A już ci!
Krystyna
Mirek? Dla mnie to pierwsza przygoda z jej książkami, ale wiem – słyszałam od
źródeł, którym nie mogę ufać, hehe – że stała się bardzo poczytna, do tego
wydaje się płodna na miarę Kinga. Popełnia też różne gatunki, na co ja zwykle
patrzę nieprzychylnym okiem, ale cóż, nie poznałam ich, między innymi kryminały,
thrillery, publicystyka, literatura piękna… Nooo, zebrało się. Koniec końców
ponad dwadzieścia pozycji. Dosyć sławna ostatnio, więc pewnie niejeden o niej
słyszał.
Dzisiaj
na tapecie książka, którą czyta się w szczególnym czasie. Śnieżnym czasie. Więc
korzystając z tego, że w niektórych częściach Polski wciąż jeszcze jakieś
płatki tam szybują z nieba, rzucam się z jej recenzją.
Kompletna
magia świąt. Ludzie się zmieniają, serca rosną i w ogóle jest tak pięknie i
kolorowo – w każdej świątecznej książce tak będzie, ale ostrzegam, że nie każda
mikrohistoria w tej fabule kończy się tak dobrze. Dzieciątko, Mikołaj, Gwiazdka
czy choinka – co do tego ma jakieś drzewko, kurka wodna?! – nie ma takiego
infantylnego wpływu, nie czynią cudów niecodziennych, tylko na miarę ludzką. To
mi się właśnie podobało. Nadzwykłość w zwykłości. Na tym polu jedynie ten złoty
płatek wydał się tak niemożliwym. Prawdziwa obyczajówka, jednym się powodzi, a
innym niekoniecznie. Samo życie, nerdy!
Poznajemy trzy historie, pojawiające się w narracji pierwszoosobowej
wymiennie z innymi wątkami, które łączy jedno wydarzenie szkolno-szpitalne
(dosłownie) – balowa zbiórka charytatywna na cele szpitalne (ale dla niektórych
kończy się faktycznie szpitalem). Nie zdradzę nic ponadto, co znajdziecie z
tyłu okładki (przynajmniej się postaram). Jedna dotyczy nastoletniej Julki
zakochanej w starszym (choć nie aż tak przecież) studencie i nieco bezmyślnej
przygodzie na podłodze hotelu (okaże się, że podłoga ma w tej książce wiele
znaczenia, jeśli dochodzi do zbliżeń) oraz jej bogatym rodzicom, nieszczerych lub
szczerych intencjach itd. Mnie się osobiście ta część nie podobała, bardzo
cukierkowa, a chłop zakochany jak skała (ok, nie oceniam). A dziewczyna? Bardzo
zahukana, momentami wkurzająca, ale rzeczywiście, możliwa życiowo.
Druga dotyczy trójki przyjaciół z dzieciństwa, Jowity, Ignacego
i Adama, którzy zawodowo rozwijają się pod niebo (pani burmistrz, amerykański biznesman
i dyrektor szkoły), ale ich życie uczuciowe pogmatwane jest w dziwną stronę (trójkąt
miłosny przez niezdecydowaną kobietę), które postanawiają w końcu poukładać. To
najmocniejsza część, ale strasznie zagmatwana, a jej tajemnice odkrywane są
stopniowo. Trzecia historia łączy się z tą drugą – Lidka, która beznadziejnie
zakochała się w jednym z tego trójkąta, jest to jej pierwsze zauroczenie po
byłym, który „zostawił” jej dziecko. Spełnionej mamy, ale niespełnionej
kochanki. Poznajemy jeszcze postronne osoby i ich dylematy. Najbardziej
przemyślaną osobą stanowi według mnie Adam (dyrektor szkoły). Wręcz anielsko
opisany od początku fabuły, na końcu trochę traci na tej niebiańskości (uważam
to za pozytyw), a najbardziej denerwująca – Jowita. Niezdecydowana pani przy
władzy, ulizany kok, władza pełną gębą, kompletnie mi nie leżała. Stanowiła dla
mnie po prostu odsłonę negatywnego bohatera, co dla książki wcale nie było
takie złe. W ogóle autorka była kiedyś nauczycielką, więc temat szkoły wyraźniej
się tutaj rysuje (zadania szkolne, oczekiwania dyrektora, rada rodziców itp.).
Tak, szkoła to tutaj bardzo żywy temat, mimo że nie wszystko dzieje się w jej
murach.
I tak jak wspominałam na początku, ja i obyczajówki średnio
się dogadujemy, ale prawda jest taka, że pani Mirek na tle tej reszty mi
poznanych, wybija się ponad miarę. Żeby nie było, wciąż jest to lektura naiwna,
ale nie aż tak. Nie ponad miarę, zachowuje jakieś ramy normatywne i za to po
prostu muszę chwalić. Został zachowany zdrowy rozsądek, co ładnie da się
zauważyć szczególnie po grudniowym harmidrze (znowu klaskam). Niektóre historie
kończą się „sweetaśnie”, a inne nie, bo takie jest właśnie życie. Z minusów muszę
powiedzieć, że niekiedy pojawia się słowotok, ale da się przeżyć. A do
wydawnictwa – cholera jasna, skupilibyście się na tej korekcie, co? Trochę błędów
znalazłam, głównie literówek i znikających wyrazów. Za dużo jak na takie
wydawnictwo!
Czy polecam? Tak. Dla tych, co nie przepadają za
obyczajówkami, a potrzebują luźniejszej lektury, to niech chwytają. Dla obyczajówkolubców?
Na pewno, niech bierą. Pozostali? Nooo, zależy, kto pyta o zdanie. Ogólnie
jednak faktycznie polecałabym na święta, kiedy sporo rzeczy się wybacza, nie
wszystkie błędy są takie wyraźne, a oczy same szklą się na wspomnienie
świątecznej choinki.
Tak w ogóle – słyszał ktoś o książkach z magią świąt
Wielkanocnych? Bo ja jakoś nie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz