niedziela, 3 maja 2020

Przystanek XCV: Człowiek z Wysokiego Zamku Spotnitz


Reżyser: Frank Spotnitz
Tytuł: Człowiek z Wysokiego Zamku
Rok: 2015-2019
Gatunek: Thriller, Science fiction, historia alternetywna
Kraj: USA
Ogólna ocena: 10/10
Czy wnerwiła Kocyk? W życiu <skaczemy razem z Kocykiem po kanapie, więc to chyba czysta radość, tak zgaduję>

Źródło: assets.upflix.pl

Muszę być kompletnym ignorantem jednak, bo pomimo mojego ewidentnego zamiłowania do tematów II wojny światowej, powieści Philipa K. Dicka o tym tytule nigdy nie słyszałam, mimo że nazwisko autora jest mi znane. Tak po prostu. W poprzednim roku dowiedziałam się dopiero o tym serialu i to w kontekście "najlepszym motywów intro" (co btw jest naprawdę cool "In the Reich"). Wciąż mam aktywne przyrzeczenie, że nie będę sięgać po seriale, ale... wiadomo, nie mogłam postąpić inaczej. Stąd też mój proces dostania się do ostatniego odcinka 4 sezonu trwał dość długo.

Ale nie żałuję. Czytałam już, że książka jest dużo lepsza od jej ekranizacji i ma większy sens, a ja zamierzam się tego dowiedzieć na własnej skórze. Tymczasem zadowoliłam się serialem. Ma się rozumieć, że 1 sezon był najlepszy i że obejrzałam go chyba w 2 dni... ale jestem słowna, prawda? Dalej było trochę gorzej, szczególnie zakończenie wielu osobom nie przypadło do gustu.

Zacznę jednak od początku. Mówimy tutaj o alternatywnej rzeczywistości, jakby wyglądał świat, gdyby III Rzesza jednak wygrała II wojną światową. Jeśli ktoś chciał usłyszeć cokolwiek o Polsce, to mi przykro (megalomania?), akcja dzieje się na terenie USA, Japonii i Niemiec. Stany Zjednoczone zostały podzielone pomiędzy Japonię i III Rzeszę, gdzie zostały wprowadzone zupełnie inne rządy (gruzy pomnika Waszyngtona robią wrażenie), wprowadzono dodatkowo strefę neutralną pomiędzy nimi, tzw. wolną amerykankę, tak to widzę, gdzie można być Murzynem (nie bardzo jednak rozumiem ich sytuację w tym świecie), homoseksualistą i czynnym fanem jazzu. Poznajemy szereg postaci, które można lubić bardziej lub mniej (ale wszyscy charakterni, ciekawi, wielowymiarowi - no fantastyczni!), ale w zasadzie łączy ich jedna osoba - Juliana Craig.

Ona trochę denerwują, szczególnie że w moim mniemaniu powinna zginąć już w pierwszym sezonie. Z jakiegoś powodu jednak nikt nie chce jej zabijać, nawet jeśli staje się jawną buntowniczką. Tyle razy uciekała śmierci, że to cud. Poznajemy również wyższych funkcjonariuszy Rzeszy i ich motywy, w pewnym momencie cała przeszłość (John Smith jest po prostu genialny i nieprzewidywalny), wiele sprawy łączy się z problematyką Orwella znaną z "Rok 1984" (wieczny podsłuch, wszędzie szpiedzy itp.). Niezachwiana wiara dzieci w idee Rzeszy chwyta za serce, szczególnie w postaci Thomasa, a później jego rodzeństwa. Pojawiają się zawiłe niuanse kultury japońskiej, co także nadawało smaczku. Do tego wolna muzyka, zabawa obrazem, wspaniałe krajobrazy ze swastyką na głównym polu (lub na przypinkach u eleganckich damach) - bez pośpiechu, z finezją, tak odmienną od współczasnych filmów akcji.

Potem wkraczamy powoli w większe science fiction (w końcu to Dick): ten alternatywny świat połączono z wiarą istnienia wielu alternatywnych wersji historii. Niektórzy mają szansę przenosić się do innych wersji tak, jak stoją... I coż nich przynosić. Filmy. Tytułowy Człowiek z Wysokiego Zamku jest dystrybutorem podobnej kinoteki (a raczej jej kolekcjonerem). Podobało mi się zakończenie 1 sezonu, gdzie podejrzenie jego identyfikacji możnaby przypisac pewnemu niskiemu człowieczkowi...
Największym atutem jednak całego obrazu są małe chwile. W pierwszym sezonie [spoiler!] Joe Black stoi przy ciężarówce z policjantem, a z nieba pada ciemny pył. Na pytanie Joe, ten odpowiada: "Nie wiesz? Dzisiaj czwartek, palą niepełnosprawnych" (parafrazując). Tak by właśnie wyglądała III Rzesza, gdyby Hitler doszedł do władzy - usuwałby psychicznie chorych oraz inwalidów lub wszelkie osoby zwadami genetycznymi. Pojawia się temat obozów koncentracyjnych, ale w tle i dziwnie jakby skończony (jest głównie mowa o osobach, które już z nich wyszły, tych obozów nie ma zbyt wiele i jakoś szybko przestają istnieć, co jest dla mnie tutaj dość irracjonalne). Ciekawie jednak wplecono temat Lebensborn, o którym akurat wcześniej nie słyszałam (nie miałam pojęcia, że odbywało się to na tak wielką skalę). Zakochałam się (w sensie pomysłowości i dbałości o szczegóły, a nie, że brakuje mi swastyki, proszę nie wymyślać) w obrazie Berlina. Widziałam plany zbudowania wielkiej kopuły na wzór rzymski, w której Hitler by przemawiał - i tak się stało, jest dokładnie taka. Dodałabym jeszcze jednak Norymbergię, która zajmowała specjalne miejsce w planach Hitlera, a tutaj jakoś tak cicho o niej było... No i Rosja. Kompletnie nie wiem, co się z nią stało. Na jednej mapie tylko zdążyłam zauważyć, że na jej ziemiach znajduje się neutralna strefa, ale ręki nie daję sobie uciąć.

Podsumowując: polecam. To naprawdę dobry serial, dawno nie oglądałam lepszego. Zastrzeżenia można mieć do rozwoju niektórych postaci, większość zmienia się dość diametralnie, oraz do pomysłu brutalnego przechodzenia przez światy równoległe (to było trochę za wiele). Oraz zakończenia - dla mnie było urocze, ale jakby się tak nad nim zastanowić, to nie miało sensu... Bo co? Stworzono [spoiler!] z tych kilku światów jeden wielki, czy po prostu wolną wolę poruszania się, jak w metrze? Nie wyjdzie mi coś, ach rzucam wszystko i przeprowadzam się do innego "ja"? Wciąż nad tym myślę... Prawdę mówiąc podczas seansów skupiłam się głównie na tropieniu śladów prawdziwej III Rzeszy i to mnie właśnie urzekło i trzymało do końca 4 sezonu. Smutno mi jednak było, gdy się okazywało, że np. charakterystyczne cechy planów Hitlera (np. eksperymenty na ludziach, pomysł gazowania, Lebensborn, obozy koncentracyjne) były tak po prostu kończone, jakby Hitler stwierdził, że jednak nie miały sensu, w co w ogóle nie uwierzę. Ostatecznie myślę, że nie potrzebował aż kolejnych alternatywnych światów, by zniszczyć swój, momentami obraz był przesadzony.

Ale i tak obejrzałabym jeszcze coś w tym stylu. Albo jeszcze raz to samo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz