środa, 6 lutego 2019

Przystanek II: Alan Cole nie jest tchórzem Bell



Autor: Eric Bell
Tytuł: Alan Cole nie jest tchórzem
Wydawnictwo: YA!
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 340
Gatunek: Literatura młodzieżowa
Ogólna ocena: 9/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie, ale się sporo pośmiał

Źródło: gwfoksal.pl

A może jest??

Dzisiaj znowu będzie młodzieżówka - tak bywa. To wina Kocyka i jego humorków. Ponadto ostatnio tyle ich powstaje, że nie sposób przejść obojętnie... Postaram się jednak urozmaicić swój wybór jutro. Dzisiaj zachęcam do przeczytania co-nie-co o Alanie.

Autorem tej książki jest osoba po studiach psychologicznych, więc myślę, że po tej informacji już można spodziewać się pewnych specyficznych elementów w fabule. No tak, mamy tu bowiem gigantyczne zbiorowisko ludzi z problemami, zarówno dzieci, jak i dorosłych, co nieco przytłacza (gdzie się obracasz, tam próba psychoanalizy), od zbyt puszystych kształów do pobitego chłopaka na podłodze. Ale podczas lektury bynajmniej nie jest z tego powodu "smutno", ponieważ wszystko ujęte zostało w zabawny, dość lekki sposób, głównie poprzez barwny język i tym właśnie książka zyskuje na wartości. Ponadto jeśli mówimy o problemach dostastania "na wesoło", to wtedy wszystko wydaje się jakby mniej straszne. Może taki sposób trafi do młodzieży?

Na kartach książki zaglądamy do głowy biednego Alana Cole'a, głównego bohatera, którego autor nie rozpieszcza, problem atakuje go z każdej możliwej strony, w domu, w szkole, w miłości, nawet we własnym usposobieniu. Gdyby jakiś dresiarz zapytał go, czy ma problem, to naprawdę nie wiem, jakby się ta sytuacja mogła zakończyć, ale myślę, że efekt by mnie zaskoczył. Alan zmaga się z przeciwnościami losu, próbuje jakoś poukładać sobie życie i stworzyć coś, dzięki czemu zostanie sławny (ale chodzi tu bardziej o uznanie, stworzenie czegoś oryginalnego, a nie o zostanie kolejną gwiazdą popu), Nie ufa sobie i innym, brak mu pewności siebie, do tego usilnie chce pozostać niewidzialnym, przez co próby podjęcia jakichkolwiek działań lecą na łeb na szyję. Nikt nie ma tak źle, jak Alan Cole!

Historia jest naprawdę zabawna, pomysły niesamowite (szczególnie u jego przyjaciela, Zacka - ubóstwiam go!), ale pomimo śmiechu, szczerze możemy współczuć Alanowi, szczególnie w na pozór zwyczajnej rodzinie. Nie chcę zbytnio wdawać się w szczegóły, jeśli zamierzam na końcu napisać "no weź to przeczytaj", ale trochę jestem zmuszona pozdradzać. Alan dostaje od Natana (jego brata) listę zadań, którą musi wykonać, by nie zostać publicznie upokorzonym (wtedy ujawni swój największy sekret), nie trzeba chyba wspominać, że ta gra ustawiona jest tak, aby przegrał (Natan oszukuje), ale staje się inaczej. Co dziwne, ten felerny spis rzeczy niemożliwych do wykonania pomaga chłopakowi dorosnąć, a każdy zdobyty poziom pozwala mu zrozumieć prawdę o sobie i jego bliskich, przybliżając nacznie  do ważnego odkrycia (a nie "coming out'u"). Podobał mi się szczególnie moment, w którym dwaj bracia (Alan i Natan) stają naprzeciw siebie i okazuje się, że są równi, jakby Alan rzeczywiście dorósł przez jakiś tydzień (albo... przestał się garbić, bo to też możliwe). W ogóle ta książka ma wiele dobrych momentów.

Co mnie zawiodło (a zarazem nie) to koniec tej historii. Z jednej strony wiadomo, w literaturze tego rodzaju musi być happy end, ale z drugiej... wszystko się tak pięknie rozwiązało, jakby chyży aniołek runął z nieba i wszystko poukładał. W życiu takie cuda się nie zdarzają. Wciąż nie wierzę, by chłopak, który całe życie znęcał się (również fizycznie) nad swoim bratem, nagle stwierdził, że jednak go kocha (szczególnie że przegrał we własną grę, hej, to potrafi zezłościć). Niemożliwe, by jego ojciec z surowego tyrana nagle (to ponad tydzień) zmienił swoje nastawienie na diametralnie inne, o niebo lepsze. Prędzej uwierzę w różowe jednorożce sikające tęczą. Nie ukrywam jednak, że jest to mocno oczekiwane zakończenie i trudno wyobrazić sobie, by autor miał inne wyjście. Ale narzekać będę... W końcu nie ja to napisałam.

Na koniec taka mała uwaga: książka jest sygnowana magicznym skrótem LGBT. Jeśli z jakiegoś powodu ktoś odrzuca tę publikacje, bo nie zamierza pchać się w podobne kręgi, to zaznaczam, że to jeden z kolejnych problemów naznaczonego życiowo Alana i nie jest jakoś specjalnie rozwijany, aby zrazić się lekturą.

Podsumowując: tak, sięgnijcie po tę książkę. Uważam, że dla młodzieży jest to pozycja obowiązkowa (dotyka szeroko pojętej przemocy szkolnej oraz domowej, nawet trochę zbyt szerokiej), młodsi czytelnicy też powinni się w niej odnaleźć, ponieważ pisana jest bardzo przystępnym językiem, ze sporą dawką humoru, mimo że pojawiają się momenty grozy. Co do dorosłych - ja polecam, aczkolwiek wymagającym może nie spodobać się język, mimo że zaznaczyłam go wcześniej jako plus oraz chmara szkolnej problematyki, której my, dorośli, mamy zwykle zerdecznie dość. Pomimo młodzieżowego przeznaczenia, warto jednak tę historię obejrzeć od bardziej dorosłej strony. A nuż my też wyciągniemy z tej lektury jakieś wnioski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz