niedziela, 17 listopada 2019

Przystanek LXVIII: Mistrz zagadek McKillip


Autor: Patricia A. McKillip
Tytuł: Mistrz zagadek
Wydawnictwo: Mag
Rok wydania: 1999
Ilość tomów: 3
Gatunek: Fantastyka, science fiction
Ogólna ocena: 10/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie, Kocyk udobruchany na całego! <triumf w jego oczach> 

Źródło: tezeusz.pl

Wybrałam tym razem tę trylogię, ponieważ wypadałaby komukolwiek przypisać wreszcie 10/10 (haha, prawda?), a tej serii niczego nigdy nie odmówię. Zresztą, swego czasu wyszła jako dedykowana z "Sapowski przedstawia", więc coś to znaczy. W wielkie tomy serwowane przez mistrzów fantastyki to ja nie wierzę, ale temu akurat warto. Szkoda mi również, że nigdy nie usłyszałam, by tę serię ktoś znał.
Dlaczego tak się jaram? Bo zabawa była przednia. "Mistrz zagadek" przedstawia całym sobą to, czego niejednej książce brakuje - logiczna fabuła, dążenie do rozwiązanie zagadki, tajemnica, przyjemni bohaterowie oraz satysfakcjonujące zakończenie. Bez przesady, niepotrzenych scen, nudy i wkurzajacych bohaterów. Od tej serii zaczęła się moja prawdziwa miłość do fantastyki (jaki Harry Potter?), która trwa po dziś dzień, jednak czegoś podobnego w swoim życiu jeszcze nie przeczytałam, a szkoda. To bardzo subiektywna ocena - dla mnie to po prostu najlepsza trylogia ever. Tak naprawdę to nie wiem, czemu nie przeczytałam dalszych tworów tej autorki. Ach, już pamiętam - tylko te trzy znajdowały się w bibliotece. I nie ulega wątpliwości, że wybrałam je ze względu na okładki (są przepiękne).

Mówiąc "trylogia" mam na myśli:
- Mistrz zagadek z Hed,
- Dziedziczka Morza i Ognia,
- Harfista na wietrze.

Sam świat przedstawiony rysuje się melodyjnie, styl i język jest niemal śpiewny, delikatny, niesamowity (acc, ten mój subiektywizm). Jest to kraina bez czarodziei, ale z nadzieją na ich powrót - w zagadkach pozostawili po sobie wiedzę. Prosty Morgon (nie aż tak, to jednak książe) z wyspy Hed okazał się mistrzem w ich rozwiązywaniu (o, zagadka tytułu z głowy), przy okazji pozbywając władzy pewnego lorda. Jak można się zpodziewać, wygrana jest zacna, ale nie jest to dobry sposób na zdobywanie przychylności otoczenia. Ponadto Morgon ma na czole trzy gwiazdki, w których prawdopodobnie zapisane jest jego przeznaczenie, zdaje się, że nie całkiem pozytywne. W ogóle złe moce nastawają na życie biednego Morgona, pojawiają się zmiennokształtni, a on przestaje wierzyć w cokolwiek, dlatego udaje się do Góry Erlenstar, gdzie sprawuję władzę Najwyższy, w celu obudzenia go do działania (stał się dość bierny jeśli chodzi o problemy tego świata). W tej podróży pomaga mu Deth, Harfista Najwyższego (się okazuje, że bardzo ważna fucha). Dalej można się tylko domyślać <road trip>.

Jeśli chodzi o sam sposób prowadzenia narracji i pomysły na świat przedstawiony - fani Tolkiena (lub bardziej kobiecej Ursuli le Guin) odnajdą się w tej książce bez problemu, co stanowi dodatkowy plus. Z jednej strony to pozycja oryginalna, z drugiej - trochę powtarzająca. Morgon jest człowiekiem, którego goni fatum. Oj, skupmy się na pozytywach: świat oparty na usilnej potrzebie rozwiązywania zagadek stanowi jak najbardziej niekonwencjonalny sposób. Nie obeszło się rzecz jasna od zgrzytów - postaci są dość niezmienne w swoich działaniach, książki objętościowo krótkie, przez co akcja a nadinformacja trochę się ze sobą kłócą (coś się stanie, nie wiemy kiedy, czasem za dużo niepotrzebnych informacji), ale dla mnie nie stanowiły nawet minusów <zakochana, jednostronna>. Największym "wow"-em tej trylogii jest jednak niepowtarzalny klimat, specyficzna atmosfera, której wprost nie da się opisać. To lektura powolna, nastawiona na delektowanie się słowem, a nie pałaszowaniem bez widelca i noża.

Podsumowując: tak, polecam. To klasyk, więc nawet nie ma, o co pytać. Z ciekawości zajrzałam na fora internetowe i przeczytałam, że zdania na jej temat są grubo podzielone. Mnie się jednak niezmiernie podobała ta przygoda i gdy tylko nadejdzie coś urlopowo-podobnego, to zamierzam przeżyc tę przygodę jeszcze raz.

Razem z Kocykiem, rzecz jasna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz