Autor: Laura Sebastian
Tytuł: Księżniczka popiołu (tom 1)
Wydawnictwo: Zysk S-ka
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 424
Tłumacz: Mariusz Warda
Gatunek: romans młodzieżowy, fantasy
Ogólna ocena: 7/10
Czy wnerwiła Kocyk? Kocyk przymyka oko
Jeśli mam być szczera, to ze współczesnej literatury młodzieżówki mnie mniej denerwują niż tzw. książki dla dorosłych. Po prostu w młodzieżówkach idzie jeszcze znaleźć coś dla siebie, jakieś elementy, które chętnie byśmy prześledzili. Być może dla młodszego pokolenia autorzy chcą się po prostu postarać, a dla starszych - cóż, już nie warto.
Żeby nie było, nie jest oczywiście idealnie, ale to po kolei. Pierwszy tom serii fascynuje przede wszystkim światem przedstawionym, swoistym zderzeniem dwóch kultur (podbitej i najeźdźcy), nakreśleniem fragmentarycznie (nie przytłaczająco) mitologią danego państwa, a nawet - lingwistyką (m.in. różnicami między językami, typowanie podobieństw, rola akcentu zmieniająca znaczenie, jak w ukraińskim). I minerały, które uwielbiam (kamienie dające moc). Szczerze? To najmocniejszy punkt książki, który śledziłam z zainteresowaniem. Był to najbardziej przemyślany koncept, ciekawe spojrzenie. Stąd tak wysoka ocena u góry, pomimo licznych wad, o których będzie poniżej.
Kreacja postaci: na tak. Król (Kaiser) jest z jednej strony brutalny, trzymający w garści cały kraj, a z drugiej strony - po latach podbojów już gnuśny, nastawiony na zbytki. Mimochodem wspomina się o jego wielkim brzuchu i braku kontaktu z polem bitwy. Uważam, że nie był przesadzony i bardzo mi się to podobało. Jego żona miała tytuł Kaiserina, co znowu zwraca uwagę na kwestie językowe (jak w słowiańskim, żona króla to król-owa, żona Kaisera to Kaiser-ina). Swoją drogą też ciekawa osoba, ale rolę miała krótką. Cress jest chyba jedną z najmocniejszych postaci - jedyna przyjaciółka głównej bohaterki, która opływa w dostatek pochodzący z obcej kultury, o którym nie ma pojęcia, za to z ciekawości chłonie poezję, tłumacząc wiesze. Jest ignorantką, ale nie do końca, wychowana na przyszłą księżniczkę. Bardzo mi się podobało, że była podkreślana jej małostkowość (np. do strojów i klejnotów oraz wzdychania do księcia), natura plotkarska, ale że miała coś w sobie. To na niej też skupiało się to zderzenie kultur (np. używanie chitonu do niepraktycznych celów, bezczeszczenie magicznych klejnotów). Nawet gdy opisywane są stroje dziewczyn (w końcu książka dla nastolatków), robi się to ze smakiem, z lekkim zarysem, czasem znowu z porównaniem kultur, ale nie wali szczegółami do omdlenia. Podobał mi się np. opis sukni na bal maskowy - wystarczyło ze smakiem wspomnieć o barwie, materiale i strukturze przypominającej łuski, a czytelnik sam musiał sobie resztę wyobrazić (strój syreny). Tak to powinno być!
Nie wszystkie postaci były tak wspaniale nakreślone jak Cress czy Kaiser. Głównie chodzi mi o późniejsze Cienie księżniczki. Większość ich dialogów była zbyteczna i małostkowa (np. o całowaniu i ustalaniu, kogo zabić), do tego narażali się głupio ciągle na podsłuch, mimo teoretycznie dobrego wojskowego przygotowania (częściowego, pod presją czasu, ale jednak). Zachowywali się po prostu głupio i nieznośnie, jak banda dzieci. Ja wiem, że mówimy o postaciach, które są nastolatkami, ale jeśli byli po takich przejściach, jak mówili, to zmienia się perspektywa, doświadczenie robi swoje. Przez to wyglądali sztucznie, a nawet fałszywie.
Osobno omówię główną bohaterkę, tytułową księżniczkę Popiołów (Thora/ Theodesia) i jej relacji z księciem Sorenem (syna Kaisera, króla). Najpierw dziewczyna - trudna postać. Początkowo bardzo mi się podobała. Ciężka sytuacja, tortury, samotność, odosobnienie i dziwne metody jej uciśnienia przez dwór. Jej wspominanie dawnego świata na bieżąco, gdy coś zobaczyła (np. klejnoty we włosach, elementy garderoby), fragmenty przeszłości i mitów. Mam wrażenie, że autorka dopiero w połowie książki pomyślała, że fajnie by było umieścić akcję w zamku, w którym wychowała się jako dziecko i potem została podbita, ponieważ dopiero od połowy jest to podkreślane. Potem autorce nie chciało się przelecieć kilka stron do przodu, a to duży minus...
Niekonsekwencja jest jednym z największych błędów w tej książce. A zdziwiłam się, bo było to kiedyś dobre wydawnictwo. Widać, że nikt nie dokonał korekty treści (redakcyjnie i gramatycznie jest dobrze), dokonując potrzebnych poprawek. Wygląda na to, że zaoszczędzono na recenzencie albo go w ogóle nie było. Po prostu nikt tego wcześniej nie przeczytał, nie zaproponował zmian. I tak np. Thora mówi, że nigdy nie próbowała się przypodobać mężczyźnie, a kilka stron dalej wali, że zawsze w takich sytuacjach czuje się niepewnie. Po prostu relacja Thory z Sorenem jest... okropna. Nieprzemyślana, pisana na szybko. Dużo rzeczy się powtarza. Księżniczka wydala liczne przemyślenia, a potem nagle uważa inaczej (bez zaznaczenia, że zmieniła zdanie). W ogóle pomysł z uwiedzeniem księcia jest tak bezsensowny, że to aż niemożliwe. Główna bohaterka nie ma na to pomysłu, z jednej strony mówi, że jest w tym świetna, z innej przypomina o totalnym braku doświadczenia nawert w pocałunkach. Od tego momentu historia leci na łeb na szyję - od wspaniale przedstawionego świata, ciekawych postaci do... czegoś niesamowicie złego.
Co się stało? Nie potrafię tego zrozumieć. Najwyraźniej autorka nie potrafi w intrygi i relacje międzyludzkie. Od momentu, gdy ustalana jest ucieczka, wszystko się miesza, raz jest tak, raz tak. Są tunele, które najpierw znane są wszystkim strażnikom w pałacu, potem tylko księżniczce, ale nie wszystkie, bo księciunio też tam coś lepiej wie. Nie rozumiałam, dlaczego to głównej bohaterce kazano zabijać trucizną, mimo że to jej poplecznicy mieli zdolność niewidzialności! Byli wszędzie, dostęp do każdego zakamarku w zamku, żyli w cieniu - idealne miesjce obserwacyjne oraz punkt wyjściowy do zabijania znienacka. Nie potrafili jednak z tego korzystać. Po prostu brak tu konsekwencji i logiki akcji. Podejrzewam, że od połowy książka pisana była na szybko, by zdążyć do deadline'u i nie było juz czasu na poprawki. Zmarnowany potencjał.
Podsumowując: ja nie będę pisać, że warto. Jest tu wciąż bardzo dużo do poprawy, bym mogła tak po prostu polecić z czystym sercem. Wypisałam po prostu plusy i minusy. Ogromnym plusem jest świat przedstawiony, po prostu idealny, ale minusem relacje między postaciami oraz niektóre intrygi. Jest to trylogia, więc może w następnych tomach będzie lepiej. Ja niedługo sięgnę po drugi i zobaczymy. Smutno mi jednak, że tak dobry początek został tak bardzo zniszczony. Nie potrafię zrozumieć, jak to się mogło stać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz