środa, 18 września 2019

Przystanek L: Czarownica Klejzerowicz


Autor: Anna Klejzerowicz
Tytuł: Czarownica (I tom, seria III-tomowa)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 264
Gatunek: Literatura polska, obyczajowa
Ogólna ocena: 7/10
Czy wnerwiła Kocyk? Akurat nie, czarownice są zawsze spoko <kombinuje z naparami>

Źródło: proszynski.pl

Podejrzewam, że o tej pozycji nikt w życiu nie słyszał, dlatego postanowiłam powiedzieć o niej co nieco. Mnie wpadła w ręce dość przypadkowo, ale jakoś zapałaliśmy do siebie pewną dozą przyjaźni. To książka na leniwe wieczorki, klimatem przypominająca "Miłość nad rozlewiskiem" (tylko kto był pierwszy?). Mimo że tytuł zapowiada coś magicznego, historia to samo życie, bez wtrąceń fantastyki. Podobno autorka sięga przeważnie po klimat sensacyjno-kryminalny, a to jej chwilowa odskocznia, dla mnie to jednak pierwsza z nią przygoda, uważam ją za udaną. Przejdźmy do tematu, shall we?

Ucieczka od cywilizacji, odkrywanie uroków wsi. Tak postanawia Michał, uciekając od miejskiego zgiełku, zaszywa się na wsi. Poznaje pewną kobietę, Adę, którą miejscowi nazywają czarownicą i zamierza poznać ją bliżej, mimo że kobieta niezbyt godzi się na taka okoliczność. Podobnie jak Michał, postanawia odciąć się od ludzi, zaszyć się w swojej chatce i stronić od mieszkańców jak długo się da. Michał i Ada to osoby, które życie skrzywdziło, każde w odmienny sposób, dlatego stawiają na samotność. Rzecz jasna stanie się inaczej.

Pojawiają się tematy trudne, takie jak alkoholizm, adopcja, rozbite rodziny. To trochę zaskakująca odskocznia w jednej książce, na tle ewidentnego romansu, ale dobrze poprowadzona. Apogeum niesprawiedliwości ludzkiej ma być mała Małgosia, która od połowy powieść zostaje prawie główną bohaterką. Całość "Czarownicy" to lektura wyjątkowo lekka i to pomimo zaznaczenia powyższych problemów, ma swój ckliwy urok, mimo że fabuła wydaje się mocno sztampowa (1) główny bohater, 2) znudzony życiem,  3) po porażce postanawia zmienić diametralnie swoje życie), tak, to już wszystko było, oj wiele razy... Mnie jednak urzekła sama postać czarownicy. Kobiety, która prowadzi się jak odludek, zna się na zielarstwie, posiada kota i w ogóle wydaje się czarownicą, tylko bez miotły. Pomimo trywialności niektórych rozwiązań (facet po jednym poważnym związku i przysiędze "nigdy więcej" pcha się w kolejny, ładując w to cudze dziecko), cukierkowatości zakończenia, prawie nieskazitelnej wiejskiej społeczności, bardzo polubiłam tę powieść. Pozostała moją ulubioną na tle innych obyczajówek, więc mam do niej sentyment.

Nie muszę pewnie wspominać, ani zaznaczać tego wielkim hasłem typu SPOILER, jeśli powiem, że wszystko kończy się różowo przepięknie niczym w baśni (i to pomimo jasnego nakreślenia, że "życie często daje kopas w dupas"). Rezolutne dziecko pewnych nieodpowiedzialnych sąsiadów zyskuje nowych opiekunów, Michał nową żonę, a wieś rozkwita wszystkimi kolorami tęczy. Ale taki koniec był tu właśnie potrzebny. Nie mam pojęcia, co się dzieje w następnych częściach, ale podejrzewam, że ten mój "happy end" został przeciągnięty lub zepsuty, zresztą, gdy usłyszałam tytuł "Córka czarownicy", nazbyt mi się skojarzyło z Terakowską (tak, ja, wielka fanka "Córki czarownic") i spasowałam... Może źle, nie wiem. Na pewno "Czarownica" ma swoje uroki i coś do zaoferowania, dlatego do jej lektury zachęcam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz