środa, 28 października 2020

Przystanek CIV: Skrzynia ofiarna Stewart

  

Autor: Stewart Martin
Tytuł: Skrzynia ofiarna
Wydawnictwo: Ya!
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 400
Tłumaczenie: Helena Skowron
Gatunek: Literatura młodzieżowa, thriller
Ogólna ocena: 3/10
Czy wnerwiła Kocyk? <Kocyk chyba nie ogarnia tematu, kazał mi się odczepić>



Znowu literatura młodzieżowa na tapecie, omg, a ile ja mam lat? Ale cóż, no lubię je. Mimo tego, że ogólna ocena powyżej już trochę mówi o tym, jak widzę tę powieść, to i tak szerzej rozwinę swoje wielkie "ale" i "dlaczego, na bogów" poniżej.

Pan Stewart napisał już wcześniej podobną książkę, która jednak wyszła dużo lepiej niż ta pozycja, przynajmniej według powszechnej opinii, bo jego poprzedniej powieści nie czytałam. Zresztą, u nas została najpierw wydana "Skrzynia", toteż skusiłam się na najnowszą. W każdym razie to nie jest debiut, mimo że może tak wyglądać.

Nie powiedziałabym, że się ubawiłam. Dzień po lekturze już nie bardzo potrafiłam powiedzieć, o czym to było, a męczyłam ją chyba ze dwa miesiące... Akcja książki dzieje się w jednej z Ameryk, mocno osadzona w przeszłości (dokładnie rok 1982, trochę jak "Strane Things", nie?). Głównym bohaterem jest głuchy na jedno ucho Sep (September, wtf?) oraz jego sezonowi (przeżyli "nieziemskie" lato, a potem się rozpadło) przyjaciele, Arkle, Mack, Lamb i Hadley. Po co jednak jest horror? Po to, by się ze sobą znowu zbliżyć.

Jako, że motyw typowy z "Riverdale" rozwija się na łeb na szyję dalej w literaturze oraz filmach i serialach, również mamy tutaj grono przyjaciół (którzy odseparowali się z różnych nastoletnich powodów, ale jednak osobiście sobie bardzo bliskich z powodu przeżytych wspólnie jednych wakacji), część śmiertelnej grozy w postaci brutalnej skrzyni, poszukiwanie rozwiązania niemal w wersji Sherlocka Holmesa oraz tajemnice osobiste poszczególnych bohaterów. W gruncie rzeczy jest to przepis na luźną historię, ale niestety, zbyt typową, schematyczną. To wszystko już po prostu było i dlatego mnie nudziło. Nie pojawiło się nic nowego. Z jednej strony pomysł ze skrzynią jest niezły, ale nazbyt przypomina mi "Wykreślone imię". Czy to przypadek? Nie sądzę. Ale po co w ogóle bohaterowie ładują tam swoje rzeczy? Wciąż nie wiem. Pojawienie się zasad tak po prostu w głowie też mi jakoś nie podchodzi, szczególnie że powinny zostać lepiej nakreślone. Bohaterowie też byli dość... dziecinni jak na ten wiek, mało ucharakteryzowani i dziwni wręcz. Nie polubiłam ich. Pojawia się happy end, pomimo paru trupów po drodze (ale hej, nie znamy ich, więc co nam), a wszelkie problemy grupy bohaterów cudownie się rozwiązują. Cała fabuła przez to i inne cechy jawi się bardzo infantylnie, jakby nie napisał tego dorosły facet. Nie wiem... nie będę wymieniać, co bym tutaj zmieniła, bo przecież nikt mnie nie posłucha.

Podsumowując: jeśli nikt jeszcze nie czytał podobnej pozycji, to może się na tę skusić, proponowałabym jednak przeczytać inne. Już bardziej podobała mi się dość nowa "Dwoje dochowa tajemnicy", a więcej grozy i przodująca w tym kręgu to uważam, że wciąż jest lepsza stare "Wykreślone imię". Ale ci, co poszukują podobnych schematów, coś jak "Riverdale", to można sięgnąć, z tym jednak naciskiem, że bardziej proponowałabym ją dzieciom. W "Strange Things" przecież także byli młodsi bohaterowie, a jakoś super to wyszło. Tak więc co z pozostałymi czytelnikami? No jednak proponuje im obejście szerokim łukiem. Autor zmartwił mnie nieziemsko... Nie wiem, czy kiedykolwiek sięgnęłabym po jego prawdziwie pierwszą powieść i następne, ale cóż... może to ja jestem za stara na podobne książki? Warto byłoby zapytać młodzież, co o niej sądzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz