poniedziałek, 11 listopada 2019

Przystanek LXVI: Gone. Zniknęli Grant


Autor: Michael Grant
Seria: Gone. Zniknęli
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość tomów: 6 (plus... do 9?)
Rok wydania: 2009-2013
Gatunek: Fantastyka, science fiction
Ogólna ocena: 10/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nieee! Takie przygody Kocyk lubi najbardziej!

Źródło: taniaksiazka.pl

Teraz coś z kategorii science fiction (by dobić te romanse). To seria, którą już na okładce gorąco poleca Stephen King - no i nic dziwnego, bo ta seria nawet przypomina jego twórczość (po raz pierwszy zetknęłam się z trafnym poleceniem, kto by pomyślał). Mam do tej serii pewien sentyment, dlatego może być różnie z tą recenzją... Tak, będzie dość subiektywnie.

Seria podoba mi się już od przyjemnych okładek - tak właśnie wyobrażałam sobie Sama, przymulonego chłopaka, który chciałby się stać superbohaterem dla swojej dziewczyny, ale... jest wciąż dzieckiem i nie wie jak. Diana mi tu tylko nie pasuje, to przecież piekna wiedźma, mimo że się potem nieco zmienia, a na okładce jest jakaś nijaka. Pięknie przemyślane tłumaczenie tytułu - nie jako "Zniknęli", ale też nie jako oryginalne "Gone". Co zyskaliśmy? Wspólne miano. Można? Jednak można. Jeśli chodzi o liczbę tomów, to ja doczytałam do szóstego zakładając, że to już koniec, ale pojawiło się ich więcej, aż do dziewiątki. W każdym razie ja ich w księgarni nie widziałam (książki-widmo?), ale będę szukać. Ciekawość mnie bierze, co też może być dalej! Jakoś nie podejrzewam, by był to odgrzewany kotlet, to nie w stylu Granta, który z każdym tomem do bólu zaskakuje swojego czytelnika.

W 2009 roku tematyka tej serii nie była jeszcze tak rozpowszechniona. Bo o czym to? Współcześnie temat już dość nudny - grupa ludzi zamknęta w pewnej przestrzeni z siłą pewnego nadprzyrodzonego potwora. Brzmi znajomo? Pewnie! Przynajmniej "Regulatorzy" oraz "Pod kopułą". Pełno seriali i książek-kopii. Ta seria jednak jest tego świadoma i stara się nie naśladować, przynajmniej w szczegółach (bo w "zarysie" to już raczej niemożliwe). Oparta jest o życiue nastolatków. Zaczyna się od razu - od zniknięcia wszystkich dorosłych. I to akurat przynosi pewne novum w naszej powszechnej tematyce - dzieci najpierw się cieszą, że znikają dorośli, robią co chcą, a potem okazuje się, że muszą się jakoś zgrupować, ponieważ grożą im przeróżne niebezpieczeństwa - zaczynając od głodu, a kończąc na makabrycznych robakach. Nooo, nie mają lekko. Wiele ginie, ale są to ofiary najczęściej anonimowe, z którymi czytelnik nie zdąży się zżyć.

Każdy tom opiera się na jakimś katakliźmie (lub wręcz przeciwnie), na fazach rozwoju życia pod kopułą - Niepokój, Głód, Kłamstwa, Plaga, Ciemność, Światło. Każda faza ma swój sens i jest na swój sposób zaskakująca, dlatego grube tomy (po około 500 stron!) czyta się szybko i sprawnie. A także przyjemnie. Do tego dochodzą nastoletnie problemy, kto w kim się podkochuje, kto zachodzi w ciążę (nuda). Ponadto dzieciaczki zyskują nadprzyrodzone moce - i tak główny bohater Sam strzela laserami z palcy oraz tworzy piękne lampiony światła, Diana odczytuje moc, Caine z telekinezą, autystyczny Pete, który urzeczywistnia obrazy, agresywny Drake z macką zamiast ręki (nie pytajcie, długa historia). Społeczność dzieli się na dwa obozy - tych, co lubia Sama i tych, co go nie lubią (czyli grupa Caina). Pierwsza teoretycznie dobra, druga teoretycznie zła, choć w tym świecie to rzecz nieco względna. Każda z postaci jest charakterystyczna, nie sposób pomylić jej z żadną inną, ponadto widzimy zmiany, jakie pobyt pod kopułą (skrótowa nazwa to ETAP) u nich wywołał. Kolejne fazy przynoszą wiele niepewności. Wraz z każdym tomem dowiadujemy się więcej o możliwej przyczynie zamknięcia dzieci, potem część z nich okazuje się płonną nadzieją. Autor bawi się nieźle ze swoimi czytelnikami, wodząc ich za nos. Rzecz jasna niektórych rzeczy sami możemy się łatwo domyślić, ale w większości jednak nie (ja tak z retrospekcji, może ktoś jest mądrzejszy lub szybszy). Tom szósty jest z mojej perspektywy najlepszy - [SPOILER!] gdy kopuła staje się przezroczysta i życie w niej staje się głównym tematem telewizyjnym, odkryta jest też prawda o dorosłych. To zupełna zmiana akcji, również ciekawa. Stwierdzam też, że potowrek Gaiaphage (też wymyślił!) jest dość strasznawy, a jego pomysły dotyczące nowonarodzonego dziecka lub Pete - potworkowate w 100%.

Już - finalnie! - podsumowując: teoretycznie są to książki o młodzieży, więc powinny być i dla młodzieży - ale zdecydowanie tej starszej. Dużo starszej. Niektóre rozwiązania straszą i nie są zbyt przyjemne. Części horrorowych Kinga w końcu też bym im nie polecała. Niemniej to bardzo dobra literatura i skoro już grają w gry o mało elokwentnym poziomie przemocy, to może jednak niech coś poczytają, np. Gone. Czytelnikom, które takie klimaty się podobają (zamknięta społeczność i jej problemy przeżycia) to na pewno będa bardzo trafione, a nastoletnie ohy i ahy nie przyćmiewaja tej akcji.

Najwyraźniej mamy to: zachęcam do lektury.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz