wtorek, 30 sierpnia 2022

Przystanek CLXXIII: Brudnopis Ćwieka

 


Autor: Jakub Ćwiek
Tytuł: Brudnopis (cykl "Stróże", tom II)
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 276
Gatunek: Fantastyka
Ogólna ocena: 2/10
Czy wnerwiła Kocyk? Tak! Kocyk nie ogarnął fabyły i szerze? Sarkazm bez planu nie powoduje, że czytelnik będzie chichotał, a raczej rzucał mocniej o ścianę 


Proszę po raz kolejny o wybaczenie, ale potrzebowałam "wytrzeźwieć" po urodzinach. W tym wieku to już sumienie i dawne marzenia kopią w d... olną część pleców, aż skrzypi i skrzeczy, to trochę schodzi czasowo na rekonwalescencję. Wracając jednak do tematu - Ćwiek w dzisiejszej odsłonie.

Ja i Ćwiek... Łączy nas miasto pochodzenia (tak połowicznie) i wykształcenie (tak... też połowicznie), dawniej także poczucie humoru, ale obecnie dzieli cała dekada. Dawniej zaczytywałam się w niego (a raczej w jego twórczość) jak w obrazek, ale z czasem zobaczyłam, że niektóre jego książki i ja to nieporozumienie. Tak było z "Ofensywą" z dawien wspomnianą i tak jest ze "Stróżami" - ale z nieco innego powodu.

Wciąż trzymam się wersji, że "Stróże" i nowe edycje "Kłamcy" są jedynie kolejną próbą wzbudzenia czytelników do sięgania po jego książki, odświeżenia sobie pamięci, że "ach, no tak, ja go kiedyś czytałem i z chęcią przeczytam raz jeszcze". Znowu odwołania do Lokiego. Znowu powrót do tej samej postaci. Znowu ten świat. Znowu ci pierzaści kumple i wykałaczka, za to brak Mikołaja i boga wina z Erosem z tyłu. W "Stróżach" owszem, pojawiają się nowi bohaterowie i kolejne zagadki do rozwiązania, ale czai się przy nich ten nieodzowny cień, który co rozdział, dwa, wychodzi na główną scenę. I tak, oczywiście, uwielbiam tego dwulicowego bożka (boga?), ale... czas na nową postać na piedestale. Panie autorze kochany, A "Ciemność płonie"? A inne fantazyjne tytuły, które w tej chwili wyleciały mi z pamięci? Gdzie ten dawny fantastyczny dryg?

Odgrzewany kotlet. Boski, ale jednak.

 I żeby nie było - ja wiem, że powstały inne książki, ale są spoza fantastyki. Ja czekam na wielki powrót gościa od tego gatunku, nie bardzo wierzę w "Szwindel" i inne, ale cóż... możliwe, że będzie trzeba spróbować.

A co ze "Stróżami"? Cóż... a co ma być? Nawalanka aniołów z diabełkami okraszona na bogato sarkazmem, który trzyma to to jak gluten, do tego mocniejszy niż zwykle mizoginizm, czyli niektórym panom spodoba się ten tom jeszcze bardziej (a może o to chodziło, by pozyskać klientów?). Albo to ja nagle zwracam na niego większą uwagę... W każdym razie jest. A więc historia dotyczy jakiejś dawnej sprawy, odgrzebanej sprzed rozkwitającej epoki prawwdziwego Lokiego. Ale ten bóg tam dalej istnieje i miesza. Poznajemy szerzej żołnierską przeszłość Butcha, Zadra w zasadzie jest dalej tylko biurowcem, no i diabełki z Lilith wchodzą do nieba, ale zaraz szybko wychodzą, więc... wtf, po co. W zasadzie było tam jak dla mnie kilka niepowiązanych ze sobą historii, które w tym tomie w ogóle się nie wyjaśniają (bo zakładam, że jednak mają jakiś wspólny cel). Drugi tom powstał trzy lata temu, a o kolejnym się jednak nie słyszy... Czyżby ten tom miał być ostatnim?? No to... przegapiłam zakończenie. I morał. I co tam jeszcze mogłoby się znaleźć.

"Brudnopis Boga" ma ogólnie swoją teorię, która w tym tomie została wyjaśniona, jest fajna i ok. Okazuje się, że Butch ma parę historii z innymi, których nie pamięta właśnie przez tego "najwyższego", nawet umrzeć nie może z powodu jego niedociągnięć. Ogólnie Butch to dobra postać, szkoda tylko, że reszta... nie. Loki jak zawsze tryskający ironią na prawo i lewo, z wykałaczką w ustach, przechodzącą z kącika do kącika. Tak, on się nie zmienia. Jest przewidywalny, a przez to nudny i działający na nerwy - mimo że historia toczy się z jego powodu.

Podsumowując: dla mnie to nie, nie wiem, jak polecić reszcie. Dla wielkich fanów "Kłamcy" - ale takich potężnych i wciąż podjaranych - to raczej, może odnajdą jeszcze tę iskrę. Dla początkujących? To jest nowa wersja "Kłamcy". Także "Stróży" nie wiem, komu mam polecić. Nie ma tam tego sławnego polotu, ot, jakaś opowieść z pogranicza. Może jako rozgrzewka do "Kłamcy"? Bo po nim to już się wszyscy będą krzywić, jest strasznie słabe w porównaniu. Także nie wiem, czy warto. Kto wie, może to samo pomyślało wydawnictwo, sięgając po trzeci tom. 



piątek, 19 sierpnia 2022

Przystanek CLXXII: Od nowa Korelitz

 

Autor: Jean Hanff Korelitz
Tytuł: Od nowa (You Should Have Known)
Wydawnictwo: Poradnia K
Rok wydania: 2020 (I wydanie w 2015)
Ilość stron: 472
Gatunek: Kryminał psychologiczny
Tłumacz: Piotr Kaliński
Ogólna ocena: 6/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie, jeszcze wytrzyma <Kocyk zaciska wełniaste zęby> 


Gdy książka trafia na ekrany kin czy tam na nasze domowe serialowe ekraniki laptopów, jest to okazja do jej reedycji. I nie powiem, nie jest to najgorsza pozycja, jaką czytałam w życiu. Bardziej bym powiedziała, że nie trafiła po prostu w mój gust w sprawie tematu. Serial z HBO na jej podstawie może być dobry, szczególnie z taką obstawą aktorską (hej, w końcu Nicole Kidman i Hugh Grant), ale nie oglądałam go. Może ktoś już jest po seansie?

Fabuła skupia się całkowicie na Grace, znanej psychoteraputce, która akurat wydaje książkę i ma własną tezę, dlaczego kobiety wybierają złych mężczyzn i co powinny robić, aby to zmienić. Słowem, Grace to idealna żona wziętego onkologa, idealna matka zapowiadającego się genialnie chłopca, należąca do śmietanki towarzyskiej, do której dostawiają się kolejki pacjentów z wypchanymi portfelami. Ale z każdą stroną lektury okazuje się, że to tylko pozory. Grace prowadzi terapie kobiet, tymczasem w zasadzie sama powinna się takiej poddać, bo przeoczyła najgorszy przypadek, a raczej oberwała nim mocno w głowę. 

Na ile można zdradzić treść? No cóż... [SPOILER] mąż okazuje się zupełnie innym człowiekiem, niż myślała, oszukując ją w zasadzie na każdym kroku. To przypadek osoby, która łączy w sobie wszystko, co może pójść nie tak w małżeństwie - liczne zdrady małżeńskie, naruszenia zawodowe, łapówki, oszustwa, agresja, kłamstwa, morderstwa, molestowania, ewentualna pedofilia... Gość o wyraźnie narcystycznym usposobieniu, którego według jej książki powinna ominąć szerokim łukiem. No cóż... Za późno. Gdy część z jego przewinień wychodzi na jaw (a szczególnie to największe), kobieta traci reputację, co ciekawe - przez znaczny okres czasu nie ma pojęcia, dlaczego. Każde przestępstwo męża jest odkrywane przez nią stopniowo, a otoczenie myśli, że miała w tym swój udział, łącznie z policją, początkowo nie mówiąc jej nawet o tym, o co ją obwiniają. W końcu jaka psychoterapeutka (hej, taka wzięta i sławna) mogłaby być aż tak ślepa?

Wreszcie przynajmniej policja zaczyna widzieć, że o niczym nie wiedziała. Ucieka wraz z synem, aby mąż nie zaczął się do nich dobierać, rzecz jasna poznaje tam lepiej dawną miłość i... w sumie streszczam chyba całość, ale... chyba najciekawsze w tym wszystkim jest to, że własna naukowa teza Grace kopie ją w dupę, bo jeśli chodzi o zakończenie całej historii, to bym ja chętnie ominęła, ponieważ kończy się jak każdy romans, a nie teoretyczny thriller (tak go nazywają, nie wiem czemu). Zresztą... czarna okładka zapowiada baaardzo ciemną historię, a tymczasem prędzej prowadzi do tęczy. Ostatecznie przecież ta Grace skończyła lepiej niż zaczęła się historia (ok, aczkolwiek ktoś po drodze zginął).

Podsumowując: to nie jest książka jakoś dramatycznie zła, ogólnie jest poprawna. Akcja toczy się bardzo powoli (stąd prawie 500 stron długich przemyśleń) i w gruncie rzeczy zasadza się na tym, jak Grace zaskoczona (jako człowiek, żona i psychoterapeutka) jest tym, że jej mąż okazał się zupełnie innym człowiekiem niż założyła. Na to trzeba się przygotować. Nie ma tam strasznych opisów, horrorowego napięcia typu: "o matko, i co dalej", nie nazwałabym tej książki nawet thrillerem. No, chyba że na początku, gdy Grace myśli, że mąż został porwany lub stało się coś w tym stylu. Nie istnieje groźba, że morderca nagle zjawi się na progu domu, że zabójstwa się powtórzą. Ot, po prostu... wielkie rozczarowanie Grace. Chyba każdy zgodzi się bardziej z angielskim tytułem: "You Should Have Known" - bo w zasadzie o tym jest ta książka, a nie żadne "Od nowa". No chyba że na końcu, bo przecież tam zakończenie leje się cukierkową lawą, tęczą, nowy mąż/ tatuś i te sprawy.

To nie tak, że nie polecam, ale zapowiedź i opis tej książki serwuje nam zupełnie coś innego niż rzeczywistość, o tym należy wiedzieć i to właśnie przez ten fakt ta książka bije niższe noty na stronach, niż by mogła, a to juz smutne, szczególnie dla autora. Zaskoczony w ten sposób czytelnik może posunąć się do łapki w dół, niestety.



czwartek, 18 sierpnia 2022

Przystanek CLXXI: Nie wiesz wszystkiego Moss

 

Autor: Marcel Moss
Tytuł: Nie wiesz wszystkiego
Wydawnictwo: Mroczna Strona (Filia)
Seria: Liceum Freuda (tom 1)
Rok wydania: 2020
Ilość stron: 384
Gatunek: Thriller młodzieżowy, sensacja
Ogólna ocena: 5/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nieee, akurat to jakoś przeżyje <Kocyk wachluje się, bo upał> 


No i w sumie faktycznie okazało się, że nie wiem wszystkiego. Po pierwsze, że to pierwszy tom serii, po drugie: jej autorem jest Polak (ukrywający się pod pseudonimem), po trzecie: treść opowiada o polskim życiu nastolatków, po czwarte: to młodzieżówka. Znowu przykład, że należy najpierw zajrzeć do internetu... Nie, że wszystkie z tych zaskoczeń były jakoś dla mnie specjalnie złe, odnalazłam sie podczas jej lektury, ale gdy okładka krzyczy "kryminał" (zresztą, tak opisuje się tą książkę) i stoi ona na takowej półce w księgarni, to... nooo, spodziewam się czegoś innego.

Także tego... po prostu byłam tym wszystkim na raz bardzo zadzowiona. Przyjemnie czytało się o polskich realiach, to fakt (ma jakaś szkoła u nas takie szafki jak na okładce książki? Bo zawsze chciałam taką mieć). Co do zapowiedzi, że to dla fanów "Belfra" i "Hejtera"... Nie powiedziałabym. Ale podejrzewam, że niedługo ją sfilmują i serial będzie już podobny. Po prostu... nie odebrałam jakoś specjalnie takiego mrocznego klimatu (a w końcu "Mroczna Strona"). Owszem, jest zabójstwo (lub samobójstwo), dzieciaki jakoś specjalnie grzeczne nie są, nauczyciele też, są tajemnice... Ale atmosfera jest zupełnie inna niż we wspomnianych serialach (jeśli są na podstawie książek, to ich nie czytałam), taka bym powiedziała bardziej na luzie, nie że gorsza. Inna. Ale fakt, rzecz dzieje się też wokół szkoły.

Warszawa. Liceum. Nastolatki z problemam różnych natur, bogacze na horyzoncie. No i dwa z pozoru niemożliwe do połączenia samobójstwa. Podobała mi się scena początkowa, która w obrębie całego tomu jest mocno myląca przynajmniej do połowy (to wyobrażenie jednej z bohaterek). Ogólnie całość opowiada o życiu licealistów, także ich nauczycieli i rodziców, ze wszystkimi problemami od alfy do omegi. Są zdrady małżeńskie, wymuszenia, seksoholizm (noooo), bulimia, anonimowe listy, kpiny z grubych, samobójstwa, kradzieże, narkotyki, depresje, LGBT, prawie pedofilia, sponsoring, prostytucja, ale i piękne imprezy, po których nikt nic nie pamięta. A ja niby kojarzę nieletnie czasy, gdzie dwa piwa to był prawdziwy hardcore.... Także co ja tam wiem o nastoletnim życiu? To w tej książce mamy prawdziwe nagromadzenie wszystkiego, co może pójść nie tak. Powiem: nie dawajcie tego nauczycielom, no chyba że tym z Warszawy (czy oni mogą to znać?). Możliwe, że rozwali ich mikroświat.

Jeśli chodzi o fabułę: szkoła budzi się w szoku po informacji samobójstwa Oliwi, dziewczyny z problemami (patrz wypis powyżej), z Alanem, chłopakiem tak przystojnym, popularnym, w zasadzie gwiazdą liceum. To przez niego nikt nie może połączyć sobie tych dwóch faktów razem. Jest to sytuacja wyjściowa do poznania wielu bohaterów, gdzie każdy ma coś za uszami i boryka się z własną historią. O tyle ciekawie, że niektóre z postaci starają się poznać prawdę, maskując swoje powody, dzięki czemu co chwila okazuje się coś nowego. Może nie są to jakieś ogromne zmiany w akcji, ale za to książka zyskuje dynamizm, nie wchodząc w jakieś fantastyczne rozwiązania rodem z Tolkiena, co niektórym autorom zdarza się nader często w literaturze teoretycznie obyczajowej. Jesy więc nauczycielka, która boi się, że jej mąż był w to zamieszany. Jest dziewczyna, która z dnia na dzień traci swoją wręcz jedyną przyjaciółkę i próbuje znaleźć odpowiedź. Jest córka instagramowej celebrytki (co już samo na start jest cholernie współczujące). Jest psycholog ze wszystkimi "-izmami", którego nie mogłam ogarnąć przez całą treść... A przecież taka postać w realu zapewne też odnajduje rację bytu. Jest i wiele innych, których historie po trochu poznajemy, aż do zakończenia, ich punkt widzenia tego, co się stało. Stopniowe zapodawanie informacji z różnych ust. I takie poprowadzenie mi się podobało. Język książki jest prosty, ale nie prostacki. Opisy przestępczych sytuacji nie wchodzą w nadmierne szczegóły, aby obrzydzić nam kawę.

Najgorzej jest jednak na końcu. Zakończenie jest... mocno wiejące nastoletnią fantazją. Po prostu nie wierzę w takie zbiegi okoliczności, kompletnego braku kamer i elokwencji policji (tutaj takiej zerowej). Ponadto jako zapowiedź kolejnych tomów (list anonimowy, że "wiem") jawił mi się bardzo podobnie do innej autorki, którą przedstawiałam na tym blogu. Zresztą, tytuły jej książek są rownie podobne... Także idola już znamy. Rozwiązanie według mnie jest zbyt infantylne i naprawdę liczyłam na więcej. Znaczy może inaczej: rozwiązanie zagadki jest w miarę ok, choć naciągane niczym lycra na tyłku, ale zakończenie całości... już w ogóle nie. Kompletnie naiwniarskie myślenie. Bo jak to wyjaśnić, dzieci [blady SPOILER] z pomocą nauczyciela tuszują dwa wypadki i jedno morderstwo? Plus parę przekrętów. A to morderstwo to już w ogóle... [poważniejszy SPOILER] Wykonuje ją nastolatek na miarę amerykańskiego Bad Boya. Jedyna różnice, że oni mają broń i maczety, a my noże kieszonkowe. W sumie... jakby się tak zastanowić, to lepiej już uczyć w polskiej szkole niż Ameryce, bo co to za wybór, groźba kosza na głowie a maczety w połowie mózgu?  

Podsumowując: lektura niegroźna, poprawna. Kierowałabym ją jednak bardziej do młodszych odbiorców (licealistów?), ponieważ zakończenie nie zadowoli wytrwałego "czytacza" podobnych gatunków. Uważam, że młodzież się tu odnajdzie - pozna historie osób, z którymi może się utożsamiać (choć mam nadzieję, że nie wszystkimi, btw), ale żeby nie było, to nie poradnik. Zresztą, wiele szkolnych sytuacji będzie dla nich ciekawych i na czasie. A dla starszego? Bo ja wiem... może rodzica, który chce zrozumieć, jak jego dziecko ma pod górkę. Wszyscy jednak zgodnie przerażą się nagromadzeniem problemów, jakie mogą pojawić się w szkole, tylu nie znajdziemy nawet w poradnikach. A może to tak? Dla rodzica licealisty to będzie prawdziwy kryminał. Dla nauczyciela - być może. A ucznia? Samo życie.



wtorek, 16 sierpnia 2022

Po przerwie


Kochani!


O czym to ja... ach tak: MOJA WINA, MOJA WINA, MOJA BARDZO WIELKA WINA. Otóż miało nie być przerw, a jest. Ups. Podupadłam na zdrowiu, kilka wiadomości zawodowych mnie zabiło i tak oto jest, połowa sierpnia, widniejąca na nieboskłonie niczym siekiera nad moim karkiem... Dziwny jest ten czas. Świat. Wszystko jedno.

Otóż w tym miesiącu robię długi rachunek sumienia, ponieważ pod koniec sięgam kolejnych urodzin. W moim wieku i osiągniętych... eeee... nie wiem co osiągniętych... powiedzmy: w kilku rzeczach widzę odbicie swojego dotychczasowego życia i mało mi się to podoba. Także jeśli ktoś miałby jakiś pomysł na mój plan działania, to zachęcam do zapisywania swoich złotych myśli. Można się pośmiać ze mnie lub ze mną. 

A już za chwilę: nie zwalniamy! Wracamy do rozkładu jazdy, sukcesywnie poszerzanego.


Do następnego przeczytania!




PS Heh, jakoś zawsze mnie to śmieszy :P

"Ja" to rzecz jasna ten biedny człeczyna