czwartek, 7 lutego 2019

Przystanek III: Siedem minut po północy film


Tytuł: Siedem minut po północy
Reżyser: J. A. Bayon
Scenariusz: Patrick Ness
Rok premiery: 2016
Gatunek: Dramat, fantasy
Ogólna ocena: 10/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie... <przeciera oczy>

Źródło: bardziejlubieksiazki.pl

Pamiętam, że nie poszłam do kina na ten film, ponieważ usłyszałam o nim nieprzechylne recenzję. Ostatnio jednak postanowiłam dowiedzieć się, co takiego można zmaścić w filmie o tak dobrym tytule i...zaczęłam żałować, że nie poszłam do tego cholernego kina.

Fabuła rysuje się dość prosto. Jest chłopiec, Conor, który nie radzi sobie ze sobą (taki kolejny Alan Cole) przez sytuację w domu (jego matka jest chora). Czuje się bezradny, cierpi, do tego pragnie być ukarany, ponieważ przeświadczony jest o swojej winie (powód jest dość skomplikowany i w sumie rujnuje efekt zaskoczenia, dlatego go nie poznacie). Film można odbierać na dwa sposoby: jako wizję fantastycznego świata, wspierającego trudne chwile bohatera (który go zresztą wezwał) lub że wszystko dzieje się z powodu wyobraźni głównego bohatera, wspieranej notesem (widzimy go w ostatniej minucie filmu), że jego podświadomość stara się jakoś uzyskać równowagę. To trochę przypomina wersję dziewczynki z "Labiryntu fauna" (ostatnia scena: została księżniczką lub zmarła). Ach, jest też potwór drzewny z manią barda (przychodzi codziennie o 12:07 i chce opowiadać bajki). Rolą przypomina fauna... Ogólnie te dwa filmy jakoś mi do siebie pasują. Może przez hiszpański temperament?

Potwór i trzy historie (plus pewien koszmar) są rodzajem terapii dla Conora - chłopiec nie ma nieść misji dla bliskiej osoby, tylko sam poradzić sobie ze sobą oraz dostać ważną życiową lekcję. Dlatego u góry obok fantasy wpisałam dramat. Historia nie jest straszna, młodzi też się w niej odnajdą, ale wszystko nie kończy się tak, jak u Alana Cole'a. Rzeczywistość upomina się o swoje.

Nie dziwi mnie, że scenarzysta jest nagradzany i tak często chwalony. Wykonał naprawdę kawał świetnej roboty. Co ciekawego jest w tym - momenty. Strugany ołówek, róg kartki papieru, pędzel dotykający ryskunku, wskazówka czy wyświetlacz zegara. Wszystko w tym filmie ma swoją rolę, nic nie jest przesadzone, ani wciśnięte na siłę.

Podsumowując: film strasznie mi się spodobał (głównie dlatego, że przygotowałam się na farsę). Znowu nie wiem, komu go powinnam polecić - młodzieży czy dorosłym? Ach, wszystko jedno, ja zachęcam do przyjemnego seansu, ostrzegam jednak, że film jest raczej smutny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz