środa, 18 maja 2022

Przystanek CXLVIII: Instytut Archer

 

Autor: K.C. Archer
Tytuł: Intytut (tom I)
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2021
Ilość stron: 460
Gatunek: Science fiction, młodzieżówka
Tłumacz: Emilia Skowrońska
Ogólna ocena: 2/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie, ale też nie rozbawił się na tyle, by wyrazić jakikolwiek komentarz 


Uwielbiam to wydawnictwo, ale jak widać, to nie wystarcza, by książka nas zachwyciła. Zresztą... wszystko zależy, do kogo opowieść jest skierowana. W tym przypadku uważam, że do dużo młodszej widowni niż ja mam w dowodzie, a tego jakoś nie przewidziałam. Ogólnie Archer jest w posiadaniu drugiego tomu tej historii (w rozmyśle: serii), ale nie widziałam, by został u nas przetłumaczony.

Z czym mi się ta historia skojarzyła? Ewidentnie z Harry'ym Potterem. I to nie tak, że mam kręćka na punkcie tej serii i kojarzy mi się z nią wszystko (chociaż... może?), ale proszę spojrzeć na znaki - szkoła magii (to już mówi wszystko!). Główna bohaterka, która nie ma pojęcia o swojej wielkiej mocy. Łamiąca regulaminy. Z misją na czole. Same odwołania!

Ogólnie ta szkoła - Instytut Whitfielda - jest w czymś rodzaju uniwersytetu dla paranormalnie uzdolnionych, co sprawia, że uczęszczające tam dzieci są w rzeczywistości po dwudziestce (jeszcze mieli życiowe zakręty, co się bez przerwy czytelnikowi przypomina) i powinno się je nazywać studentami. Mnie to nie pasowało, ponieważ tak, ewidentnie każdy z nich miał jakieś dłuższe przejścia, bawił się wcześniej w płacenie czynszu i szukanie na nie funduszy, uprawiał seks bez typowych dla młodzieżówek rozmyślań nad cnotą, ale poza tym? Wszelkie myślenie odbywało się na poziomie nastolatków, również w konfrontacji z profesorami i rówieśnikami. Bo przykro mi, ale nie wystarczy rzucić "kurw...", aby od razu dodać sobie parę lat, to się naprawdę rzucało w oczy. Kilka razy upewniałam się na okładce, że mam do czynienia ze starszymi, jednak było trudno o tym pamiętać.

Druga sprawa: magia. Owszem, wszystko jest poprowadzone z bardzo szczegółowym rozeznaniem i o ile Potter machał różdżką, tak tutaj bohaterowie bawią się w konkretne paranormalne zjawiska, jak telekineza, jasnowidztwo itd. To co mi nie pasuje? Ano... jest tego za dużo. Okropnie za dużo. Czasem cały rozdział składa się z wykładu na temat medium (pojawiają się opisy lekcji, w których wykładowcy prezentują obszerną wiedzę tego świata przedstawionego, tak to jest wkręcone w fabułę). I skoro z jednej strony to jest ok, ktoś się wkręcił, porozmyślał o konkretach i to jest naprawdę fajne - stąd ocena powyżej wyższa niż 0 - to z drugiej strony w takiej młodzieżówce to strasznie razi i powoduje dysonans. I ochotę drzemki.

 Nie kupuję również pomysłu głównej bohaterki - Teddy Cannon. Kobieta po dwudziestce, zachowująca się jak piętnastka, z kilkoma elementami kobiecości. Przypominała mi Sal Kakofonię z tomu II (i równie wnerwiała). Owszem, bywała w kasynach (stąd miała zakaz), zawaliła już jeden uniwersytet i wdała się w kilka romansów, ale... w szkole stara się jak grzeczna dziewczynka, rozmyśla nad przyjaźnią i miłością (mimo że szybki numerek to nie problem). Nie było w tym nic dorosłego, szczególnie w napadzie na punkt FBI. No błagam... Wiadomo, dorośli też nie mniewają jakoś specjalnie innych rozkminek (miłość, seks i pieniądze), ale nie biadolą tak jak Teddy, nie komunikują się w ten sposób z innymi.

Ogólnie fabuła obraca się wokół fenomenu szkoły, prostującej dzieciaki, aby pracowały dla ochrony kraju i miały wyraźny cel w życiu z poważnym wyszkoleniem, a nie rozrabiały. Nawet jest w niej przykład sprawy sądowej (ustalanie zabójcy dziewczyny), gdzie czytelnik ma zrozumieć, jak takie medium funkcjonowałoby w społeczności. Pojawia się również romans (niby jeden zakazany z wykładowcą), z takich ciekawostek, to wątek poboczny (a facet dziwnie poddatny na wykorzystywanie, a niby starszy). Najśmieszniejszą rzeczą i najczęściej powtarzaną jest chyba regulamin tej szkoły, ponieważ wszyscy go notorycznie łamią (najczęściej seks i alkohol) i jakoś nikt nie zamierza wyciągać konsekwencji, nawet po licznych włamaniach oraz ciągłych upomnieniach, że "no, teraz to już wylecicie, jak...". Nie wiem, po co był ten zabieg. Mówi się, że to szkoła pod rygorem i najmniejszy błąd grozi wywaleniem, ale widać, że to fanaberie. Może chodzi o to, żeby podkreślić, jacy to notoryczni prawie-przestępcy wyjęci spod prawa? A przecież bliżej im było do grzecznych dzieci. Rzecz jasna jest jeszcze grupa antypaństwowców i pewnie na tym będą się opierać kolejne tomy. Historia stara jak świat, powtarzana z milion razy, stąd książka nie pokazuje niczego odrywczego i szybko zniknęła z ram rynku wydawniczego. Wątpię nawet, by ukazał się u nas tom II.

Podsumowując: dla mnie nie, w ogóle. Uważam, że jak już, to dla młodzieży, ponieważ starsi się będą strasznie nudzić. I jedynie dla tych, którzy lubują się w zjawiskach paranormalnych, by nie odpaść przy pierwszym wyładzie z telekinezy (bo w cholerę był długi).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz