sobota, 24 października 2020

Przystanek CII: Ktoś, kogo znamy Lapena

 

Autor: Shari Lapena
Tytuł: Ktoś, kogo znamy
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2020
Ilość stron: 335
Tłumaczenie: Piotr Kuś
Gatunek: Kryminał, thriller
Ogólna ocena: 3/10
Czy wnerwiła Kocyk? Lepiej poczytać sobie coś z historii, jeśli chcecie znać moje zdanie

Źródło: taniaksiazka.pl

Czy sąsiad to jest ktoś, kogo dobrze znamy? Wątpię. No chyba że w bloku. Gdy mieszkasz pod kimś, wtedy znasz całe jego życie, jakich mąż używa wykrzyknień, aby wkurzyć swoją żonę, że pies tak bardzo chciałby wyjść na dwór, a dziecko jeszcze nie zjadło śniadanka. Niestety, tą samą drogą doświadczenia znam też mało przyjemną wersję Pocahontas, wydzieraną strasznym głosem zabijanej świnki... 

To może do rzeczy. Czy ja znam kobietę o mianie: Shari Lapena? W ogóle. Ale po krótkim researchu (tak, krótka wizyta na google) już wiem, że ta autorka siedzi w nurcie kryminałów, a ta książka to nie jakaś tam odskocznia czy dziwny przypadek. A dlaczego ja tak wypytuję tego wujka google'a? Bo nie rozumiem. Ta lektura była taka sobie, niczego nowego nie wnosi, a ma dobre recenzje i w Polsce również dobrze ją odebrano. Powiedziałabym, że to tak jak z amerykańskimi filmami, setka klonów podobnych, tak samo w przypadku tej pozycji. A propos klonu - autorka jest kanadyjką. Więc: reklama kanadyjskiej literatury zachęcała nas długo do przeczytania, ale, no cóż, jak w przypadku szwedzkiej to tak można reklamować, ale Lapen? To już mniej.

Ja nie mówię, że to książka zła. Po prostu nie wybitna, ot zwykła lekturka na raz, na szybkie zapomnienie. Taka tabletka na sen czy bezsen(s). Bohaterowie niezindywidualizowani, przez co nie wiadomo w pewnym momencie "who is who", a wypadałoby wiedzieć, bo niekiedy ktoś "ginie" i potem czytelnik się dziwi, że postać nie płacze za żoną... Potem okazuje się, że może te postaci nie są takie ważne, bo małżeństwa w tych rodzinach w zasadzie są jak "kopiuj wklej". Niby mają różne problemy, ale w zasadzie można ich włączyć do tego samego wora. I mocno, mocno potrząsnąć! A nuż by coś z tego wyszło.

Teoretycznie wina przerzucana jest z jednej osoby na drugą i czytelnik ma między nimi lawirować, tak by zresztą było poprawnie, ale przecież mamy wstęp, po którym ewidentnie widać, że facet jest teraz sam w domu, nie ma dzieci i w ogóle dość łatwo do tego dojść. Finał nie jest aż tak oczywisty, na szczęście, ale można to było poprowadzić lepiej. Moim zdaniem ta postać akurat kiepsko się do tego nadawała, ale cóż, nie będę wskazywać palcem kto zabił, to byłoby tragiczne z mojej strony. Na końcu w wrażeniach wyszło to, co myśleliśmy od początku (na okładce występuje pytanie "może nie znasz swoich sąsiadów tak dobrze, jak ci się wydawało"), że otrzymamy - że każdy sąsiad pozornie prowadzi idealne i szczęśliwe życie, ale to tylko pozory, za którymi kryje się masa tajemnic. No cóż. Marta Zaborowska nauczyłaby tą panią lepiej to robić, bo u niej to wyszło bajerandzko, zresztą, jeszcze lepiej przy takim porównaniu. Lapena po prostu się chowa, co z tego, że z Kanady.

Podsumowując: bardziej książka dla młodzieży. Dość infantylna, z niedopracowanym warsztatem, nic takiego się nie dzieje, by w ogóle znaleźć punkt zaczepienia i polecić. Nie występują tam żadne specjalne wątki, które miło, że ktoś porusza, nic, no chyba że plusem może być brak tematów LGBT, bo w końcu są już wszędzie wrzucane. Ot, jak komuś się nudzi, to czemu nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz