czwartek, 20 czerwca 2019

Przystanek XXXVIII: Ciemność płonie Ćwiek


Autor: Jakub Ćwiek
Tytuł: Ciemność płonie
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2008 (wznowienie 2015)
Ilość stron: 312
Gatunek: Fantastyka, groza
Ogólna ocena: 8/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie! <Kocyk ogląda zdjęcia starego katowickiego dworca>

Źródło: taniaksiazka.pl

Jakuba Ćwieka chyba nie trzeba przedstawiać. Poznałam go poprzez serię „Kłamcy”, ubóstwiając te wychodzące dopiero co tomy razem z pewną rzeszą chwilowych kłamcomaniaków. Wspomnianą serię polecam każdemu (ale bez uzupełnienia, bo to jakaś ściema), zawiodłam się jednak na „Ofensywie Szulerów” (nie byłam w stanie nawet tej książki dokończyć)… Jednym słowem? Już się streszczam: Ćwiek ma swoje wzloty i upadki.

„Ciemność płonie” to książka odmienna od jego dotychczasowych (zresztą, podobnie jak teraźniejszy „Szwindel” – zupełnie nie fantastyczny). Może nie spodobać się każdemu, ale tym, co trochę poznali starszą wersję Katowic (zawsze można wygooglować), to książka o wielu walorach. Miejscem akcji jest głównie dworzec oraz rejony przy placu Miarki, a także okolice Korfantego z ulicą Moniuszki, czyli coś, co podobnie jak Ćwiek dobrze znam ze swoich uczelnianych wojaży (też studiowałam na Uniwersytecie Śląskim). Należy dodać, że gdy książka została wydana, dworzec niestety wyglądał inaczej (wybitnie PRL-owski, przed remontem, dzisiaj połączony z Galerią Katowicką), dlatego wielu czytelników może się zdziwić. Ten specyficzny klimat dawnego prawdziwego dworca (galerio-dworzec to nie dworzec!) dobrze zapisał się na kartach tej książki. Kto zresztą przynajmniej dwa razy dziennie zaiwaniał po tych długich dworcowych schodach nigdy nie zapomni! A jeśli bywało, że trzeba było przez niego przejść w nocy całkiem samemu... Już współczuję (tak, jak też).

Charakter książki jest fantastyczny, ale i mroczny. Czasami może nawet horrorowy. Wyjątkowo oddaje atmosferę dawnego dworca po 22. Ciemność zyskuję swoich wybrańców, co wcale przyjemną rzeczą nie jest. Gdy odda się tajemniczą monetę, traci się ochronę i Ona może cię dopaść. Katowicki dworzec jest wtedy jedynym miejscem, gdzie można znaleźć schronienie – tak Ćwiek tłumaczy liczną rzeszę bezdomnych na dworcu. Tak również trafia studentka kulturoznawstwa, Natalia, która w przypływie litości traci monetę na rzecz nieznajomego, przyjmując na siebie jego klątwę. Od tej pory jej życie ulega zmianie. Ale nie ma tak pięknie; Natalia uczy się dworcowego życia i nie zadzierania z Ciemnością, która jednak o wspomniany budynek w końcu się upomni i wtedy gdzie uciekać?

Wybrańcem Ciemności można stać się w każdej chwili, gdy tylko odda się swoją monetę. Stąd autor wbudował pewne studium na temat natury ludzkiej – są ludzie oddani innym, są ludzie zbyt egoistyczni, by o innych myśleć lub po prostu nie mają wyjścia (choć zawsze jakieś wyjście istnieje). To też pewne gdybania, dlaczego tak boimy się ciemności. W głowie zostały mi fragmenty mrocznych i przerażających wizji chwytającej Ciemności (mocno sugestywne opisy). Dobrze zostało również oddane posępne dworcowe życie. Wyczytałam, że autor sypiał na dworcu przez pewien czas, aby wczuć się w klimat oraz pozbierać historie niektórych bezdomnych z pierwszej ręki (w takim razie opisy postaci są prawdziwe) i urealnić fabułę.

Napięcie jest dawkowane, tajemnice (i zakamarki) dworca oraz Ciemności odkrywane powoli i umiejętnie, akcja nie przynudzająca (jak na ponad 300 stron to mało!), to wszystko sprawia, że tę książkę czyta się sprawnie i szybko. „Ciemność płonie” to głównie mroczny styl, podporządkowany ciemnym tunelom dworca oraz niebezpieczeństw ze strony Ciemności. Warto dodać, że rubaszny humor znany z „Kłamcy” lub „Chłopców” będzie tu ograniczony, dlatego fani Ćwieka mogą się nieźle zdziwić (ale według mnie - na lepsze). To bardziej mroczna fantastyka z elementami reportażu o ludziach bezdomnych i katowickich realiach niż kolejna książka z popularnego nurtu tych wulgarnych i fantastycznych, wciągających elementy popkultury jak biały proszek. Spore brawa dla autora – pokazanie się z różnych stron ram gatunkowych wymaga talentu.

Ze swojej strony nadmienię, że wszystko, co nie jest kolejnym mieleniem „Kłamcy” (ile powstało już uzupełnień??) jest dla mnie na plus.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz