piątek, 4 października 2019

Przystanek LIII: Historie miłosne Nasiłowska


Autor: Anna Nasiłowska
Tytuł: Historie miłosne
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 152
Gatunek: Literatura piękna, samozwańcza "powieść psychologiczno-obyczajowa"
Ogólna ocena: 3/10
Czy wnerwiła Kocyk? Rzeczywiście, Kocyk pozostał wnerwiony i pozbawiony resztek nadzieli na miękką miłość

Źródło: taniaksiazka.pl

A będąc już w temacie miłości dodam coś jeszcze, nad czym nie będę się roztkliwiać długo tak jak nad lekturą jakiegoś tam księcia. Ja wiem, że okładka fantastyczna, zapowiada coś czarującego, ale w środku... no, dla wybranych. Trudno powiedzieć, nawet ja o niej często zmieniam zdanie.

W zasadzie to książka ciekawa w swym oryginalnym założeniu - to współczesna powieść psychologiczno-obyczajowa, zawierająca wiele różnych historii miłosnych. Ok, fajnie, tylko co z czym? Nooo, bywa trudno, trzeba tej powieści (a raczej prozie poetyckiej) dać trochę czasu i cierpliwości. Jedni uważają ją za zbyt chaotyczną i niespójną, ponieważ jedna historia przechodzi w drugą - tak naprawdę w pewnym momencie nie wiadomo, kto z kim i dlaczego. Czasami nie wiedziałam, czy czytana postać jest kobietą czy mężczyzną... Ale nikt nie powiedział, że w literaturze pięknej ma być wszystko łatwe i przyjemne. Ja musiałam trochę do niej dojrzeć, a i tak nie dałabym jej 10/10 w punktacji (za dużo zjadła nerwów Kocykowi, zabiłby mnie za to!).

Książka zawiera fragmenty sms-ów, listów, pseudo poezji itd. stanowi pewien misz-masz współczesności (dość przecież skomplikowanej i trudnej zarazem) i na tym polu ideę rozumiem, a nawet popieram. Nieco gorzej poszło z wykonaniem - niektóre historie przechodzą w inne, zostają dokończone lub nagle przerwane. Pewne rykowisko, w którym słyszymy kilka głosów jednocześnie i nie bardzo wiemy, na którym powinniśmy się skupić (ale podobnych porównań można tu mnożyć i mnożyć, to i tak nic nie tłumaczy). W zasadzie nie dowiadujemy się, jaki koniec przyszedł poszczególnym bohaterom (jeśli ktoś zdołał ich wyodrębnić). To nie są również miłości szczęśliwe; mamy zdrady, myśli kochanków, chwilowych związków singli, nawet gejów. Rzeczywiście, istne apogeum możliwości. To pewne bagno głosów, w którym ktoś może rozpoznać siebie (o ile dotrwa do końca lektury).

Podsumowując: wiele osób porzuci tę lekturę na jej początku (ja tak zrobiłam... chociaż potem wróciłam). To nie jest książka na jeden wieczór, mimo że jej mała objętość na to wskazuje, trzeba nieźle się wysilić, by w chmarze możliwości niepowiązanych ze sobą historii odnaleźć coś interesującego. Rzeczywiście, ja próbuję niejako bronić tę książkę, ale tylko dlatego, że spodobał mi się jej koncept, stanowiący jednak coś nowego w świecie schematyczności, jednak muszę powiedzieć, że na jej końcu nie odnajdziemy ani jednego zaskakującego spostrzeżenia na temat relacji międzyludzkich. Prędzej coś na wzór pesymizmu. Skąd więc notka o powieści i to po części psychologicznej? Nie mam pojęcia. Jak nakreśliłam powyżej: to proza poetycka z rodzajów tej niewytłumaczalnej z nutka obyczajowości. Nikt nie próbuje tej obyczajowości ani tłumaczyć, ani komentować.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz