piątek, 19 czerwca 2020

Przystanek XCVI: Ja cię kocham, a ty miau Miszczuk


Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Ja cię kocham, a ty miau!
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2020
Ilość stron: 352
Gatunek: Komedia kryminalna
Ogólna ocena: 5/10
Czy wnerwiła Kocyk? <Kocyk ma mocniejsze nerwy po ostatnich wybojach, więc nie, ale zadowolony to on nie jest, ponadto od tygodni strzela fochem i się nie odzywa>


Powiem szczerze, że to kolejna książka, nad którą opinią zastanawiałam się przez ładnych parę dni. Nie wiem, to chyba już zasada współczesnej literatury, że nie jest jednoznacznie oceniana, z drugiej strony mam wrażenie, że pozytywne opinie biorą się z wiatru, a nie uważnej lektury. Należy zaznaczyć, że pojawiło się w tej pozycji parę nowych chwytów, co cieszyło oko, ale jednocześnie powtarzało wiele innych. No cóż, do dzieła.

Mamy historię pokazaną ze strony zwierzęcia domowego, pana kota o przerośniętym ego i zbyt dużej wadze. Postać kota pojawia się wszędzie, zaznacza swą obecność nawet na początku każdego krótkiego rozdziału, przerabiając znane przysłowia i sentencje na kocią miarę. Z jednej strony to urocze, przede wszystkim dla ludzi obdarzonych wyniosłą kocią miłością, z góry wykrawa określoną ilość odbiorców. Ale pani Miszczuk jest poczytna, więc się tym nie martwi.

Sama fabuła napisana jest nieźle, wciąga i jest stosunkowo nowa, na wzór powieści o Holmesie, co też cieszy (zebranie grupy ludzi w jednym miejscu i typowanie zabójcy). O ile na zakończeniu nie wyskoczy postać rodem z Halloween, to nawet można się domyślić rozwiązania. W ogóle (zapamiętajcie to słowo, tak ważne w tej recenzji) zarys fabuły oraz móżdżek przyjętego narratora sprawia, że jest to historia dość infantylna. Bardzo lekka dla dorosłego odbiorcy mimo ilosci trupów, ale z przeznaczeniem bardziej dla młodzieży bym powiedziała. Zresztą, dedykacja książki kotom mówi sama za siebie. Lubię te zwierzątka, sama mam dwa, ale miałam wrażenie pewnego nieporozumienia - koty to samotniki, nie przywiązują się do ludzi tak jak psy, chociaż każdy ma swój charakter, nawet zwierzę. Mam wrażenie, że to kot budował u Ali (jego właścicielki i główej bohaterki) poczucie wartości, jakby prawdziwa autorka właśnie tego potrzebowała. Wyglądało mi to na umiłowanie książek dla nastolatek, w których główna bohaterka jest ślicznotką, ale sama nie ma o tym pojęcia. Mówiąc krórej - kot czasami przesadzał. I nudził.

Pani Miszczuk już się w kryminalnych aspektach bawiła, więc spodziewałam się trochę większego sensu w tej historii, a szczerze się zawiodłam. Narracja "spoko", ale zakończenie z jednej strony zaskakuje (co zwykle jest plusem), z drugiej niestety zaskakuje właśnie negatywnie - ono nie ma sensu. Sporo postaci (lepiej byłoby się przychylić nad ich dłuższym opisem, bo się potem mylili) zabijanych z powodu... nie muszę spoilerować, po prostu nie wiem, jakiego, bo śmierć kilku osób w ogóle nie ułatwiało sprawy. A kreśląc "w ogóle" mam na myśli "W OGÓLE", obojętnie z której strony to ugryźć. I wciąz nie rozumiem, dlaczego książka przyszni się takimi dobrymi recenzjami - mam wrażenie, że ktoś przeczytał fragment i stwierdził, że na jego podstawie można już napisać wszystko. Niech będzie, narracja z punktu widzenia kota rzeczywiście była dobrym pomysłem, ale nie jest on pierwszy (Aleksandra Rumin użyła "czasowo" kota Stefana z lepszym wdziękiem), zwierzę zachowywało się prawie jak wszechwidzący narrator, bo miało takie możliwości, ponadto kot nie panikował na widok trupów. Więc tak, widzę plusy takiej techniki, nieźle to wyszło. To reszta się sypnęła. Pod koniec miałam nieodparte wrażenie, że autorka czuła oddech deadlinu na plecach, więc gnała palcami po klawiaturze aż się kurzyło, pojawia się ponadto więcej literówek (są rozsiane po całej książce, ale szczególnie przy końcu), co jeszcze wzmaga uczucie, że parę osób się nie wyrabiało z terminem. Dodam jeszcze, że retrospekcja w początkowym rozdziale nic nie wnosi do fabuły, nie napędza ciekawości czytelnika, a bardziej go kołuje (ja przez to policzyłam więcej trupów). Chyba każdy widzi moją mimikę układającą się w wyraz "bez sensu". Ja bym wolała, by pani Miszczuk nie bawiła się w dzisiejszą modę na wielogatunkowość autorów i pozostała przy fantastyce lub obyczajówce.

Podsumowując: to lekka lektura, bardzo lekka, dla niewymagających czytelników. Lepiej, by nie czytali jej miłośnicy kryminałów, bo końcówka ich rozłoży. Przeznaczyłabym lekturę w ogóle dla młodzieży, pomimo ilości trupów, co przez kota w narracji nie jest tak odczuwalne. I w ogóle (dzisiejsze słowo klucz) zachęcam bezwzględnych miłośników kotów, bo to lektura dla nich szczególnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz