sobota, 2 listopada 2019

Przystanek LXIII: Ukochany nieśmiertelny Tiernan


Autor: Cate Tiernan
Tytuł: Ukochany nieśmiertelny
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2010
Ilość tomów: 3
Gatunek: Literatura młodzieżowa, paranormal, romans
Ogólna ocena: 5/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nieee, Kocyk pozytywnie zaskoczony <gra w karty akurat>

Źródło: lubimyczytac.pl

Książka ta wpadła mi w ręce w bibliotece miejskiej (a jakoś "Zmierzch" nigdy). Nie ma co oszukiwać, okładka (przynajmniej części pierwszej) nie zachęcała do tego (w dwójce było lepiej, ale trójka to jakieś nieporozumienie). Spodobał mi się sam pomysł autorki - nieśmiertelność jako coś złego, nie tyle niebezpiecznego, a po prostu... nudnego. Bez wielkich misji superbohatera, słodkiego melancholizmu i różowych serduszek. Zamiast tego - odwyk i rozpaczliwe szukanie celu. I jestem w stanie to zrozumieć - bez wyraźnego celu w życiu - no po co żyć tak długo?

Z jednej strony Tiernan pokazuje jednak plusy nieśmiertelności - wiecznie młoda nastolatka z kilkusetnim stażem, Nastasya, z jej balangami bez większych problemów rano, tyle czasu do marnowania. Zmiana miejsc, zmiana imienia - początkowa tułaczka to wielka niekończąca się przygoda. Dziewczyna nie cierpi na brak towarzystwa, to razem z nimi prowadzi to "bezowocne" (jak potem stwierdzi) życie, aż do momentu ferelnego wieczoru w klubie nocnym, gdy jeden z jej towarzyszy kończy wieczór dość okrutnie. Wtedy Natasya postanawia zmienić swoje życie i... idzie na odwyk. W zasadzie dosłownie. Zaszywa się w końcu na farmie, gdzie od początku uczy się szanować życie i władać magią, którą nieśmiertelni posiadają. Wiem, tutaj już trochę przesadzone, szczególnie że co potem się dzieje? Rzecz jasna "przeszłość daje o sobie znać". Klasyk. Ach, no i znajdzie [spoiler!] tego ukochanego nieśmiertelnego. Jak zwykle bywa, zaczynamy pięknie, kończymy.... marnie.

Motyw odwyku, terapii dla nieśmiertelnych bardzo mi się spodobał. To taki powiew świeżości wśród literatury tego typu (dotyczącej długoterminowej żywotności niektórych bohaterów). Z tym niestety wątkiem liczą się pewne roztkliwiania natury pseudoprzemyślaniowej, które niektórych mogą więcej niż denerwować. Mnie akurat nie, ale zdaję sobie sprawę z faktu, że trzeba przed tym ostrzec. Dość ciekawą postać stanowi również Nastasya, dość krnąbrna postać, która farmę traktuje w zasadzie bardziej jak tymczasową kryjówkę niż prawdziwę szansę na przemianę, pomimo własnych założeń. Nie wkurza czytelnika, a to już coś. Ciekawe są również stosunki z pozostałymi mieszkańcami farmy (niektóre stosunki stają się... dość bliskie). Gdy człowiek zaczyna się naprawdę nudzić - akcja przyspiesza.

Więc jak oceniam ogół? Nawet nieźle. Znaczy nie należy się spodziewać gwiazd po młodzieżówce z taką okładką, ale jako nowe spojrzenie na tę część paranormalnego romansu (jeśli tak to można nazwać) to nawet poszło. Polecam wszystkim tym, którzy takie gatunki uwielbiają i którzy chcą poznać coś nowego. No i Zmierzchowcy mogą poczuć jakieś pocieszenie w tej lekturze, mimo że w zarysie uważam tę lekturę za lepszą od "Zmierzchu" - niestety tylko oglądałam film, więc mogę powiedzieć wyłącznie o "zarysie".

Nie poszło tak źle.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz