Autor: Anne Bishop
Tytuł serii: Efemera
Wydawnictwo: Initium
Rok wydania: 2012-2013
Ilość tomów: 3+opowiadanie
Gatunek: Fantastyka, dla dorosłych
Ogólna ocena: 6/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie... Tym razem nie
Witajcie
w kolejnej krainie pani Bishop! Tym razem w zjawiskowej Efemerze, rozbitej na
wiele części (zwanych krajobrazami), mocno zróżnicowanych w wyniku wyjątkowego zagrożenia.
Można się do nich dostać poprzez mosty, tyle że nigdy nie wiadomo, czy
przejdzie się do właściwego miejsca (to, co siedzi w sercu przechodzącego może
dużo namieszać). Wchodzimy w fabułę w czasie, gdy sielankowość krainy (jeśli w
jakiejkolwiek fantazji pani Bishop może panować dobrobyt) zostaje ponownie
zaatakowana przez tę samą wygłodniałą bestię, zwaną Zjadaczem Świata (z miejsca
wiadomo, co robi przez całą tę serię), która w subtelny sposób wydostaje się ze
swojego więzienia (wiele trupów i niedowierzania). Ach, są jeszcze Czarownicy
oraz Krajobrazczynie, które panują nad stabilnością krajobrazów (jak widać, nie
są w tym dobre). Najlepszą z nich jest Glorianna Belladona, która działa trochę
wbrew zasadom, za co została wyrzucona z kręgu uprzywilejowanych (odwalając
robotę za resztę).
Jest jeszcze półkrwi inkub Sebastian, który żyje w mrocznym miejscu, pełnym żądz i jednorazowych przygód. Rzecz jasna, przeznaczona jest mu kobieta marzeń, dziewiczo nietknięta. Ale wiecie, ona jest delikatnym człowiekiem, on inkubem, który może ją popsuć, bla bla bla… Pewien impas. Jak w przypadku Czarnych Kamieni, rzecz się kończy podobnie jak w Greyu. W ogóle koniec jest nazbyt podobny do poprzedniej serii, kończy się stworzeniem wielkiej, maksymalnie zróżnicowanej rodziny (mieszanki krwi Czarowników, inkubów i inne). Raz w taki sposób zakończona historia była w porządku, ale podwójnie, to już przekręt.
Jeszcze tylko jedna uwaga: opowiadanie "Głos" trochę mnie przeraziło. Pani Bishop posiada sporą dozę wyobraźni i nieumiarkowanych pomysłów, ale czasem idą one w strasznym kierunku. Nawiązuje ono do trzeciego tomu (liczne jest jako 2.5), ale może lepiej go sobie darować... Szczerze, nie wiem nawet, jak się zabrać do opisywania, więc tego nie zrobię.
Jedynie jeśli chodzi o sposób zobrazowania kolejnego fantastycznego świata pani Bishop, to jestem jak najbardziej za i polecam zapoznanie się z nim innym ciekawskim czytelnikom, ale jeśli ktoś czytał Czarne Kamienie, to Efemery nie warto ruszać (efekt deja vu). Ponadto przypominam, że to znowu seria dla dorosłych (to właśnie zapowiadają hasełka ją promujące: „erotyczna, zmysłowa, romantyczna”), choć trochę wyhamowana w porównaniu z Czarnymi Kamieniami. Wybór i tak pozostawiam ewentualnym czytelnikom.
A więc? „Niech twoje serce podróżuje bez bagażu!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz