środa, 25 listopada 2020

Przystanek CXVII: Dziennik Franciszki Krasińskiej Hoffmanowa

           

Autor: Klementyna z Tańskich Hoffmanowa
Tytuł: Dziennik Franciszki Krasińskiej
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 1976
Ilość stron: 188
Gatunek: Literatura piękna, dziennik
Ogólna ocena: 7/10
Czy wnerwiła Kocyk? <Kocyk zaczyna pisać własny dziennik, więc chyba dobrze było>




Rozumiem zdziwinienie takim wyborem lektury pochodzącej z XVIII wieku, a potem jeszcze publiczne się nim chwalenie, ale.... no po to "ale" właśnie jest ta recenzja. Chodzi mi głównie o spojrzenie na różne podejścia literackie, z tym że obiecuje, że ani Mickiewicza, ani Sienkiewicza nie zamierzam tu omawiać.
Ugłaskani trochę? Super. Klementyna Hoffmanowa z domu Tańska to jedna z pierwszych polskich (kobiecych) autorek książek dla dzieci i młodzieży, także tłumaczka, edytorka, wydawca i redaktorka. Jako pierwsza kobieta w Polsce utrzymywała się z pracy twórczej i pedagogicznej (tak btw. powinna być z tego powodu ikoną dzisiejszego strajku). Fantastyczna postać, dzisiaj już zapomniana. Osiemnasty wiek, więc jej twórczość miała spory charakter dydaktyczny i moralizatorski, co pewnie dzisiaj odczytujemy jako wadę.
Franciszka Krasińska istniała naprawdę i mimo że nie jest to jej prawdziwy dziennik, to Klementyna dokonała dobrego researchu, by tą postać prawidłowo odmalować, mimo że to tylko wyobrażeniem pisarki o tej postaci. To taki pierwszy kobiecy cynk do współczesnych powieści historycznych, nieprawdaż? Do książki zostały dołączone również listy Franciszki, by pokazać, z czego czerpała informacje.
Powieść była skierowana do młodych dziewcząt, bohaterka i narratorka dziennika kończy 16 lat i wtedy postanawia spisywać dzieje swojej rodziny. I tak relacjonuje ślub ukochanej siostry, Barbary, później trafia na pensję do Warszawy, pierwszy raz z dala od rodziców i poznaje Karola, syna króla Augusta III Sasa. Z jednej strony to bardzo naiwna historia, szczególnie gdy przechodzimy przez opisy błogiego dziewczęcego życia, gdzie największą rozrywką jest latanie w samej bieliźnie (spoko, dzisiaj nazwalibyśmy ten strój sukienką) po łące z siostrami, z drugiej strony interesujące są same zawarte tam obyczaje i zasady, o tym jak wtedy dziewczęta z bogatszych domów spędzały dzień, od pobudki, po fryzowanie włosów (trwające kilka godzin - ja nie wiem, jakbyśmy dzisiaj to przetrwały każdego ranka), którymi zajmowała się specjalna osoba, zanim w ogóle dopuszczono dziewczę do salonu (to już jak na obiad). I na co to wszystko w ogóle? Nie wiem. Do tego bardzo krótkie nauczanie podstaw, więcej jak kobieta powinna się zachowywać, wszelkie zasady gorsetowe. Kobieta nie może się nigdy spieszyć, tylko iść zawsze z godnością. No proszę... Jakby mnie ówcześniejsze postaci widziały, jak lecę zdyszana na autobus i jak ja się w ogóle na niego wybieram, to dostałyby zawału. Z czasem życie dziewczyny zmienia się z sielankowego, której głównym problemem był gorset i piękna fryzura na dorosłe, bardziej życiowe. Staje się kobietą, która jednak wciąż jest zależna od męskiego zdania, choć potrafi z nim jakoś współgrać. Ona niezwykle rzadko, jeśli w ogóle będzie narzekać na swoją damską pozycję.
Tak więc wiele rzeczy jest bardzo nudnych, szczególnie dla męskich czytelników, której tej pozycji nie polecam (kobieca lektura, przeznaczona dla dziewcząt w XVIII wieku, siłą rzeczy będzie dla nich ciosem, tak jak dla większości kobiet czytanie o sporcie pisanym do tego przez męskich autorów), choć wszyscy powinni wiedzieć, co oznacza obwarowanie dla pewnej grupy, mniejszości wyznaczanej ze względu na płeć, rasę, orientację, religię, kolor skóry itp., bo wymieniać można w nieskończoność. To ujęcie przez szesnastoletnią bohaterkę, która nie wie, jak mogłoby być inaczej jest porażające, szczególnie z dzisiejszego punktu widzenia. I powrównanie, jak to wszystko się u nas zmieniało.
Podsumowując: teoretycznie to bardzo sentymentalny dziennik, początkowo strasznie naiwny, ale ten tok się potem zmienia, oddając motwy dorastania głównej bohaterki. Bardzo dziwne, ale nie wieje nudą, a obraz zachwyca. Czasem warto sięgnąć po starszą (i to naszą!) literaturę, ponieważ pozycji spoza wyświechtanego kanonu jest ogromnie dużo i nie raz, nie dwa, można odnaleźć w tym historycznym literackim worze jakąś perełkę.
Poszukiwacze, łączcie siły! Niech moc będzie z wami!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz