poniedziałek, 2 listopada 2020

Przystanek CVII: Bestiariusz słowiański Vargas, Zych

  

Autor: Witold Vargas, Paweł Zych
Tytuł: Bestiariusz słowiański (tom I i II, seria Legendarz)
Wydawnictwo: Bosz
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 440
Gatunek: Baśnie, legendy, podania, encyklopedia
Ogólna ocena: 10/10
Czy wnerwiła Kocyk? <Kocyk załamany, ponieważ on nie występuje w mitologii słowiańskiej>


"Kto nie czyta, ten sierota, hop hop hop!". Skaczemy, ponieważ dzisiaj mała odskocznia, czyli książka, która mnie zaskoczyła, po pierwsze formą, po drugie po prostu, że nagle do mnie trafiła. Dlatego nie ujęłam jej w zapowiedziach, ale postanowiłam od razu co nieco o niej powiedzieć.

Robię to również dlatego, że nie spodziewałam się, że to będzie aż tak dobra pozycja i zrzucałam ją na plan "kiedyś" lub nawet "nigdy". A tu zonk (leciało to w "Idź na całość"). Jest to przykład książki, którą jednak należy wziąć do ręki i przejrzeć, totalnie nie na klimaty online, inaczej wiele stracimy. Na internecie można obejrzeć wiele zdjęć przykładowych stron, ja postanowiłam nie powielać tej tendencji, ponieważ umówmy się - obrazki są niezłe, ale dopiero z opisem mają tutaj swój sens.

W zasadzie ten Bestiariusz jest powielaczem wcześniejszych wersji dwutomowej o innych tytułach, zebrany w jedną formę. Nie dokopałam się do wcześniejszych, w sumie nie jestem kopaczem ani innym pracownikiem fizycznym i nie o to tu przecież chodzi, po prostu mówię, jak jest, by się nikt potem nie zdziwił (szczególnie ten, kto na swoich półkach ma już literaturę Vargada i Zycha). Książka ta nie jest powieścią, a swoistą encyklopedią dzwinych stworów mitologii słowiańskiej, o których podejrzewam, że nikt z nas nie słyszał. Owszem, spotykamy wiły, króla węży, zmory, wielkoludy, ale też mierników, spaleńce czy jaroszka. Totalnie inna bajka, jeśli chodzi o naszą wiedzę na temat mitologii słowiańskiej i to przeraża, ale i podnieca. Mam wręcz wrażenie, że o niebo więcej wiemy o mitologii greckiej i rzymskiej choćby ze szkół, a o typowo słowiańskiej... nic. Z jedyną jej namiastką mamy do czynienia tylko w "Starej baśni", ale to nie to samo.

Każda alfabetycznie ułożona postać ma swoją wersję obrazkową i bardzo dobrze, bo wyobrazić sobie te poszczególne potwory wyłącznie po opisie jest naprawdę ciężko. Czasami mamy odniesienia do konkretnych regionów Polskich czy istniejących wciąż zwyczajów, ale nie zawsze pojawiają się tłumaczenia, jak pozbyć się niechcianych stworów z domu, co uważam za minus... Ale nie mogę za to odejmować ocenie tej pozycji (wiem Kocyk, ale niestety), ponieważ nie mam pojęcia, czy nasze okrojone podania w ogóle podają tę wiedzę.

Podsumowując: jest to uroczy zbiór stworków z naszej mitologii słowiańskiej, o których powinniśmy kiedykolwiek usłyszeć. Pokazują wicinek starego świata, w którym ludzie zamieszkujący na terenie m.in. dawnej Polski tłumaczyli sobie skomplikowane zjawiska ich nękające, uosabiając je z konkretnymi potworami. Bywa zabawnie, bywa i strasznie, ale zawsze jest ciekawie. Z takich smaczków dodam, że jeśli ktoś lubi czytywać autorów sięgających po mitologię słowańską, to tutaj ma dokładnie opisane co z czym się je i jest w stanie dzięki temu prześledzić, jak ewoluowała dana postać dzięki wyobraźni autora do jego tworu. Z takich moich ulubieńców to akurat omawiana tu (i będzie w przyszłości) Marta Kisiel, w której powieściach pojawia się m.in. wiła czy homeny. Samo to już jest urocze. Btw ciekawostka: w jej tomie "Oczy uroczne" pojawia się ten bestiariusz (główna bohaterka sięga po niego, by dowiedzieć się, czym są homeny).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz