wtorek, 13 września 2022

Przystanek CLXXVII: Cyberpunk Girls

 

Autor: Różni, wymienieni poniżej
Tytuł: Cyberpunk Girls (antologia)
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2020
Ilość stron: 379
Gatunek: Science fiction
Ogólna ocena: 5/10
Czy wnerwiła Kocyk? Przeżyje <Kocyk obrócił się do ściany, zażenowany tym, co ja ostatnio czytam> Daj wreszcie coś dobrego, bo tu zdechnę! 



Powstanie tej książki jest jasne - wybuchła pandemia, wszystko stanęło nagle w miejscu, a paru pisarzy zaczęło się nudzić. Zresztą, zdawało się, że coś tak niezwykłego i niecodziennego jak doświadczenie pandemii zmieni kompletnie nasze postrzeganie, które odbije się w literaturze. Dzisiaj Covid co prawda dalej istnieje, to się jeszcze nie skończyło, ale nie przypomina już tak ogromnych i kontrowersyjnych zmian, jakie nagle zadziały się w 2020 roku. Pisząc "zmian", mam także na myśli wiele przykrych konsekwencji dla sporej części obywatelstwa.

Tego jednak nie przeczytamy w tej antologii opowiadań. Jej poszczególne historie dotyczą zupełnie innych kwestii, jeśli pandemicznych, to wysoko dalekich i wciągniętych w cybernetyczny świat, który szybko u nas nie nastąpi (ale takie odnośniki sa chyba tylko dwa na całą książkę). Jej autorzy skupili się wyłącznie na damskim spojrzeniu, takim obecnym feministycznym lajku czasów obecnych, ale poza tym, że autorami tych paru opowiadań są kobiety, to... w zasadzie nic. Jeśli chodzi o fantastykę, to się już nie raz zdarzało np. "Harde baśnie", gdzie prym wiodły również wyłącznie pisarki. W fabułach "Cyberpunk Girls" pojawiają się także męscy bohaterowie, ale może poza jedną historią typową wyłącznie dla kobiecego spojrzenia (tej z ciążą) nie ma co krzyczeć o "girls power" czy "cyberpunk girls". Także tego... widać, że napierw powstał pomysł na książkę, jej tytuł, a dopiero potem pozbierano opowiadania, nie martwiąc się, że to nie będzie miało żadnej głębi. Ot, jak hasło wyborcze.

Ale hola, hola, jest przecież motyw przewodni, prawda? Rzeczywiście. Wciąż chodzi o bardzo luźne nawiązanie do pandemii. Nie o tym, jak nam to było źle, a o tym, jak to się dalej mogłoby rozwinąć. Zwykle pomysł szedł daleko w cybernetykę - nielegalne przeszczepy narządów połączone z hakowaniem ludzkiego systemu, komputer w oczach, cybernetyczne maski zamiast obecnych maseczek szpitalnych itd. Prócz tego... bardzo rozwinięty biznes kurierski w niemal każdym opowiadaniu. Wychodzi na to, że to najlepsza droga kariery, będzie niezwykle potrzebna w popandemicznym świecie.

Dokładnie siedem opowiadań, ale autorek w liczbie sześć. Skład książki przedstawiam poniżej:
- Martyna Raduchowska Heartbyte oraz Mindblow
- Magdalena Kucenty Dziewczyna, której nie było
- Jagna Rolska Spandau oraz Amber
- Krystyna Chodorowska, Gabriela Panika Dotknąć ciemności
- Agata Suchocka Nitro

Z tych ciekawszych to bym powiedziała, że było nią Heartbyte, z racji samego pomysłu - nielegalny przeszczep serca i przypominajki o zapłaceniu haraczu, inaczej... wyłączymy ci serce. Haha. Oj... I to płacenie w ostatniej chwili, gdy licznik mówi: trzy, dwa, jeden... Nie było to opowiadanie idealne, ale na tle reszty chyba najbardziej mi się spodobało, miało też faktyczny związek z pandemią (że po covidzie serce wysiadło większości obywatelom, dlatego robiono limity na przeszczepy). Z najgorszych to chyba bym stawiała na Nitro, gdzie dziewczyna zachodzi w ciążę, aby w ten sposób zapłacić za jakąś nowinkę techniczną do motocykla. Choć to kwestia różnicy spojrzeń, a nie kiepski stan tej pracy. Amber była dziwna, ponieważ to było akurat opowiadanie najbardziej oddalone od głównej tematyki, dotyczące handlu ludźmi i nieświadomymi ludzkimi koloniami na Ziemi. Ciekawe, owszem, ale w ogóle inny świat w stosunku do reszty historii.

Także dla kogo ta książka? Ano dla wszystkich. Jeśli jakiś chłop chciałby sobie poczytać, to niech się nie boi, śmiało, nie ma tam żadnych odniesień do sytuacji, w której mężczyzna nie miałby pojęcia o co chodzi lub odwracałby wzrok z zażenowania. To po prostu opowiadania z rejonu science fiction pisane przez kobiety, a nie skierowane do kobiet, mimo że opis na okładce sugeruje coś zupełnie innego. Zdarzają się mocniejsze sceny, pewna brutalność i odwołania do seksu, dlatego na pewno nie polecałabym ich młodszym czytelnikom. Na pewno fanki poszczególnych autorek będą chciały poczytać coś więcej od swoich idolek, dlatego zaznaczam, że Raduchowska i Rolska napisały je po dwa, w przeciwieństwie do reszty.

Podsumowując: także tyłka nie urywa. Owszem, ciekawe opowiadania, duża doza niezłych pomysłów, ale... zabrakło tego czegoś. Może gdyby zawęzić pole tematyczne, aby te historie były przynajmniej trochę ze sobą powiązane... Jakoś trudno wysupłać z nich to najlepsze, wszystkie były na podobnym poziomie według mnie, żadne się nie wyróżniło jakoś specjalnie, a niektóre wręcz odrywały się i pędziły gdzieś hen, daleko, poza margines. Nie wszystkie też dotyczyły kobiecych spojrzeń i postaci, jak to sugeruje okładka. Być może trzeba by było czytać je pojedynczo, raz na jakiś czas wyłącznie jedno i pokontemplować w spokoju. Odczyt całości byłby zapewne wtedy inny. W każdym razie... mnie jakoś nie zachwyciła, nic szczególnego, ale też mnie nie skrzywdziła, ponieważ stan opowiadań był poprawny, wyobraźnia na znacznym poziomie, zakończenia satysfakcjonujące. To nie najlepsze opowiadania, ale i tak trzymające poziom, a to już coś znaczy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz