czwartek, 22 września 2022

Przystanek CLXXXIII: Swatanie dla Dawson

 


Autor: Maddie Dawson
Tytuł: Swatanie dla początkujących
Wydawnictwo: NieZwykłe
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 392
Gatunek: Romans/ literatura obyczajowa
Tłumacz: Mateusz Grzywa
Ogólna ocena: 8/10
Czy wnerwiła Kocyk? Kocyk generalnie zaskoczony o.O 


Ja wiem, że po obyczajówki miałam już nie sięgać, ale... stało się. Niestety i teraz trzeba to przełknąć. Ale od razu powiem, że nie jest tak źle. Najwyraźniej styl bardzo dużo robi w książce, przynajmniej w tej, bo tak się stało, mimo że wiele kwestii mi się w tej lekturze nie podobało - głównie zakończenie i eks-mąż - to jednak jakoś nie uważam, że straciłam na nią czas. 

O Maddie Dawson pewnie nikt nie słyszał, jak czytałam na portalach - to powszechne. Owszem, powyższa pozycja nie jest debiutem, ale to jedyna jej książka, która pojawiła się na polskim rynku. W rzeczywistości ma ich już kilka i mieści się zawsze w rejonie "romansu obyczajowego".

Fabuła opowiada o Marnie, która cóż, poznaje ciotkę swojego narzeczonego na rodzinnym przyjęciu i sytuacja wywraca się do góry nogami. Ciotka też się wywraca (do grobu). A narzeczony prawie zostawia ją przed ołtarzem, a potem już w podróży poślubnej, bo stwierdza, że od stabilizacji (i jej) woli Afrykę. A Marnie ma już swoje lata i pragnie tego, co wszystkie - rodziny, męża, dzieci, wspólnego domu. Słowem: niezły bigos.

Tak naprawdę wszystko ma swoją historię i nie dzieje się od razu, za to pojawia się w zarysie na tym słynnym przyjęciu. Najpierw narzeczony Marnie dochodzi do wniosku, że jednak jej nie chce (tylko trochę za późno). Później Marnie wraca do rodziny i patrzy na wspaniałe życie siostry, która właśnie zostaje mamą, w międzyczasie poznając przystojnego faceta sprzed lat, który wciąż jest w niej zakochany i szybko staje się nowym narzeczonym. A po drugiej stronie barykady stoi ta ciotka, Blix, która nagle oświadcza, że będzie umierać. Przedstawione zostaje także jej życie, z człowiekiem, którego kocha, jako właścicielkę kamienicy (nie wiem, czy u nich to się nazywa "kamienica", ale tak to widzę) pełną jej ulubionych lokatorów. Naprawdę sporo się dzieje.

Lektura zmienia się diametralnie, gdy Blix w końcu umiera (gdzieś w połowie książki, btw), akcja przestaje się dzielić na "Blix" i "Marnie", a staje się w całości "Marnie". Blix zapisuje cały swój majątek... Marnie, całkowicie obcej kobiecie, którą widziała raz w życiu (ale potem jeszcze rozmawiały). Teraz to ona stanie się właścicielką, jeśli tylko spełni jeden czasowy warunek, łączący się z chwilowym porzuceniem nowego narzeczonego. No i tu się zaczyna... bo Blix była swatką i teraz wszyscy tego samego oczekują od Marnie. Potem się okazuje, że z tym swataniem łączy się też pewna magia (nie zahaczająca jakoś diametralnie o fantastykę) albo nie wiem, bardziej jako... siła perswazji? Choć Blix naprawdę w swoich zasobach trzymała książkę z zaklęciami.

W każdym razie teraz zaczyna się właściwy temat książki, zawarty w tytule: początkująca swatka Marnie uczy się, jak połączyć ze sobą kilka par żyjących w jej apartamencie (także siebie). Myślę, że nawet nieźle zostało to ukazane, ponieważ Marnie - powiem wprost - daje dupy na każdym polu niczym Potter w Hogwarcie, bardziej rozwalając te związki niż budując i w sumie w obliczu całej książki jeśli coś jej się udaje wskórać, to bardzo subtelnie i delikatnie. Te "ofiary" bardziej same się łączą, przez przypadek, ale... może o to chodziło w tej całej "magii". Według mnie to i tak najlepsze rozwiązanie - Marnie nie może się nagle stać ekspertem lepszym od Blix, byłoby to głupie. Do tego Marnie sama siebie często sabotuje, mieszkając w tej kamienicy razem ze swoim eks-narzeczonym (a raczej eks-mężem, bo do ślubu doszło), z którym cóż... "wypełnia obozwiązki małżeńskie", także szybko jej ten nowy narzeczony staje się kolejnym byłym. Niezły rekokord. Na szczęście Marnie ma w zanadrzu trzecią opcję podyktowaną jej przez Blix, ponieważ najwyraźniej nagle stała się super-ciachem w tej okolicy. Ach, Marnie... to marnie.

Jakoś nie umiałam odnieść się jednoznacznie do Marnie. Zdradzę, że zapewne dlatego inaczej odczytuję tę książkę także ze względu na tę postać; dużo nas łączy. W zasadzie wszystko. Obie pragniemy prostego życia u boku osoby, która darzy nas uczuciem lub naprawdę chce zostać przy naszym boku. I te spojrzenia, które kieruje do swojej siostry, którą życie zdaje się ukochiwać... Autorka opisuje Marnie jako kobietę, która jakoś tak czasowo działa na mężczyzn, że nie potrafii u nikogo w sercu zagrzać miejsca (z czym również się identyfikuję), po czym parę kartek dalej zaręcza się z kolejnym kolesiem... Także tego. Albo coś zostało zapomniane podczas fabuły, albo uważa się to za widzimisię głównej bohaterki, w każdym razie trochę się mi smutno zrobiło. Wiecie czemu? Ukochujesz jakąś postać, a ta nagle odlatuje.

To w sumie taki amerykański klimat "Przyjaciół" czy coś, nic odkrywczego. A jednak myślę, że ta książka po prostu trafiła w moje najczulsze punkty - jest słodka cioteczka o wyrafinowanych tekstach, jest budynek z oryginalnymi lokatorami i coś o magii. Do tego sporo momentów zaskoczyło mnie, myślałam, że rozwiną się inaczej (bardziej schematycznie), a to też było miłe. Za najlepszą postać jednak uważam Blix - mimo że umiera, to w zasadzie jest tam cały czas. To taka idealna matka chrzestna Kopciuszka, urocza starowinka, która wszystko robi na przekór, bawi się czymś w rodzaju magii i ma gdzieś, co myślą o niej inni, łącznie z tym, że po śmierci zapisuje swój majątek byłej żonie członka rodziny. No ideolo! Rzecz jasna sprawy majątkowo i ich prawny charakter też odgrywają tu sporą rolę.

Podsumowując: nie jest to najlepsza obyczajówka jaką zna świat, ponadto wszyscy tam na końcu padają ofiarą jakiegoś Amorka na haju, ale plus, że przynajmniej do stu tysięcy ślubów nie dochodzi. Bardzo podszedł mnie styl tej pozycji, lekki ton okraszony niewymuszonym humorem i sam nietuzinkowy pomysł. No i ta Marnie... Ponadto zgadza się, to faktycznie była obyczajówka - z romansem, ale rzeczywiście połączona gatunkowo, a to muszę jednak docenić. Polecam.


 

6 komentarzy:

  1. Ten niewymuszony humor mnie kusi. To może być antidotum na ponure, zimne wieczory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tam kilka naprawdę dobrych momentów, więc na jesień, która od dziś już oficjalnie przyszła, będzie idealna ;)

      Usuń
  2. Szkoda, że nie do końca jest to pozycja, którą polecasz. JA póki co odpuszczam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czegoś tak lekkiego mi teraz trzeba, więc chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń