środa, 3 kwietnia 2019

Przystanek XXI: Faerie Stiefvater


  
Autor: Maggie Stiefvater
Tytuł serii: Faerie: Lament i Ballada
Wydawnictwo: Illuminatio
Rok wydania: 2011
Ilość tomów: 2
Gatunek: Literatura młodzieżowa, fantastyka
Ogólna ocena: 10/10
Czy wnerwiła Kocyk?  Aż łezka w oku się kręci…

Debiuty zwykle są perełkami dobrze dopracowanymi, wypieszczonymi. Najlepszymi publikacjami danego autora (choć niektórzy ulepszają swój warsztat lub eksperymentują z nowymi drogami, poszukując tej lepszej). „Lament” i „Ballada” to tomy inspirowane celtyckimi legendami.

Rzecz dzieje się o wróżkach (albo Fejów, w końcu cykl „Faerie”), ich świecie przenikającym do ludzkiego i problemach wynikających z tej interakcji. Elfy olśniewają urodą, wdziękiem, przyzywają. Nie są miłymi stworzonkami, bawią się ludzkim losem, próbując zmusić ludzi do artystycznych działań, pogłębiania własnego talentu, a wtedy doprowadzają do śmierci takiego delikwenta.

Obie są dość podobne w zarysie, ale opowiadając dwie różne historie. Główną bohaterką „Lamentu” jest Deirdre Monaghan, niepewna siebie harfistka (też trochę śpiewa), której talent zaczyna przyciągać wróżki. Pojawia się motyw zakazanej miłości, w formie zniewalającego Luke Dillon, grającego na flecie i który potrafi razem z dziewczyną idealnie się zgrać (choć miał nie grać z nią, a ją zabić). Gdzieś z boku stoi jeszcze James (stuprocentowy człowiek), przeczuwający, że Luke przynosi same kłopoty. Nieoczekiwanie Deirdre staje się nawet rywalką królowej, ostatnie strony przynoszą sporo akcji, dzięki czemu zakończenie jest satysfakcjonujące.

W „Balladzie” to James, nieco porzucony przyjaciel Deirdre, staje się głównym bohaterem. Tym razem to on przyciąga jedną z magicznych stworzeń, muzę Naulę, która zabiera śmiertelnikom duszę, mimo że na początku się nimi opiekuje, ale tylko by żerować na twórczej energii utalentowanych ludzi, aż do ich śmierci. Mimo że James ma pewne doświadczenie w związku z przygodami opisanymi w „Lamencie”, to i tak zaczyna współpracować z Naulą nad ich muzyczną kompozycją, a podczas tego procesu oboje zakochują się w sobie. Naula, tak jak wcześniej Luke, sprzeciwia się rozkazom, co sprowadza kolejne kłopoty z krainy Faerii. Jeśli James chce ocalić muzę oraz własną duszę, w końcu będzie musiał się zmierzyć z Królową Elfów oraz rogatym królem umarłych.

Z minusów, to Deirdre może wydać się nieco infantylna, ale należy pamiętać, że to książka młodzieżowa. Za największy plus uważam właśnie język użyty w tym – dość krótkim, dwutomowym – tekście. Jest niezwykle poetyczny, jak muzyka dla czytelniczych uszu. Śmiało można stwierdzić, że styl książki prześcignął jej treść... Powieść jest w końcu dość stereotypowa, ale za to sam jej przekaz jest wprost cudowny.

Właśnie wtedy się zakochałam w Steifvater. Może wy też?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz