poniedziałek, 4 kwietnia 2022

Przystanek CXXXII: Siła niższa II Kisiel

 

Autor: Marta Kisiel
Tytuł: Siła niższa (tom II)
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2016
Ilość stron: 376
Gatunek: Fantastyka
Ogólna ocena: 9/10
Czy wnerwiła Kocyk? Ani trochę! Choć jednakowoż zawiłe opisy budziły kocykowate powątpiewanie w naturę słowa <Kocyk zakłada monokl i wąsika z kłaczka>

Wiem, znowu Kisiel. Udało mi się skończyć wreszcie z dożywociem (choć zostały mi jeszcze dwa tomy do przeczytania z serii "Małe Licho", które stanowi kontynuację dwóch tomów z serii "Dożywocie" -> to tylko przypominienie, rozwinięcie w recenzji o "Dożywociu" tom I). Na tapecie czyhają na mnie jeszcze dwa tomy serii wrocławskiej, której przez przypadek zaliczyła najpierw tom III. Tak to już jest o Kisiel, że na wydaniach "z wierzchu" nie ma danych, z którym to tomem mamy do czynienia. Ach, shit, jeszcze tom opowiadań muszę zaliczyć... Kurczęta, czy Kisiel się kiedyś kończy?



Strona zawiera lokowanie produktu (to problem, jeśli nie ma produktu). Przepraszam, nie mogłam się dzisiaj powstrzymać. Generalnie kocham Kisiel i kisiel, taka prawda <Kocyk: WTF?!>.

Ciekawe, że drugi tom już nie doczekał się kolejnego wydania... Ale może się to zmieni, ponieważ dostać teraz tę książkę graniczy z cudem, jedynie z audiobookami nie ma problemu (tyle że ja za nimi jakoś nie przepadam - ja muszę mieć papier, czysto materialnie wiedzieć, że ktoś wydał tę książkę!). Muszę też się doczepić okładki, czego zwykle nie robię... Rzeczywiście, pod koniec wydarzeń pojawia się okładkowa Roszpunka w wersji męskiej (a raczej totalnie niemęskiej), ale z brodą z królikiem pod pachą, wsadzona tam wręcz na siłę, ale... No nie o to chodzi, zupełnie nie zapowiada klimatu lektury. Mam wrażenie, że ta "dama" w różu wypłynęła jedynie po to, aby było co na okładkę wsadzić.

Ale do rzeczy, czyli do treści. Konrad wraz ze zgrają dożywotników zmuszony jest do przeprowadzki, tym razem bliżej cywilizacji. Część dawnych współlokatorów chętnie przystaje na zmiany, inne kategorycznie odmawiają. Wszystko się zmienia, łącznie z problemami bohaterów, próbującymi zorientować się w nowej sytuacji. Carmilla nagle przyjeżdża z niespodzianką i okazuje się, że nawet najtrwardsze osoby mogą wpaść w dołek i zejść poza jasno wytyczony dawniej szlak. Konrad dalej przeżywa rutynowe słodkości życia, umęczony tym razem rachunkami i ogólną chandrą (cóż, stracił miłość z pierwszego tomu, ale nie bójcie się nic, tam też będzie zwrot akcji). Pojawiają się nowe postaci (w zasadzie tajfun nowości). Sporo miejsca zajmuje historia lokatora nowego domu, Turu, do którego wprowadza się Konrad i reszta (przy czym trochę nie rozumiem kisielowskich zasad dziedziczenia, ale cóż, postanowiłam nie wnikać). Przyjemna postać takiego jowialnego wujka, którego każdy widział w swoim życiu, choć niektórzy wyłącznie na weselu. Prócz ogromnego brzucha i specyficznego poczucia humoru, charakterysuje się sporą tężyzną fizyczną, opisywany jest jako wiking (zresztą, bo jaki nie-wiking posiadałby drakkara w piwnicy z "wkładką", by nie spoilerować perfidnie?) Ja najbardziej polubiłam duchy z Wehrmachtu, z racji zainteresowań, zresztą, idealnie dogadywały się z Turu, szczególnie gdy proponował puncz świąteczny i bywały bardzo przydatne. Pojawia się drugi anioł, nie czyniąc już Licha takim wyjątkowym, choć nikt na Ziemi nie jest tak upierdliwy i drobnostkowy (nawet co do niemowlęcej kupy, a jakże). Ten wątek jest bardzo spoko, lepszy niż w "Małym Lichu i kamiennym aniele", omawianym jakiś czas temu - chodzi oczywiście o Tsadkiela. Tutaj miałam czas i okazję go polubić, w serii o Lichu takiej szansy nie miałam. Zresztą, też bym była wredna, gdyby moim opiekunem był Paweł.

Trochę dziwne jest moim zdaniem zakończenie, ponieważ nagle pojawiają się nowe postaci, możliwości i w ogóle sporo spraw się tam rozwiązuje, również do Konrada uśmiecha się los (kasa znajduje się oczywiście w sposób magiczny i z okropnie wielką ilością zer, nawet jego babeczka wraca), Szczęsny (nieszczęsny poeta, teraz zrozumiałam przewrotność jego nazwiska) chwilowo wraca i zdaje się, że nowa opowieść właśnie się otwiera i... koniec. Dosłownie koniec i basta, w końcu tom III to zupełnie inna historia, więc nie będzie kontyuacji. Choć pozornie, ponieważ jak wspomniałam wcześniej, dalszy ciąg pojawia się w serii "Małe Licho" - tam jednak Konrad, Carmilla i Turu stają się pobocznymi bohaterami, ważniejsze stają się sprawy dziecięce, jak to na książkę dla dzieci przystało (młodociani Bożek i Licho). Jednak wszyscy bohaterowie z "Dożywocia" tam się przewijają, więc dla fanów jest to niezbędna seria. 

Wymęczony codzienną rutyną, za to oswojony z niecodziennymi zjawiskami Konrad Romańczuk odkrywa, że nie jest jedynym posiadaczem anioła stróża, a dwie takie istoty pod jednym dachem to dopiero początek kłopotów.

Tak więc drugi tom, co ja myślę? A dobrze myślę, patrząc po ocenie. Drugi tom trzyma poziom, historia kończy się ładnie, a zakończenie satysfakcjonuje (szczególnie plaskacz). Więc nie powiem, zwariowana historia z różnymi zwrotami akcji, które będą kontynuowane przy okazji innych serii czy opowiadań. Myślę jednak, że przy tak wielkiej zgrai bohaterów jest co wymyślać. Owszem, znowu zdarzają się nadbudowane przesadnie opisy, po których nie raz odkładałam książkę, ale szybko się wkręciłam w akcję, ciekawa, co będzie dalej, jak się to skończy. Tak więc wciąga. 

Choć ja i tak wolałabym usłyszeć duuużo więcej o Bazylku i ewentualnie o jego Odeńce z trzeciego tomu "Dożywocia" <Kocyk: ja też!>. Jest więc o czym marzyć. W tej chwili autorka kontynuuje jedynie serię o Lichu, ale w przyszłości może się coś zmienic (albo doda), w każdym razie ja będę śledzić rozwój sytuacji <Kocyk: wyciąga popcorn i czeka>.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz