niedziela, 3 marca 2019

Przystanek X: Inni Bishop


Autor: Anne Bishop
Tytuł serii: Inni
Wydawnictwo: Initium
Rok wydania: 2013-2017
Ilość tomów: 5+3
Gatunek: fantastyka
Ogólna ocena: 2/10
Czy wnerwiła Kocyk? Ziewał i przesadził z herbatką. Jest na odwyku. Wróci za tydzień.

Po pewnej nieobecności (kto by liczył?) czas skończyć z Bishop. Przyznaję, że lubię tę nietuzinkową autorkę, cenię jej pomysły, ale omawiana tutaj seria jest najgorsza z całej jej twórczości. Za to pragnę zauważyć, że to chyba jedyna jej pozycja (hehe dla podtekstów), która nie potrzebuje znaczka „tylko dla dorosłych”, choć pewne fragmenty mają odcień pikanterii.

Co poszło nie tak? Chwila, najpierw zacznę po kolei, jak zawsze, od historii, poprzez plusy do minusów. Początek jest niezły. To fantastyka, ale zarazem pewna wizja przyszłości lub wycinku przeszłości. Ludzie odkrywają nowe ziemie i okazuje się, że nie są sami na świecie (brzmi kosmicznie, ale rzecz dzieje się na Ziemi). Po latach, zmiennokształtni (to ci nowi kosmici) i ludzie, tworzą dwa światy, które jakoś ułożyły sobie wspólne życie, ale wolą nie pamiętać, że nie są same. Zmiennokształtni, tytułowi „inni”, to w zasadzie bestie (wilkołaki, wampiry, krwiożercze kruki itp.), które opanowały maskowanie pseudoludzkie (wyglądają jak ludzie, gdy tego chcą). Ich jadłospis składa się po części z ludzkiego mięsa, z którego większość nie zamierza rezygnować. Te napięte relacje niewątpliwie wkrótce wybuchną, ale na horyzoncie pojawia się Meg Corbyn, biedna zagubiona dziewczyna, która kompletnie nie zna się na życiu. Uciekając z tajemniczej placówki zyskuje azyl jako łącznik z ludźmi (co przypomina bardziej pracę na poczcie, co z tym stanowiskiem?), w strefie handlowej zmiennokształtnych z ludźmi. To ona rzeczywiście połączy te oba światy, ale po drodze sporo się wydarzy.

Plusem jest sama postać Meg, a raczej jej właściwość – jest jasnowidzem, cassandra sangue, ale Bishop nadała temu zjawisku specyficznego typ. Meg bowiem musi ciąć swoją skórę do krwi, by widzieć przyszłość. Ucieka z ośrodka, gdzie takie jak ona są torturowane psychicznie i fizycznie, wykorzystywane m.in. seksualnie i w ogóle traktowane bardzo przedmiotowo. Nie mają nawet imion, tylko numery (jak w obozie!). Wmawia im się, że poza ośrodkiem nie przeżyją. Ich cenną skórę tzw. kontrolerzy (pseudo opiekunowie) nacinają za odpowiednią opłatą. Te miejsca służą również za burdel – jak można się tego spodziewać po wyobraźni pani Bishop – ponieważ dziewczęta przeżywają orgazm z każdą wizją (a jeśli ją stłumią, tzn. nie wypowiedzą na głos – ból). Tak… Cała placówka jest wypełniona w pewnym sensie spełnionymi nastolatkami. Meg nie chce takiego życia, dlatego dzięki pomocy jednej z dziewczyn ucieka. Tyle że Meg nie wie nic o życiu poza ośrodkiem i wszystkiego musi się uczyć oraz walczyć z uzależnieniem, by co pięć minut nie przecinać sobie skóry, każde bowiem cięcie zbliża ją ku śmierci. Jej wrażliwe jasnowidzkie zmysły są również przeszkodą do prawidłowego odbierania rzeczywistości.

Okej, postać Meg jest ciekawa, ale za bardzo przypomina Janelle z Czarnych Kamieni – Bishop poszła tu w pewien schemat. Magiczne kucyki jedzą jej cukier z ręki, wilkołaki w wilczej postaci obracają się na plecy z wywieszonym jęzorem, a ona sama stanowi miejscową atrakcję oraz bardzo ważną postać dla wszystkich zmiennokształtnych, których w ogóle nie wiem, czym zjednuje, bo mnie za bardzo denerwuję (panna Śnieżka w nowej odsłonie!). Rzecz jasna zakochuje się w jednym z „innych”, wilkołaku i nikt nie patrzy na to połączenie krzywo… Trzeba jednak przyznać, że zmiennokształtni nie są ludźmi, a Meg o ludziach wie bardzo mało, może dlatego odnajduje z nimi wspólny język. Ale naprawdę, nie dało się tej utopii nieco skrócić?

Fabuła powoli toczy się dalej. Żółwiowo, jak na tyle tomów. Ludzie za bardzo podskakują (ach, ten rasizm), chcą wytępić tych zmiennokształtnych, które na dobrą sprawę zjadają bardzo dużo nieostrożnych ludzi… Ale okazuje się, że to również delikatny balans natury (zmiennokształtnymi są też żywioły, pory roku itp.), a z tym nie bardzo jest jak walczyć. Lepiej się podporządkować, ale skąd niby ludzie mają o tym wiedzieć, skoro kontakt ze zmiennokształtnymi jest praktycznie niemożliwy, czasem zabójczy (w każdej chwili mogą kogoś po prostu zjeść, jeśli im się nie spodoba)? Moim zdaniem błąd leżał po obu stronach granicy, ale za to zapłacili tylko ludzie.

Z każdym tomem przybywa tych „innych”, ale fabuła jest dość nijaka. Niby nic tu nie ubywa, wątki są poprowadzone logicznie, jest zaostrzenie akcji, ogólny konflikt dwóch ras w walce o lepszy byt i miejsce dla siebie (przypomina to współczesne wojny), co powoduje przemyślenia na temat w funkcjonowania świata tak w ogóle oraz wciąż raz po raz powtarzanych błędów i braku wyciągania wniosków z historii, ale wszystko mogłoby być poprowadzone znacznie szybciej. Połowę opisu lub wydarzeń bym wyrzuciła, a tego po pani Bishop się nie spodziewałam!

Warto nadmienić, że prócz pięciu tomów całej powieści, istnieją jeszcze trzy dodatkowe, wyprodukowane przez inne wydawnictwa. Ja do nich nie zajrzałam, ale może jeśli jakiś fan Bishop bardzo chciałby jednak zanurzyć się w tej historii, to te trzy dodatkowe tomy pomogą. Ja wolałam już się w to nie bawić. Powiem jeszcze jedno: tytuły tomów. Z dupy wzięte. Może poza jednym, Morderstwem Wron. Nie wiem, po co w ogóle je nazywać, skoro nic istotnego nie wnoszą.

Podsumowując? Poleciłabym ją jako młodzieżówkę, ale jednak ma sporo pikantnych szczegółów i nie wiem, czy rodzice wyraziliby na to zgodę (choć w porównaniu do pozostałych książek pani Bishop, to tu prawie nie ma o czym mówić), a dla dorosłych? Zbyt infantylna. Nudna. Przydługa. W zasadzie nie wiem, komu miałabym ją dać… Cała historia przeżywa czasem dobre chwile (niektóre dialogi bywały udane), ale sielankowość dziedzińca zmiennokształtnych oraz dywagacje naiwnej nastolatki staczają ją gdzieś na margines, tak więc czytacie wyłącznie na swoją odpowiedzialność. Ja szczerze odradzam.

Swoja drogą pani Bishop musi wieść bardzo barwne życie erotyczne, patrząc na fabułę jej książek. Mam nadzieję, że jej nowa powieść wreszcie skończy ze schematami i wniesie coś nowego, bo kolejnej odsłony Janelle chyba już nie ścierpię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz