poniedziałek, 24 marca 2025

Przystanek CCIX: Gołębiarki Hoffman

       

Autor: Alice Hoffman
Tytuł: Gołębiarki
Wydawnictwo: Wielka Litera
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 592
Tłumacz: Bohdan Maliborski
Gatunek: powieść historyczna
Ogólna ocena: 10/10
Czy wnerwiła Kocyk? O! i tu Kocyk wreszcie zadowolony! 




Byłam w Izraelu i zdarzyło mi się wejść na wielką górę zwaną Masada - i to o wschodzie słońca. W dole resztki słonej wody Morza Martwego, wokół cisza i dzika pustynna przyroda, która w ciemności wydaje się niebezpieczna. Zupełnie inne emocje towarzyszą, gdy na górę wybierzemy się kolejką, ale też pozwala to zaoszczędzić wiele czasu. Książka ta poetycko opowiada o losach twierdzy Masada, dlatego zdecydowałam się ją nabyć.

Poetycko - czyli nieprawdziwie. Pozycja ta jest tylko formą rekonstrukcji wydarzeń, ale też nie udaje nią być - wiele scen i przedstawień wchodzi w spektrum magii i tajemniczych zjawisk. Niemniej książka ma swój urok. Powieść zasadza się wokół wydarzeń 72 n.e. roku, kiedy 900 Żydów zostaje zamkniętych w twierdzy Masada, broniąć się przed Rzymianami. Cały opis oblężenia i postaci w nich występujący zgodny jest z historią, choć zdziwiło mnie, że jednak byli ocaleni z tej pożogi - wydaje mi się, że na Masadzie o tym nie słyszałam, za to internet potwierdza (nawet formę ocalenia).

Głównymi postaciami są kobiety, które na Masadzie będą pracować jako gołębiarki. Ich losy się ze sobą przeplatają, tworząc z nich swoistą rodzinę. Niejednokrotnie ma się wrażenie, że czyta się jakąś wersję Starego Testamentu, z silnymi kobiecymi postaciami, ujętę w niemal mitologiczny kontekst. Wiele sytuacji jest symbolicznych, ostatnie słowa stanowią zwykle przepowiednie, sny nabierają większego znaczenia, wizje na jawie są interpretowane. Jedna z kobiet jest wiedźmą z Moabu (choć tak naprawdę pochodzi z Aleksandrii) i włada magią, a grono kobiet staje się jej pomocnicami - w większym lub mniejszym stopniu.

Język jest tutaj bardzo wyrafinowany, poetycki. Zwykły opis pustyni czy twierdzy nabiera wielopoziomowej perspektywy, każde słowo jest kluczowe i właściwie smakowane. Jeśli chodzi o tłumaczenie - nie podobało mi się naglinne użycie określenia "ziomkowie" na ludzi z tego samego plemienia. Przez współczesne konotacje traciło na swojej magii, mimo że teoretycznie trudno je zastąpić. Ale przeszkadzało w lekturze. Pojawiają się (ale to już wina autorki) jakieś niezbyt udane sytuacje np. dziewczyna z dwoma dziećmi na rękach otwiera klapę w podłodze. Albo dziewczyna mająca obrożę lwa na ramieniu - gdzie obwód szyi lwa, a gdzie ludzkiego ramienia! Ale sama wiem, że to już czepialstwo. W zasadzie tylko te dwie sytuacje najbardziej mnie zajmowały.

To powieść historyczna, w zasadzie fikcja, ale pisana z wielką starannością, ze wspaniałym pomysłem. Trudno również nie polubić postaci - głównie kobiety, które miały swoje wzloty i upadki. Można winić Chanę za to, że chciała ukraść dziecko Jael, ale czytelnik potrafi ją zrozumieć. Szirę, która zakochała się w wieku trzynastu lat i nie potrafiła odpuścić. Riwkę, która wolała zabić córkę wbrew religii niż czekać na jej powolną śmierć w męczarniach. To zwykle lawirowanie między prawami głoszonymi przez Torę, tradycję, prawa mężczyzn, a wolę przetrwania oraz potrzebę wyrażania siebie czy własnej kobiecości. Obok stoją mężczyźni, którzy również zaostali dobrze zarysowani, ale stanowią tło dla historii gołębiarek. Trudno mi było polubić (ale nie o "polubienie" przecież chodziło w tej historii) szczególnie Eleazara ben Jaira, przywódcy Żydów na Masadzie, jak traktował zakochaną w nim Szirę. Niby nazywał ją jego "prawdziwą żoną", ale w pewnym momencie sama zauważa, że mężczyzna od którego uciekła zauważałby, że cierpi głód i starał się temu zaradzić, a nie przychodząc tylko na zbliżenie. To w świat, w którym mężczyźni oddzielali strefę kobiecą od męskiej - wojna, w ogóle trzymanie oręża to sprawa męska, rodzenie (i idąca za tym możliwa śmierć) to sprawa kobieca. Ale magia pomagająca kobietom urodzić lub uporządkować skutki "sprawy męskiej" to już grzech.  Jak widać, można z tej książki przejść w różne dyskusje, od krytyki wiary żydowskiej po opisywanie dawnych czasów czy roli kobiety. To oznacza, że książka jest dobra.

Podsumowując: to historia Masady pisana z perspektywy kobiet, a nie mężczyzn, spojrzenie na wydarzenia uznawane za majestatyczne i męskie z perspektywy kobiety - czyli coś, co trudno znaleźć w literaturze. Bardzo ciekawa sprawa, pomysłowa forma i wspaniały język - nie tylko czytelników, którzy wiedzieli Masadę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz