sobota, 20 kwietnia 2019

Przystanek XXVII: Skaza Tulli



Autor: Magdalena Tulli
Tytuł: Skaza
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2006
Ilość stron: 177
Gatunek: Literatura piękna
Ogólna ocena: 10/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie, literatura piękna pobudza do działań <chwyta za pędzel>

Dzisiaj coś starszego, ale bardzo wpasowującego się w rejon moich badań naukowych, z tego względu ta książka mocno zapisała się w mojej pamięci. Myślę, że również tej pani nie trzeba przestawiać. Dwukrotnie nominowana do nagrody NIKE, jej książki tłumaczone są na wiele języków. Zresztą, jej styl jest specyficzny, a także bardzo charakterystyczny. Jeśli ktoś już sięgnął po jej książki, dobrze wie, o czym tu mowa.

Już przechodzę do rzeczy. Zarys przedstawionej w tej książce rzeczywistości jest niezwykle minimalistyczny (to stąd te 177 stron), z tego względu jest ta opowieść często określana miarą „historyjki”. Język jest minimalistyczny, ale każde słowo jest na swoim miejscu, bardzo przemyślane, ważne, nie do zastąpienia. Z głównego terenu wydarzeń zostaje przedstawiony tylko plac oraz przejeżdżający od czasu do czasu tramwaj, co może być prawie w każdym mieście. Teoretycznie nie wiemy, w jakim czasie dzieje się (może się dziać?) opowieść, ale poruszane wątki kierują nas w stronę II wojny światowej (przynajmniej ja chcę to tak wiedzieć). Istnieje ponadto szansa, że ja zrozumiałam zupełnie co innego niż reszta (już taka Tulli jest).

Autorka stawia nacisk na obraz. W zasadzie bohaterowie książki są aktorami, a cała opowieść realizuje się jak dramat. W takim wypadku plac jest scenografią, część ulic malowana jest na tekturze, część rekwizytów to papier, ale postaci nie wiedzą, że grają, uczucia są więc prawdziwe. Coś się dzieje, a jednocześnie nic. Tej książce trzeba dać trochę czasu, ponieważ wraz z następnym fragmentem fabuły czytelnik poznaje więcej i więcej, przestając być taki zagubiony. Ponadto autorka bawi się z czytelnikiem, przerzucając historie z postaci na postać, czasem narrator jest notariuszem, czasem służącą, bywa, że mówi w pierwszej osobie. Często czytelnicy skarżą się, że brak jest w tekście przerw w postaci rozdziałów, wcięć, czy choćby dialogów. Jak dla mnie to ta historia jest tak krótka, że to w ogóle nie przeszkadza, szczególnie gdy człowiek już się w nią wgłębi, ale rzeczywiście, gdy chcemy na chwilę przerwać lekturę, to potem może być kłopot w stylu „no gdzie to było”.

Ciekawie wyłania się z tej książki filozofia autorki. Wydaje się, że ludzie nie mają żadnej wartości, łatwo znikają lub zostają zastąpieni. Z drugiej strony bywa, że „stroje mają wartość” – wystarczy płaszcz, by zmienić pozycję społeczną. Stereotypy pewnych grup społecznych również nakierunkowują nasze myślenie, uświadamiając czytelnikowi, że nigdy się od nich nie uwolni. Nawet zakończenie tej historii przynosi tylko więcej pytań, zamiast odpowiedzi. Swoją drogą wszystko zostaje postawione na głowie, i akcja, i bohaterzy, i narracja… Tulli robi to w ciekawy sposób.

Uważam, że tej książce spokojnie można dać szansę. Z tej lektury można odczytać wiele rzeczy, więc nie warto się ukierunkowywać (jak ja, która stwierdziła, że to czas wojny). Nie zamierzam zaznaczać, że to literatura trudna (do lekkich jednak nie należy, jest wymagająca). Owszem, będą momenty dezorientacji, ale nie na tyle, by zniechęcić potencjalnego czytelnika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz