piątek, 6 grudnia 2019

Przystanek LXXVIII: Ofensywa Szulerów Ćwiek


Autor: Jakub Ćwiek
Tytuł: Ofensywa Szulerów
Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza RUNA
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 352
Gatunek: Science fiction, fantastyka, historia
Ogólna ocena: 3/10
Czy wnerwiła Kocyk? <Chyba nie, bo Kocyk śpi jak niemowlę... albo nie żyje> 

Źródło: antykwariatevos.pl

Ten pan już był - tak, to się zgadza. Wiadomo, że jak zaliczy się jeden tytuł danego autora, to się myśli, że reszta będzie równie dobra albo nawet przyzwoicie lepsza. W tym przypadku czytelnik może być zaskoczony.

"Ofensywa Szulerów" nawet z nazwiskiem Ćwieka nie powala. Nie nastawia pozytywnie do końca lektury. W zasadzie nic nie robi. Rzeczywiście, pojawiają się intrygujące odwołania do najbardziej niejasnych części historii, także do Dywizjonu 303, autor nawet pokusił się o ich wersję alternatywną, ale żeby... to było ciekawe, nieprzynudnawe i w ogóle żeby to szło do przodu, a nie znacznie do tyłu. Jeśli coś w przepisie na sukces można zniszczyć, to tutaj właśnie się to udało - dać ciekawy początek, zachęcić do historii II wojny światowej, przywołać je do życia, a potem zadeptać lub przymulić. Ja wiem, czy to dobra metoda?

Fabuła dotyczy trójki ludzi, których w czasie II wojny światowej w jedno miejsce zwabiła propozycja dobrze płatnej pracy. Żeby oni tam jeszcze zajmowali się tą pracą, to pal licho sześć, a oni zamiast działać, siedzą sobie wygodnie w hotelu gdzieś w Egipcie i snują te opowieści z Krainy Lodu. Każdy ciągnie swoją, próbuje dociec, kim jest tajemniczy pracodawca i przy okazji miesza wszystko razem, prawdziwe czy nie. Uwaga, bo powiem szczerze, że prolog i w ogóle początek książki mogą zabić, zniszczyć jakiegolwiek odruchy czytelnicze do dalszej lektury (ja to przeżyłam, wiem, co mówię). W pewnym momencie idziemy w taką stronę na modłę magii, że nie jest to normalne. Nawet jeśli ktoś świadomie miesza historię z wyobrażeniami po pewnej dawce nielegalnych substancji, to i tak nie znajduje wytłumaczenia. Nie, nie odchodzę od tematu. To Ćwiek, więc rzecz jasna orgie, popijawy i bójki (w różnej kolejności) się nagminnie pojawiają, ale ta "pomysłowość" w tej konkretnej pozycji (hehe) nie sprawdziła się kompletnie.

Podsumowując? Książka rozczarowuje. Może gdyby czytać ją jako pierwszą z szumnych powieści Ćwieka, to jeszcze idzie ją jakoś przejść, ale... nawet nie wiem, komu ją polecić. Znawcom II wojny światowej, którzy lubią nostalgiczne przygody na niby? Ja tam coś niby wiem, ale mi się nie spodobało. Pomysł na książkę na pewno wart zapamiętania (bo gobliny i lotnicy mogliby przejść, tyle że w jakiejś ciekawej intonacji), może w przyszłości powtórzy ją ktoś z lepszym nastawieniem do podobnych historii, bo tutaj wyraźnie coś było nie tak. Rozrywka dla tych, co nie mają teraz nic lepszego do roboty.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz