niedziela, 29 grudnia 2019

Przystanek LXXXIII: Ostatni strzał (Star wars) Older


Autor: Daniel Jose Older
Tytuł: Star wars. Ostatni strzał
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 464
Gatunek: Science fiction
Ogólna ocena: 6/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie, Kocyk <wdech> od zawsze <wdech> kochał się w <wdech> Vaderze <wyciąga miecz świetlny>


Gwiezdne wojny - to na dźwięk tych dwóch słów włącza się w móżdżku charakterystyczna melodyjka (tak, musiałam o tym wspomnieć, sorry), być może podparta mottem "Niech moc będzie z tobą". Należy zastrzec, że o autorze wiem jedynie tyle, że pisuje tam sobie normalnie o urban fantasy i czasem (do tej pory dwukrotnie) popełnia gwiezdne przygody. Przy tylnej okładce widnieje jego zdjęcie - jeśli macie taką możliwość, w żadnym wypadku proszę nie oglądać jego facjaty, jest beznadziejne delikatnie mówiąc, jakby jakiś podrzędny raper postanowił zrobić wydawcy psikusa.

"Gwiezdne wojny" były wymysłem filmowców, dopiero później powstała chamara powieści, komiksów i innych, co tworzy nieprzebrany świat pomysłów dla całej rzeszy autorów marzących o prostej kasie. To jak korzystanie z gotowca. Trudno mi jednak porównywać, gdy po raz pierwszy zabrałam się za kartkową wersję "Gwiezdnych wojen", więc ten fakt pominę milczeniem (ups, za późno). Prześledzmy więc, jak poszło niejakiemu Olderowi.

Historia, której ten raperek się dopuścił, dotyczy Hana i Landa, wycinka z ich przeszłości tuż po pokonaniu Imperium. Niestety, nie ma w niej śladu Vadera (Kocyk długo był tym faktem załamany). W sumie sama opowieść nawet ok, ale nie mam pojęcia, dlaczego wetknięto w nią dodatkowo rozlazłe miłosne rozterki Hana-Lei oraz Landa-Kashy (SPOILER: ponadto happy end z ich udziałem zdarza się tylko w disney'u, po co to przeciagać na papier? Czy Han-Leia nie powinni inaczej skończyć, jeśli chcemy być zgodni z filmem?). Dzięki temu mamy nie 200 stron powieści, a ponad 400. Oraz niezadowolonego czytelnika (z Kocykiem to dwóch). W internecie możecie przeczytać, że to "doskonałe uzupełnienie filmu", ja jestem zdania, że wiele rzeczy można było sobie zwyczajnie darować, a przydomek "doskonałe" posiada niestety inne znaczenie, czego piszący nie bardzo są świadomi.

Opowieść podzielona jest na trzy historie, ponieważ obok Hana i Landa znajduje się jeszcze Gor. W kilku ramach czasowych przybliżają nam motywacje kilku osób, powoli odkrywają tajemnice strasznej maszyny oraz delikatnie poruszają problemy relacji droida-człowieka. Z tej strony to ciekawe, ale jak zaznaczyłam wyżej - rozterki miłosne są tak frasobliwe, jakby autorem była rozmemłana kobieta (chodzi mi o ten konkretny styl, a nie obrazę naszej drogiej płci), a nie doświadczony facet (helloł, coś już wcześniej napisał) rozpływający się zamiast w ferworze walki,  to w... czy ona/ on mnie kocha, czy nie kocha? No serio? Spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Z ciekawych zabiegów to nietłumaczone wypowiedzi Chewbaccki i Ewoczki, co wychodziło dość słodko.

Podsumowując: miło powrócić do tego świata nawet w wersji papierowej (jeszcze nie widziałam ostatniej filmowej wersji, ale podobno i tak mają pojawić sie poboczne historie, więc to nie koniec, tylko początek!). Czytelnik ma przed oczami Leię, Hana, Landa w jego uroczych kostiumach, Chewbaccę i innych na pokładzie słynnego Sokoła. To też zmarnowany potencjał - szczególnie młodego Taki oraz jego glutowatego przyjaciela. Należy również zaznaczyć, że o ile Lando jeszcze jakoś gra, Chewbacca... no wiecie, jego dialogom nie da się nic zarzucić (to głównie ryki), nowa postać w formie Ewoczki jest całkiem spoko, dość słodka, ale nie przytłaczająco, ale Han? Ten Han Solo? To jakiś rozlazły stwór, kompletne nieporozumienie. W grucie rzeczy potrafi od czasu do czasu coś zastrzelić (a i to marnie), nie potrafi planować, petrarkować, ma problemy emocjonalne, ucieka przed obowiązkami w kosmos i inne zakamarki Wszechświata, aby tylko nikt nic od niego nie chciał. Naprawdę, tak go mamy widzieć? Całkowicie mnie to spojrzenie zawiodło...

Powinnam zakończyć swoją wiecznie czepialską wypowiedź wielkim plusem, więc to robię - historia Gora i jego tajemniczej broni oraz to, co się wokół tego dzieje. Nie można powiedzieć, że to zła książka, ale jeśli czytelnik spodziewa się petardy, to radzę utemperować swój zapał. To lekka przygoda, z potencjałem, ale wykorzystanym, przynajmniej w nie tym kierunku, którym powinna. Przecież to cholerne "Gwiezdne wojny", a nie "Pierwsza miłość"!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz