie była to przyjemna odmiana, szczególnie że wszystko w tej powieści wydawało się dokładnie w takim miejscu, jak być powinno. Do tego dochodzą różne problemy małej społeczności: rasizm (do obcych, uchodźców), przemoc szkolna, przemoc domowa i rówieśnicza, gwałt, pedofilia - ale w nie przytłaczający tak sposób, mimo że jest to spore nawarstwienie jak na taką małą miejscowość. Ale cóż, każdy ma tajemnice.

Podsumowując: trzeba brać.


wtorek, 5 marca 2024

Przystanek CXCV: Legendy i Latte Baldree


Autor: Travis Baldree
Tytuł tomu: Legendy i Latte (tom 1)
Tytuł serii: Legendy i Latte 
Wydawnictwo: Insignis
Rok wydania: 2023
Ilość stron: 330
Gatunek: Fantastyka
Ogólna ocena: 9/10
Czy wnerwiła Kocyk? Kocyk może nawet pójdzie na latte, kiwa głową z pewną dozą aprobaty

Gdy ktoś pisze "tiktokowy fenomen" lub "ewidentny bestseller", to bierze mnie na drgawki, a tak właśnie mówią o tej książce na np. lubimyczytac.pl. Nie mam pojęcia, dlaczego opiewa się coś zwyczajnego, jakby było to coś na miarę co najmniej Sienkiewicza, ale może jest to spowodowane tym, że wiele obecnych książek na dzisiejszym rynku można określić jako poniżej skali i niżej (patrz: poprzednie recenzje). Wtedy faktycznie, ta wydaje się bestsellerem.

Ta pozycja według mnie jest "ok", szczególnie gdy ktoś lubuje się w fantastyce, choć powiem szczerze, że jestem przerażona tym, że to pierwszy tom serii - nie mam pojęcia, co można by było pisać dalej, dla mnie to koniec. Ale dobra - fabuła opowiada historię ogrzycy (nie tej ze Shreka, choć... trochę), która postanawia przestać parać się zabijaniem na zlecenia, osiedlić się i założyć mały biznes w jakimś urokliwym miejscu. Ogólnie brzmi nieźle, jest tam magia (np. klejnot wymarłej rasy), wielorasowość i w zasadzie kompletny orientalizm. Spojrzenie świeże, nówka sztuka.

Zastrzegam, że słodycz się tu leje co niemiara. Wszystko się tytułowej bohaterce Viv (ta ogrzyca) udaje, nawet szef miejskiej szajki okazuje się być przychylnym. To taka w zasadzie bajka, odskocznia od fantastyki typu wiedźminowskiej, takiej ciężkiej i generalnie zmierzającej do pożogi czy tam jawnej dystrukcji. Ponadto mamy wątek LGBT, dwie kobiety różnogatunkowe postanawiają spróbować razem, co zresztą mniej więcej da się wywnioskować po obrazkach ze skrzydełek okładki.

Nie będę również siedzieć cicho, gdy ktoś ględzi, że to przykład literatury " wykraczający poza ramy gatunku" (znowu lubimyczytac.pl, boję się zajrzeć jeszcze gdzieś). Serio?? A z łaski swojej czy można określić jakich to gatunków niby dotyczy? Fantastyka, owszem. Ktoś dodał "science fiction", ale spieszę z wyjaśnieniem, że w ogóle.

Przyznaję jednak, że w tej książce jest parę kruczków. Po pierwsze - kawa i podejście do niej. Zostaje wprowadzona jako nowość z ciekawymi opisami i obserwacjami, co uważam za plus. W ogóle obraz ogrzycy pijącej latte to dla mnie już co najmniej +5 do ogólnej oceny. Wiele sytuacji widać, że jest czystą fikcją autora, a nie ściągnięciem z innych powieści i to też należy uznać pozytywnie. Krótko? Miałam dobry humor, więc nawet mi się podobało. W ogólnej nocie doceniam głównie nowum, świeżość pomysłów i ciekawe ujęcia danych sytuacji, których nie widziałam do tej pory w fantastyce. I to jest najmocniejszą stroną tej książki. Przypominam jednak, że jest ona skierowana raczej do młodzieży, na lekki wieczór, a nie wyczerpujący melanż z "tiktokowym fenomen" czy workowym pojęciem bez dna, jakim stało się wszędobylskie określenie "bestseller".