niedziela, 24 lutego 2019

Przystanek VIII: Ocalałe Sager


Autor: Riley Sager
Tytuł: Ocalałe
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 432
Gatunek: Thriller psychologiczny
Ogólna ocena: 9/ 10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie, kocyk się dobrze bawił... <morderstwa>

Niech was nie zwiedzie stonowana okładka, bo w książce sporo się dzieje. I choć to raczej "dobrze poprowadzony thriller psychologiczny", który niezbyt wielu czytelnikom się podobał, zapewniam, że niczego jej nie brakuje. Zresztą, Stephen King go poleca, więc nie może być źle, prawda? Te autorytety!

Masakra w odosobnionym domku w lesie (Pine Cottage), studencka zabawa, która skończyła się nie tak, jak powinna, jedna osoba uszła z życiem. Brzmi znajomo? Pewnie. Ale na tym kończy się schemat. Główna bohaterka, Quincy Carpenter jest tą jedyną, zginęła jej piątka przyjaciół, a ona w zasadzie nie pamięta jak, w wyniku szoku. Raczej nie żałuje tej amnezji, stara się poukładać swoje życie na nowo, wraz z chłopakiem i babeczkowym blokiem na słodkości (bo w sumie, czemu nie). Wraz z fabułą powoli dowiadujemy się, że nie wszyscy jej zmarli tragicznie bliscy byli tak kochani i że nie da się w nieskończoność uciekać przed wspomnieniami i traumatyczną przeszłością. Cóż, samo życie!

Dziewczyna nazywana jest Ocalałą (taki medialny pomysł na nazywanie cudownie ocalonych osób z podobnych tragedii, co znalazło odbicie w tytule). Pozostałe dwie Ocalałe to Samantha (Sam) i Lisa. Tutaj właśnie sprawa zaczyna się komplikować – gdy Quincy piecze swoje babeczki, próbując być „normalna”, nagle jedna z nich popełnia samobójstwo (co siłą rzeczy jest podejrzane), a druga zjawia się u jej drzwi. Media znowu sobie o nich przypominają, zakłócając względny spokój, a wszystko powoli zmierza z powrotem do chatki w Pine Cottage.

Zupełnie nie spodziewałam się, kto będzie tym mordercą/ morderczynią (ach te spoilery), idąc krok w krok za stopniowo odkrywanymi sekretami, tak jak chciał tego narrator i autentycznie dziwiąc się na rozwój pewnych wydarzeń. Podobało mi się, jak autorka budowała napięcie, dozowała zainteresowanie i choć nie bardzo lubię retrospektywne wcięcia, które zwykle zakłócają mi odbiór tekstu, tutaj było to dobrze zorganizowane. Żadna z postaci nie była wnerwiająca, w zasadzie polubiłam każdą. To trochę jak w zagadkach Holmesa – nic nie jest przypadkowe, nic nie jest zbędne. Może być to też kwestia gustu. Ja bardziej od Quincy polubiłam pseudo Sam, kobietę z jajami, całkowicie się nie spodziewając, kim może być lub nie być. A Quincy wypadała przy niej na jeszcze bardziej naiwną i bezradną dziewczynkę z wypiekami, niż była w rzeczywistości. To chyba było najbardziej irytujące… Ale postaci zostały dobrze nakreślone, główna bohaterka musiała taka być.

Teraz wypada mi powiedzieć jeszcze o jakimś minusie, prawda? Tym czymś będzie ostatni rozdział, pisany jakby na szybko, zaraz przed oddaniem sprawdzianu rozhisteryzowanemu nauczycielowi. Nie, przesadziłam, ale nie skończyło się to tak, jak u Stephena Kinga, ba, przeciwnie, wyszło jakoś zbyt cukierkowo, zbyt naciąganie, ale cóż, skoro wszystkie zagadki zostały rozwiązane, to co zostało do roboty głównej bohaterce? No właśnie. Ale rozczarowanie i tak się pojawiło. Może o to chodzi z thrillerem psychologicznym – ma wzbudzać serię emocji, niekoniecznie te satysfakcjonujące czytelnika w całości.

Żeby nie było niedomówień, to podkreślam na samym końcu – ja dobrze oceniam tę powieść i polecam ją każdemu miłośnikowi różnych historii, nie zawsze tych łatwych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz