niedziela, 1 grudnia 2019

Przystanek LXXVI: Nauczycieli torturuje się Piasecki


Autor: Jerry Piasecki
Tytuł: Nauczycieli torturuje się w sali 104
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2002
Ilość stron: 110
Gatunek: Fantastyka, literatura dziecięca
Ogólna ocena: 6/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie, Kocyk się jeszcze trzyma <balansuje na równi pochyłej> 



Po takim tytule raczej nie ma się czego większego spodziewać, szczególnie patrząc na okładkę (cóż, starość nie radość) albo lepiej, zerkając na tytuły, jakie jeszcze popełnił ten autor - "Mój nauczyciel jest wampirem", "Laura na deser"... Nie sugerujcie się nazwiskiem - to nie Polak i w jego książkach nie ujrzy się polskiej szkoły (która najwyraźniej bardzo go interesuje; czyżby jakiś kompleks?), ale i tak uważam, że źle tutaj nie było.

Po książkę sięgnęłam ze względu na tytuł - rozumiecie, student polonistyki, myślący, że po studiach zaraz zacznie uczyć w szkole (nigdy nie jest tak łatwo!) i chciałam się jakoś przygtować na przygody podobne do doświadczeń z sali 104, nie sądziłam jednak, że będzie w tym fantastyka (czyli żadnej wiedzy nie wyniosłam; jedynie poczucie, że muszę jakoś zdobyć jednorożca...). Szykowałam się na lekką przygodę i ją dostałam. Za to zła być nie mogę.

Książka opowiada o niesfornej klasie uczniów, z którymi żaden nauczyciel nie może sobie dać rady. Wszystkie odchodząc po paru minutach. Aż do czasu, gdy przychodzi nauczycielka z magicznym zacięciem, pokazująca dzieciom sekrety nauki, jakiej nie znali, każdego z uczniów ustawiając na nowo, indywidualnie poprawiając jego niedociągnięcia, bo przecież każdy z natury jest dobry, a agresja to tylko odreagowywanie stresu...

Z czym się to kojarzy? No Marry Poppins jak się patrzy, ale w szkolnej wersji. Ma jeszcze kolegę, Simona, zamiast parasolki, który powiedzmy, że jest ukryty... Albo wymyślony. Nie warto się nad tym głowić. Książka więc powtarza schemat - niegrzeczne dzieciaczki pod ręką kobiety o magicznych zdolnościach zmieniają się na lepsze. Bardzo tu krótko o tym torturowaniu nauczycieli, co uważam za minus (w końcu to obiecuje nam tytuł), ale i tak jak na krótką czytankę (110 stron, no weźcie, to jak nic) jest nawet ciekawie. Ja sobie tam wyobrażałam własną klasę i już wciągnęłam się we wspomnienia (w tym roku 10-lecie matury, jeeej!). Więc jeśli nie macie co teraz robić, warto sięgnąć po tą książeczkę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz