piątek, 15 lipca 2022

Przystanek CLXVI: Obcy powiew wiatru Majcher

 

Autor: Magdalena Majcher
Tytuł: Obcy powiew wiatru (tom I)
Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 400
Gatunek: Powieść historyczna
Ogólna ocena: 5/10
Czy wnerwiła Kocyk? Nie, bardziej zaczęła zastanawiać, a to miła odmiana 




Mam spory kłopot z literaturą tego typu. Szczególnie tej serii nie zaliczyłabym do literatury pięknej, jak jest to określane na wielu stronach, a powieści historycznej - nie dotyczy bowiem udokumentowanych faktów konkretnej rodzin ani metaforycznej relacji o "tamtych ciężkich" losach, a raczej luźne wyobrażenia o tym, jak to możliwie, że wyglądało. Nie ma ponadto żadnych wzmianek źródłowych, skąd czerpana jest wiedza (poza dwoma, z podobnego gatunku, zwykle dotyczącymi zwyczajów ukraińskich), choć tej wiedzy zresztą nie widać, dlatego trudno mi uwierzyć w realność tej pozycji, pozbawionej nawet standardowego researchu.

Saga nadmorska składa się z trzech tomów:
- Obcy powiew wiatru
- Zimny kolor nieba
- Znany szum morza

Na razie skupiłam się na pierwszym tomie, zastanawiając się, czy chcę poznać dalszy ciąg. Ogólnie hitoria zasadza się na emocjonalnej grze, na każdym fakcie zatrzymujemy się dłużej, aby poznać uczucia każdej z osób, co jest dość męczące. Ponadto całość perspektywy jest nadzwyczaj bardzo infantylna, a wydarzenia da się przewidzieć parę rozdziałów w przód, co też trochę denerwuje. Z drugiej strony wręcz dziecięca narracja została umotywowane tym, że opowiada ją po prostu osiemnastoletnia dziewczyna, niewiele jeszcze wiedząca o życiu, tematach wojny i tak dalej.

Losy rodziny (w domyśle: wielopokoleniowe) opowiedziane są dość po macoszemu. Dziewczyna, Marcjanna Zielczyńska, do wielu sfer nie ma prawa wejścia jako małoletnia niezamężna kobieta i dlatego fabuła rozgrywa się jakby obok niej. Cięższe fragmenty przedstawione są przez bohaterów trzecich (np. pogromy ludności polskiej przez Ukraińców na Kresach), poza jednym przy końcu (gwałtem i jego konsekwencjami). Zdziwiła mnie szczególnie infantylna scena, w której dziewczyna skręca kostkę, oglądając się za Rosjankami, a do której z pomocą rzuca się rzecz jasna przystojny polski żołnierz, z miejsca się zakochując i zanosząc ją prawie pod ołtarz (przynajmniej zakończenie tej historii nie było takie słodkie). Dlatego niektóre fragmenty po prostu mnie dziwiły i zastanawiały, dlaczego znalazły się w tym tomie, a nie takim dotyczącym czasów wcześniejszych (np. średniowiecznych księżniczek).

Historia została opisana po macoszemu, a obecność niektórych fragmentów dość dziwi, nieprzemyślane (np. przewidywania ojca wobec wojny, ucieczki ludności żydowskiej). Wiele tematów zostało po prostu ominiętych, jako nieważne. Dla mnie szczególnym ciosem było jedynie zarysowanie problemu ukraińsko-polskiego. Owszem, była rzeź, ale... przecież są ludzie dobrzy i źli, z podkreśleniem tych dobrych, nie ma co się nad tym rozwijać. A właśnie, że jest! Takie książki przecież po to są, w odróżnieniu od zwartych encyklopedii i słowników, by temat rozszerzyć. Szczerze wątpię, by żaden Polak nigdy nie powiedział złego słowa o Ukraińcach, by "ci źli" nie zostali nie zapamiętani nawet z imienia i że przyjaźń mieszkańców miasta (czy wsi) kształtowała się w myśli Arkadii (wszyscy sobie pomagali "w tych trudnych czasach", gdy mówimy o kradzieżach, gwałtach i rozbojach - to już temat sowiecki). Zawsze są jakieś napięcia, zawsze są jakieś kłótnie, szczególnie w czasie wojny musiało to być bardzo widoczne. Kompletnie nieporozumienie w odmalowaniu społeczności przedwojennej i w czasie wojny! A wystarczył naprawdę podstawowy research albo wykształcenie inne niż filologia angielska. Niewykorzystany potencjał.

Książka dotyczy okresu 1939-1949. Delikatnie zahacza przed wojną, a potem po wojnie - wkroczenie Niemiec do Polski, ucieczka Żydów na Wschód (razem z piękną polsko pomocą w ich zakwaterowaniu, z pominięciem oczywiście szubrowców i innych narodowości w tym wspaniałym spektaklu), wkroczenie wojsk sowieckich do Polski, rzeź wołyńska (i okolicznych terenów), wywózki, "wyzwolenie" przez armię sowiecką, przesiedlenia, przez które rodzina kończy nad polskim morzem.

Co bym mogła powiedzieć na końcu? Że jeśli ktoś słabo orientuje się w tym historycznym okresie i nie jest wymagający, ot, potrzebuje coś lekkiego, to można czytać, może tych niedociągnięć nie zauważy. Albo czytać po lampce wina, to też pomaga, gdy zmysły są przyćmione. Ostatecznie książka pisana na szybko, bez zerknięcia do postawowej literatury (choćby encyklopedii dostępnej w internecie), bez zgłębienia problematyki społecznej tego okresu i zróżnicowanymi etnicznie mieszkańcami (nie wystarczy rzucić ukraińskimi imionami, by zrobić z kogoś Ukraińca!), ot, historia jakich wiele, bez zaangażowania historycznego, kolejna luźna przeróbka naszej historii. Można przeczytać, jeśli ktoś lubi sagi rodzinne. No i ładna okładka.

Nie ma tam nic więcej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz