wtorek, 23 kwietnia 2019

Przystanek XXVIII: Hopeless Hoover


Autor: Colleen Hoover
Tytuł: Hopeless (tom 1)
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 424
Gatunek: Literatura młodzieżowa, romans, New Adult
Ogólna ocena: 2/10
Czy wnerwiła Kocyk? A jakże! <wkłada rękawice bokserskie>

Ogólnie nie mam nic do młodzieżówek i romansów, co chyba widać po spisie moich lektur. Uważam również, że znana jestem z tego, że w zasadzie w każdej książcę potrafię znaleźć plusy (oraz stado minusów, ale nie o tym teraz). Czemu to mówię? Bo "Hopeless" mnie zaskoczyła i to tak konkretnie. Tyle dobrego o niej czytałam i czytam do tej pory (a została wydana w 2014 roku), przeglądam liczne recenzje, niedowierzając, ponieważ ja wciąż się krzywię na jej wspomnienie, mimo że u innych dostrzegam błogie uśmiechy.

Nie zamierzam nic napominać o New Adult, nowych/ starych gatunkach czy potrzebie kolejnych nazw z rzeszą zapytań "po co" i "na co" (ups, właśnie to zrobiłam). Ale tym razem do rzeczy: nic nie mam do ogólnego rysu fabuły tej książki, bo jest nawet ciekawa, choć uważam, że nagromadzenie tyle złego przy jednym bohaterze jest dość podłe (i dziwne, ale dodaje się najczęściej opis "wstrząsająca"). Autorka poruszyła tematy ze sfery tabu i wszystkimi obrzuciła jedną postać... Teoretycznie plus za odwołanie do nich, jednak nie jest to zrobione w zadawalający sposób (na pewno nie moralizatorski), nie skłania do dyskusji. Skoro młodzieżowy romans, to oczywiście występuje tutaj "niesamowicie piękna" czy od razu "seksowna" siedemnastoletnia Sky, z którą każdy chce się przynajmniej całować, oraz tajemniczy nowy, Dean Holder, z licznymi przydomkami, które można streścić do "przystojny". Okazuje się, że Sky nie pamięta za wiele z dzieciństwa i w zasadzie nie chce o nim pamiętać, ale w obecności nowego chłopaka odrzucane wspomnienia nagle odżywają, budząc się do życia. Wszystko zaczyna się więc naprawdę, gdy Sky jednak sobie przypomina, choć przez całą książkę stopniowo łapie poszczególne wspomnienia, powoli odbudowując przeszłość.

I to nawet mi się podobało, ponieważ zakończenia się niespodziewałam, do tego po drodze trzeba ułożyć naprawdę wiele puzzli, by ta historia miała sens. To właśnie uważam za główny plus tej książki. Niestety, podczas podróży do owego "zakończenia" musiałam obserwować relację Sky-Dean, która jest przecież głównym motywem tej książki (tłumaczę w ten sposób swój "mus") i gdyby nie cieakawiło mnie rozwiązanie, pewnie już w połowie wyrzuciałabym tę pozycję na ulicę (tyle że korzystałam z ebooka, ucierpiałby więc mój telefon - to był główny powód). Co jeszcze z tych plusów? Powiem szczerze, że podobał mi się nieprzetłumaczony tytuł, który dopiero pod koniec książki staje się jasny (btw, to tatuaż naszego bożyszcza, Deana). Dziwne, ale najbardziej żal było mi matki Sky... Chyba tylko ją naprawdę polubiłam.

Dobrze, nie ma co odwlekać. Czemu nie Sky (lub inaczej, nie będę jednak zdradzać imienia) i Dean? Po pierwsze, od razu są w sobie zakochani. W zasadzie jeszcze się dobrze nie widzą, a już emanują radioaktywnym uczuciem. Po drugie? Opisy łóżkowe są dla mnie nienaturalne, jakby Dean naczytał się Greya, w sumie zapominając o trudnych przeżyciach dziewczyny. To jest właśnie problem tej książki - gdyby seks zminimalizować, a skupić się na fabule odkrywania przeszłości, podkręcając klimat, byłoby nieźle. A ich dialogi? Nie ma nawet co... Na stronie "lubimyczytać.pl" przeczytałam nawet, że historia ich związku "przejeżdża po czytelniku jak czołg, a potem posypuje go płatkami róż". Kurczę... Właśnie tak się czuję, jak po tym czołgu, zapachu kwiatów tylko brak (zresztą, po czołgu kto by ich oczekiwał). Powiedziałabym również, że historia samej Sky jest podejrzana, jakby nikomu nie opłacało się wgłębiać w psychologię ofiary (no wtf: ach, no tak, już pamiętam swoją "straszną przeszłość", ale wszystko jest w porządku, nie potrzebuję nawet psychologa, wyłącznie Holdera, ach!). Do tego początek: Sky jest uważana za dziwkę, pozwala się obmacywać przypadkowym chłopakom, nawet w łóżku (i po takim zaproszeniu w sytuacji sam na sam dosłownie każdy kulił ogon i wychodził? Bo co, Sky zna też wschodnie sztuki walki?), a wciąż jest dziewicą, do której Karen powtarza "pamiętaj o kondomach". I tekst typu: całuję każdego, ale nic nie czuję. To co, czasami po prostu ćwiczy język? Po prostu genialne, zero obiekcji. Ponadto Holder jest uważany za nastoletniego buntownika przynoszącego same kłopoty, przenoszonego z miejsca na miejsce, ale jakoś w większości akcjach powiedziałabym, że to tytuł bez pokrycia. 

Może więc fenomen Hoover polega na języku i czarujących opisach? No... Mnie nie uwiodły, mam wrażenie, że cytaty, którymi zachwycają się czytelnicy, pojawiają się nagminnie w innych powieściach, czasami dużo lepszych niż ta od Hoover. No i trzeba by było przemyśleć zakończenie tej całej historii, bo w takiej formie sporo rzeczy mi się nie klei.

Już kończę. Powiem szczerze, że dużo się naczytałam w tej książce oraz wokół niej., a jednak wciąż kompletnie nie rozumiem, dlaczego jest taka sławna i tak dobrze oceniana, ale walczę, by się tego dowiedzieć (tajemnica Hoover na liście moich zadań, obok np. "czy kosmici mają dzioby"). Może tak dobrze wypromowana? Internetowe banery krzyczą, bym nie oceniała tej lektury zbyt pochopnie, nie uważam jednak, bym cokolwiek zrobiła tutaj "zbyt pochopnie". Nie i już! Nie mam zielonego pojęcia, czy jeszcze kiedyś postanowię włożyć w swoje łapki powieści tej autorki, by sprawdzić, czy coś zmieniła w swoim życiu (nie, interesuje mnie wyłącznie jej twórczość), ale zapewniam, że nie stanie się to dość szybko. Mam wrażenie, że New Adult to zupełnie nie moja bajka. Wciąż staram się znaleźć jakąś dobrą książkę na tym terenie, ale czym dłużej to robię, tym częściej myślę, że to taki rodzaj literatury, przy którym trzeba wyłączyć krytyczne myślenie, doświadczenie czytelnicze, a czasami nawet cały mózg. Powiedzmy jednak, że tak już bywa, ludzie w lekturach znajdują różne rzeczy - ja akurat trafiłam na "nic".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz