czwartek, 23 czerwca 2022

Przystanek CLXII: Era Zero Olszańska

 

Autor: Michalina Olszańska
Tytuł: Era Zero. Ego: Ostatnie starcie
Wydawnictwo: Nowa Baśń
Rok wydania: 2020
Ilość stron: 601
Gatunek: Science fiction, literatura młodzieżowa
Ogólna ocena: 4/10
Czy wnerwiła Kocyk? Taaak! Będzie pogrom i jawna maskraaaaa! 


Powiem szczerze, że tą odsłoną się mocno zadzwiwiłam. Bo to nie jest tak, że to debiut czy coś i ogólnie lektura chwalona przez wielu, nawet przez Ćwieka, pewnego reprezentanta gatunku. No i te porównania do Ferdydurke, Monty Pythonów i kogo tam jeszcze na wakacjach... Może przyznać się trzeba, że po prostu nie spodziewałam się, że mam do czynienia z powieścią fantastyczną, psychologiczną, ale jednak - młodzieżówką, z wiodącą na czele najbardziej irytującą główną bohaterką, jaką do tej pory spotkałam.

Surrealizm, surrealizmem, ale fabuła jest, jak najbardziej. Główną wkurzającą bohaterką jest Spika (to imię zostaje nadane później), która wiedzie normalne zbuntowane życie nastolatki. Niestety - albo stety - nagle zostaje wybrana do innego, przyszłościowego życia i... wypluta przez kota. Trafia do Ery Zero, utopijnej społeczności, gdzie ludzkość wyewoluowała na wyższe byty, w której niby wszystko jest super idealnie, ale rzecz jasna nie do końca, a Spika ma podziałać w tzw. rebelii i obalić Opiekunów, co łączy się z wielką misją na pół tomu. A, i w międzyczasie ma podjąć się prób, aby zostać pełnoprawną obywatelką Ery Zero, władającą jednym z darów, w co akurat wielu nie wierzy, łącznie z nią samą. Oczywiście, zdobywa przyjaciół, oczywiście, nawiązuje romanse, oczywiście się zakochuje - ona, zbuntowana gwiazda roztoczy. Dziwne sny, jeszcze dziwniejsze zachowania i zadania - tak, to ta książka.

Ogólnie autorka starała się iść na bakier ze schematami i stworzyć nieszablonowych bohaterów, za co powinnam być jej wdzięczna, ale w zasadzie wszystko weszło w główną bohaterkę i czaru już dla reszty jakby nie starczyło. Chociaż... bardzo polubiłam Chal. I Nunaki, ale ona to była niczym domowe zwierzątko. Opisy są dość dobre, starające się wszystko zapodać na opak logicznemu myśleniu, na pewno bardzo przemyślany świat, obcięłabym jednak dialogi o połowę... Straszne zapychacze, szczególnie przy rozmowach z bogami.

Więc krótko mówiąc - nie. Owszem, wiem, że przecież surrealizm (słowo klucz?), że to takie odmienne spojrzenie, że kosmos, liczne teorie i chaos energetyczny - tak, wiem, czytałam. Rozumiem ciekawą formę, spojrzenie na wszystko z dystansu i pomieszanie reszty, nawiększy plus na sprowadzenie polskich realiów, czego przecież w książkach zagranicznych nie znajdziemy (choć moim zdaniem za mało tego było). Nie ścierpiałam jednak, powtarzam, namolnej głównej bohaterki, która po prostu musiała być usilnie śmieszna i sarkastyczna na każdym kroku, wymęczając świat przedstawiony. Przeładowane dialogi z mnóstwem różnych teorii wyglądających jak nauka dla ubogich. Ale fakt, najbardziej podobało mi się zakończenie, choć w większości można wszystkie następstwa przewidzieć. Bo ja wiem? Moim zdaniem są lepsze książki dostępne na rynku.

PS Na okładce panienka-kosmonauta w stroju japońskim, tak. Teoretycznie bohaterka była w połowie Japonką po matce, więc może o to chodzi...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz