niedziela, 10 kwietnia 2022

Przystanek CXXXV: Gdzie śpiewają Kubasiewicz

 

Autor: Magdalena Kubasiewicz
Tytuł: Gdzie śpiewają diabły
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 353
Gatunek: literatura fantasy
Ogólna ocena: 10/10
Czy wnerwiła Kocyk? <Kocyk zachwycony!>



Po drodze zgubiła mi się jedna z książek, do której zapałałam miłością (prawie) równą tej, co do Kisiel. Wiem, bigamia, ale cóż. Do tej pozycji przekonało mnie głównie to, że została wydana przez polską autorkę, o której jeszcze wtedy nikt nic nie słyszał. No i dobra, również przez zjawiskową okładkę... Też miałam okazję swego czasu spotkać ją (autorkę, nie okładkę) na targach książki i wyrobić sobie opinię - co ciekawe - wszystko na plus, jak zresztą widać po ocenie.

Na co należy zwrócić uwagę, to przede wszystkim odniesienie do mitologii słowiańskiej. W pewnym momencie po szturmie sławy Sapkowskiego nastał zwrot ku "cudze chwalicie, swego nie znacie", co spowodowało wysyp form pt. "chyba ty" i ta książka wpisuje się właśnie w ten czas, podobnie jak te wielkie słowniki słowiańskie, choćby przedstawianych na łamach "no, tutaj" tomów Bestiariuszy. Faktycznie, ja się przyznaję, że wiedziałam sporo, ale okazuje się, że nie dość. A rzeczywiście szkoda, bo po pierwsze fajny temat na książkę lub chociaż zabłyśnięcie w tłumie przy piwku, a po drugie - nie przypominam sobie, żeby takie tematy w szkole się pojawiały. Z mitologii słowiańskiej to w podstawówce jeszcze coś tam na kapnęłam na temat kwiatu paproci, a dalej... Zeus, Jowisz i multum telenowelskich związków, o fantazyjnych pozycjach i układach "to z kim ma dziecko". Także głowa mała. Babcia szepnęła mi jeszcze kiedyś o dziadku Mrozie, jeśli się liczy, ale czy to tak powinna wyglądać edukacja naszego słowiańskiego dorobku? Może zaczęłam wynaturzać, ale faktycznie żal mi niewiedzy, głównie mojej, na tym polu, mimo że trochę już się naczytałam zapobiegawczo. Ach, za dużo cudzysłowiu... Ale jakoś tak mi dzisiaj pasuje. 

Dobra, wreszcie do rzeczy. O czym to, prócz ewidentnych odniesień do słowiańskiej mitologii? O delikwencie imieniem Piotr, który przyjeżdża do miasta - zbyt huczne określenie, bo to totalna wieś na końcu świata - o nazwie Azyl w poszukiwaniu swojej zaginionej siostry. Policja na wiele się nie zdała (kto by pomyślał?), więc sam postanawia działać. Ponadto jego Ewa wydaje się nie pierwszą dziewczyną, która znika z tego świata w tym rejonie, jej zdjęcie zostaje odnalezione w rzeczach zamordowanej dziewczyny, Patrycji. Czuje wewnętrznie pomimo na wskroś racjonalnego umysłu, że jego siostrze stało się coś złego.  Przyjeżdża w konkretnym celu, ale już na wstępie zaczyna się gubić w nietypowej atmosferze tego miejsca. Mieszkańcy są dziwni, nietypowi i na pierwszy rzut oka - wszyscy podejrzani. Coś ukrywają. Każdy obdarowuje Piotra własną wersją miejscowej legendy o Diable i czarownicy, które śledziła wcześniej Ewa i to wokół niej rogrywa się skrzętnie cała fabuła.

Wszystko wydaje się poetyczne, pojawiają się pieśni i sam pomysł z kilkoma wersjami legendy też całkiem spoko oddaje charakter całości. Sprawa kryminalna miesza się z fantastyką, racjonalizm z magią. Bo oczywiście Piotr to ktoś, kto nie wierzy w bajki, zbyt mocno stąpa po ziemi, okazuje się, że w przeciwieństwie do siostry. Pomału czytelnik odkrywa również ich relacje, choć akcja nie leci jakoś specjalnie szybko. No i miasto, wyjęte jak z horroru, z pomyloną numeracją, próbującą zgubić każdego, kto wejdzie do tych uliczek. Pasujące idealnie do niejednego thrillera, z ograniczoną liczbą miejscowych, znających siebie nazwajem aż za dobrze. Zakończenie nie wbija w fotel, ale pasuje to do atmosfery. Dla mnie było satysfakcjonujące akurat, choć słyszałam głosy "niet".

To powieść klimatyczna, delikatna. Przepełniona mitologicznymi odnośnikami, wręcz baśń. Nie chodzi o akcję, a o sam nastrój, co moim zdaniem zdało egzamin. To zupełnie inny świat, gdzie "nieprawdopodobne" zostaje daleko w tyle. Taka krainka z opowiadań naszych babć, w której zabobony ożywiają. Mnie wiele dała do myślenia, mimo że nie jest jakoś specjalnie długa - czyta się ją łatwo, szczególnie dzięki melodyjnemu językowi. Dla mnie naprawdę na plus.

Kocyk potwierdza!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz