piątek, 25 marca 2022

Przystanek CXXVIII: W pogoni za rosyjskim Denson

 

Autor: Bryan Denson
Tytuł: W pogoni za rosyjskim szpiegiem. Z akt FBI. Tom 2
Wydawnictwo: Akapit Press
Rok wydania: 2022
Ilość stron: 142
Gatunek: Reportaż
Ogólna ocena: 5/10
Czy wnerwiła Kocyk? Kocyk ma kryminał na co dzień, więc takie sensacje go nie dotyczą


Dzisiaj na tapecie coś poważniejszego i dosyć na czasie - rosyjscy szpiedzy. W zasadzie jeden z nich. Książka ciekawa ze względu na temat, ale też specyficzna, nie dla każdego. Swoją formą przedstawia bardziej rozbudowany artykuł niż zwyczajną pozycję dostępną na rynku (w zamyśle miała być stylizowana na powieść). Z drugiej strony brak jest w niej niepotrzebnych wynaturzeń, pojawia się jednak nadmiar faktów. Z tego, co czytałam w notkach od autora, pozycja ta wymagała przebrnięcia przez masę akt, wydanych dzieł oraz czeluści internetu (część akt jest wciąż zastrzeżona, a część kompletnie otwarta, dostępna w sieci), dlatego popieram tak potężny research i nie spoglądam na to małe dziełko z takimi wątpliwościami i hejtem. Doceniam, że był to szmat dobrze odrobionej lekcji.

Pierwsza część cyklu akt FBI (Unabomber) dotyczyła posukiwań terrorysty, zagonionego w końcu do górskiej kryjówki. Drugi tom opisuje natomiast historię kogoś innego - wsadzenia za kratki rosyjskiego agenta CIA, Aldricha Amesa. Była to próba jak najbardziej szczegółowego odtworzenia jego poczynań po sowieckiej stronie mocy, wpływ rodziny (Rosario to dopiero kobieta!), ustalenie powodów ten zdrady (USA na rzecz Związku Radzieckiego). Do niewielkich przecież rozmiarów książeczki dołączono życiorys tego agenta, zdjęcia ze sprawy (specjalna grupa FBI śledziła każdy krok Amesa), słowniczek ważniejszych osób i wydarzeń, słowem - wszystko, co się dało. Miało to na celu zebranie jak największej ilości materiału oraz porządne rozeznanie dla czytelnika.

Ostatecznie nie powiem, nie zanudziłam się przy tej lekturze (zbyt szybko się przecież zakończyła), ale na końcu miałam do niej pewien stosunek abiwalentny. Z jednej strony podziwiam niesamowity research, jaki dokonano przy tej pozycji, z drugiej... nikt nie zechciał wspomóc autora przy formie tego reportażu (ktoś go tak nazwał, mimo że pojawiają się wyobrażone dialogi grup specjalnych itd.). W konsekwencji czyta się całość dość trudno, a że mamy do czynienia z pozycją zagraniczną, z realiami amerykańskimi - trudno by było, aby czytelnik wczuł się w jej lekturę z wypiekami na twarzy. Jak mówiłam, nadmiar faktów aż kole w oczy, nie ma żadnych momentów rozładowujących to napięcie, mimo że przecież pojawiają się zbawienne dialogi oraz podział na rozdziały. Nie powiem, jeśli ktoś interesuje się podobną tematyką, pochłonie tę książkę na pewno z wielką uwagą, dla mnie osobiście nie była to wielka przygoda. Podobał mi się jedynie króciuteńki wstęp mówiący o tym, że obecna polityka wciąż rozgrywa się z dala od naszych oczu, dzięki działalności szpiegów. Uważam, że ta myśl powinna być bardziej rozwinięta, ponieważ wiele wnosi do aktualnych spraw globalnych. A tak? Jeden wycinek z dziejów został nader mocno opisany (zresztą, zgodnie przecież z zapowiedzią w tytule, nie ma co się dziwić), ale pojawia się niedosyt. Potrzebne było odwołanie do szerszego pojęcia, aby lektura ta nie zginęła w czeluści innych podobnych, moim zdaniem właśnie tego zabrakło najbardziej. Koniec końców uważam, że był to zupełnie niewykorzystany potencjał, stąd niższa ocena za tę książkę. Jest poprawna, korekta wspaniała (choć budynki jakoś tak zawsze pojawiając się w fabule w nocy "pod sierpem księżyca", odwołując się do wiszącego niebezpieczeństwa), ale uważam, że nie w takiej formie książka ta powinna zostać wydana. Autor tyle się natrudził, a wydawnictwo praktycznie olało (przede wszystkim amerykańskie).

I teraz taki problem... Okazuje się, że tak to wygląda, jeśli zredukujemy w książce opartej na faktach fabułę do minimum. Po drugiej stronie skali leżą sterty pozycji, w której dzieje się odwrotnie - to fakty zostają zredukowane do minumum, a fabuła rozrasta się niczym okropna infekcja (tragiczny przykład to "Tatuażysta z Auschwitz, w którym jest jeden fakt, że "było sobie kiedyś Auschwitz", a reszta to stek bzdur). Co znajduje się pośrodku? No właśnie tak jakoś... nic. Osobiście chciałabym, żeby powstające książki zachowywały umiar i myślały o tym, do kogo są skierowane i co w zasadzie chcą przekazać. Aby czytelnik nie zapomniał o niej wraz z ostatnią stroną lektury, aby coś wniosła do jego życia. Coś, nie musi być wiele, ot, niezbędne minimum.

Czy proszę o tak wiele?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz